Moi Drodzy, dziś przychodzę do Was z recenzją kolejnej propozycji od Wydawnictwa WasPos 📚📚📚
Tym razem mam dla Was kilka słów o "To ty mnie uwolnisz" autorstwa Camilli En.
Na początek kilka słów o fabule.
Chloe ucieka z Anglii do Francji, gdzie ma nadzieję wreszcie odnaleźć spokój. Gdy poznaje Oscara wszystko zdaje się wreszcie podążać we właściwym kierunku. Tyle tylko, że pewne tajemnice z przeszłości zarówno Chloe jak i Oscara będą kładły się cieniem na ich wspólnej relacji, a przeszłość będzie tuż za nimi i nie da im o sobie zapomnieć nawet na chwilę.
Czy mimo wszystko uda im się odgrodzić teraźniejszość od przeszłości grubą kreską i zacząć wszystko od nowa?
To tak w wielkim skrócie 😉
A jakie są moje odczucia?
Powiem Wam, że bardzo pozytywne.
Fakt, może to nie jest jakoś mega odkrywcza książka - już wiele razy, zarówno w literaturze polskiej jak i zagranicznej był poruszany (i wiele razy będzie poruszany) problem przemocy psychicznej i fizycznej wobec kobiet, ale są tematy, o których zawsze warto mówić. Książkę czytało mi się bardzo szybko i mimo tematyki przyjemnie. Autorce udało się odpowiednio zbudować napięcie, przez co ciężko było odłożyć mi te powieść, bo byłam ciekawa, co wydarzy się dalej. Jakie kolejne karty zostaną odsłonięte. I finalnie - jak to się wszystko zakończy - czy głównej bohaterce uda się wreszcie uciec przed przeszłością i znaleźć schronienie i boku nowo poznanego mężczyzny?
Mam wrażenie, że wiele emocji czeka nas w drugiej części i ja z niecierpliwością będę na nią czekać, bo jestem ciekawa, co przygotuje dla nas autorka. Po cichu liczę na coś, co wciśnie mnie w fotel, na jakiś zwrot akcji, który absolutnie zmieni kierunek podróży Chloe, bo czuję, że Camilla En ma zadatki na autorkę, która może nas zaskoczyć 😉 I ja właśnie na to bardzo czekam 📚
Za egzemplarz recenzencki dziękuję autorce oraz Wydawnictwu WasPos 😘😘😘 I powtórzę to, co w poprzedniej recenzji - czytanie tak pięknie i przejrzyście wydanych powieści jest czystą przyjemnością 😊😊😊
P.S. Tak, to romans 😉 Czytam romanse i się tego nie wstydzę 😉😉😉
Strony
▼
niedziela, 30 sierpnia 2020
poniedziałek, 24 sierpnia 2020
"Gra cieni" Anna Tuziak - recenzja
Wiele osób myśli, że recenzent ma fajne życie, bo dostaje darmowe egzemplarze książek. A ja Wam powiem, że jest od tego coś dużo fajniejszego - mamy możliwość poznania opowieści, po które w "normalnych warunkach" może z różnych powodów byśmy nie sięgnęli.
Cenię sobie szczerość, więc sama wobec Was, autorki i wydawnictwa też taka będę. Istnieje prawdopodobieństwo, że gdyby nie nabór u autorki, Anny Tuziak (do którego zresztą zgłosiłam się co prawda mocno zaintrygowana, ale też i święcie przekonana, że nie zostanę wybrana) nigdy po tę książkę bym nie sięgnęła. Czemu? Naturalna selekcja. Prawda jest taka, że chciałabym mieć sejf pełen kasy i możliwość kupowania każdej książki, którą chcę przeczytać, ale póki co mogę tylko o tym pomarzyć. Wracając do tematu - teraz już wiem, jak strasznie wielką głupotę bym zrobiła nie czytając tej książki.
Nie jest to książka, która zmieni Wasze życie, ale jest to powieść, przy której będziecie się świetnie bawić i miło spędzicie czas. Jest to historia, dzięki której traficie w sam środek naprawdę niebezpiecznych wydarzeń. Jest to opowieść, która być może kilkukrotnie przyspieszy bicie Waszych serc 💟
Więcej! Jest to książka, dzięki której przekonacie się ,że rodzima autorka może osadzić akcję powieści poza granicami naszego kraju, z obcokrajowcami w rolach głównych i wyjdzie z tego naprawdę smaczna mieszanka 😉 Do tej pory nie byłam przekonana do takiego rozwiązania, ale zmieniłam zdanie, bo wszystko w powieści Anny Tuziak było swobodne i naturalne.
Pamiętajcie jednak o jednej bardzo ważnej rzeczy. "Gra cieni" to książka weekendowa (już w trakcie lektury obiecałam sobie, że właśnie tak ją nazwę). Dlaczego? Każdy z nas prowadzi inny tryb życia. Ale jeżeli nie możecie pozwolić sobie na zarwanie nocy, czy po prostu nie lubicie czytać wieczorami, nie sięgajcie po nią w tygodniu, bo nie da się jej przeczytać, powiedzmy, po godzince każdego dnia, z jednej prostej przyczyny - za bardzo wciąga 📚 I ciężko Wam będzie wytrzymać do końca 😉 Chyba, że macie wolny dzień, wtedy śmiało możecie wybrać się w kilkugodzinną podróż z Azurą i Loganem w kierunku przyszłości, której chyba żadne z nas nie chce. Tylko zabierzcie ze sobą zimne napoje, bo czasami będzie baaaardzo gorąco.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję autorce, Annie Tuziak oraz wydawnictwu WasPos - Wasze książki są coraz piękniej wydawane. Oby tak dalej!
EDIT Kochani, dorzucam Wam poniżej opis tej powieści, bo widzę, że go Wam brakuje 📝
Już śpieszę z wyjaśnieniami, dlaczego nie pojawił się on w pierwotnej wersji 😉
Być może część z Was wie, że blogger zmienił interfejs. Niestety, nie do końca go jeszcze ogarniam i miała too być recenzja, która pojawi się na fp - dlatego jest mocno okrojona.
Kiedy już jednak udało mi się w miarę estetycznie ją dodać pomyślałam, że zobaczę, czy uda mi się Was zainteresować samą opinią o książce tak, żebyście może sami zerknęli do księgarni i poszukali o niej informacji.
Cóż, mały eksperyment się nie udał, więc... łapcie opis 😉
Cenię sobie szczerość, więc sama wobec Was, autorki i wydawnictwa też taka będę. Istnieje prawdopodobieństwo, że gdyby nie nabór u autorki, Anny Tuziak (do którego zresztą zgłosiłam się co prawda mocno zaintrygowana, ale też i święcie przekonana, że nie zostanę wybrana) nigdy po tę książkę bym nie sięgnęła. Czemu? Naturalna selekcja. Prawda jest taka, że chciałabym mieć sejf pełen kasy i możliwość kupowania każdej książki, którą chcę przeczytać, ale póki co mogę tylko o tym pomarzyć. Wracając do tematu - teraz już wiem, jak strasznie wielką głupotę bym zrobiła nie czytając tej książki.
Nie jest to książka, która zmieni Wasze życie, ale jest to powieść, przy której będziecie się świetnie bawić i miło spędzicie czas. Jest to historia, dzięki której traficie w sam środek naprawdę niebezpiecznych wydarzeń. Jest to opowieść, która być może kilkukrotnie przyspieszy bicie Waszych serc 💟
Więcej! Jest to książka, dzięki której przekonacie się ,że rodzima autorka może osadzić akcję powieści poza granicami naszego kraju, z obcokrajowcami w rolach głównych i wyjdzie z tego naprawdę smaczna mieszanka 😉 Do tej pory nie byłam przekonana do takiego rozwiązania, ale zmieniłam zdanie, bo wszystko w powieści Anny Tuziak było swobodne i naturalne.
Pamiętajcie jednak o jednej bardzo ważnej rzeczy. "Gra cieni" to książka weekendowa (już w trakcie lektury obiecałam sobie, że właśnie tak ją nazwę). Dlaczego? Każdy z nas prowadzi inny tryb życia. Ale jeżeli nie możecie pozwolić sobie na zarwanie nocy, czy po prostu nie lubicie czytać wieczorami, nie sięgajcie po nią w tygodniu, bo nie da się jej przeczytać, powiedzmy, po godzince każdego dnia, z jednej prostej przyczyny - za bardzo wciąga 📚 I ciężko Wam będzie wytrzymać do końca 😉 Chyba, że macie wolny dzień, wtedy śmiało możecie wybrać się w kilkugodzinną podróż z Azurą i Loganem w kierunku przyszłości, której chyba żadne z nas nie chce. Tylko zabierzcie ze sobą zimne napoje, bo czasami będzie baaaardzo gorąco.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję autorce, Annie Tuziak oraz wydawnictwu WasPos - Wasze książki są coraz piękniej wydawane. Oby tak dalej!
EDIT Kochani, dorzucam Wam poniżej opis tej powieści, bo widzę, że go Wam brakuje 📝
Już śpieszę z wyjaśnieniami, dlaczego nie pojawił się on w pierwotnej wersji 😉
Być może część z Was wie, że blogger zmienił interfejs. Niestety, nie do końca go jeszcze ogarniam i miała too być recenzja, która pojawi się na fp - dlatego jest mocno okrojona.
Kiedy już jednak udało mi się w miarę estetycznie ją dodać pomyślałam, że zobaczę, czy uda mi się Was zainteresować samą opinią o książce tak, żebyście może sami zerknęli do księgarni i poszukali o niej informacji.
Cóż, mały eksperyment się nie udał, więc... łapcie opis 😉
Świat, w którym nie ma reguł. Dziewczyna, która igra z ogniem. Mężczyzna, który nie cofnie się przed niczym. Sześć lat po katastrofie nuklearnej. USA podnosi się z upadku po tragicznych wydarzeniach. Samozwańczy gubernator Stanford, chcąc osiągnąć swoje podłe cele, musi wyeliminować z gry byłego szefa mafii Uroboros, Logana Nevila. Szyki gubernatora krzyżuje tajemnicza dziewczyna, która z jakiegoś powodu ratuje bosa mafii, ściągając tym na siebie gniew Stanforda. W ten sposób zbiegają się drogi Azury Grados Valdez i Logana Nevila. On chce zdobyć dowód, który oczyści go z winy, a ona skrywa pewien sekret. Wkrótce okaże się, że jej tajemnica może wybudzić demony z jego przeszłości i rozpętać piekło gorsze niż to po wybuchu.
środa, 19 sierpnia 2020
"Miłość z widokiem na morze" i "Gorące lato. Grzeszne opowieści" - opowiadania / recenzja
Sierpień miał być miesiącem regularnych recenzji, niestety ostatnio zarwane noce dały mi się mocno we znaki. Ale nie żałuję - tyle działo się w pierwszej połowie tego miesiąca na nocnym niebie, że po prostu nie mogłam tego przegapić. Powiem Wam w tajemnicy, że takie obserwowanie nieba i tego, co się dzieję nad naszymi głowami jest mega fascynujące i na maksa wciągające ;-) Teraz jednak już wracam, bo chciałabym do końca tego miesiąca opublikować wszystkie zaległe recenzje, bo jak wiadomo zbliża się wrzesień i szkoła i niestety tak naprawdę chyba nikt z nas nie jest do końca w stanie przewidzieć, co nas czeka. I ile czasu będziemy mieli ;-)
Na pierwszy ogień mam dla Was podwójną recenzję - dwa zbiory opowiadań naszych rodzimych autorek. Od razu zaznaczę, że nie będę tutaj omawiać każdego z opowiadań z osobna, bo to raczej nie miałoby większego sensu. Skupię się natomiast na plusach i minusach takich zbiorów. Zaznaczę tylko, że "Miłość z widokiem na morze" to zbiór opowiadań obyczajowych (powiedzmy, bo wątek kryminalny też się tu pojawia ;-)), w których akcja rozgrywa się nad... morzem (szok, prawda?), natomiast "Gorące lato. Grzeszne opowieści" to z kolei, jak już wskazuje tytuł, zbiór historii oscylujących wokół erotyki. I faktycznie, bywa gorąco - raz bardziej, raz mniej ;-)
Myślę, że od razu przejdę do konkretów i przedstawię Wam główną wadę i główną zaletę takich opowiadań. Ba! Zalety będą nawet dwie. Największą wadą takich zbiorów jest fakt, że ciężko jest się w nich zżyć z bohaterami. Niestety pojedynczo opowiadania są bardzo krótkie, a jednak trzeba w nich zawrzeć kilka istotnych elementów, że chcąc - nie chcąc akcja rozgrywa się w nich bardzo, bardzo szybko. Niestety ja w takich momentach nie mam danego tego czasu na polubienie bohaterów, na poczucie chęci kibicowania im i trzymania za nich kciuków. Jest tego za dużo i za szybko i zbyt powierzchownie, bo inaczej się po prostu nie da. Ale jak wiadomo, są też plusy takich rozwiązań. Pierwszym z nich jest fakt, że można je połknąć na raz. Ja je tak właśnie połykałam po jednym do porannej kawy, bo być może tego nie wiecie, ale uwielbiam wstać o poranku, kiedy jeszcze cały dom śpi i w spokoju napić się kawy i chwilkę poczytać. I właśnie te opowiadania okazały się do tego idealnymi towarzyszami. 30-40 minut i kawka wypita i nowa książkowa podróż odbyta. Lubię to! Drugim bardzo istotnym plusem jest fakt, że dzięki takim zbiorom możemy poznać style autorów, z którymi do tej pory nie mieliśmy do czynienia. W zbiorze "Z widokiem na morze" nie znałam co prawda możliwości tylko dwóch pań, natomiast w " Gorącym lecie" nie znałam twórczości większości autorek. I mogłam chociaż w malutkich stopniu przekonać się, na co je stać. Zdradzę tylko, że się opłacało, bo kilka nazwisk do listy must read zostało dopisanych ;-) Nie będę Was zachęcać do sięgnięcia po te zbiory. Kolejne zaskoczenie ;-) Tym bardziej nie będę odradzać Wam ich przeczytania. Myślę, że fani autorek, których nazwiska widnieją na okładkach i tak po nie sięgną. Ci, którzy będą ciekawi tych historii też to zrobią. Natomiast nie ma sensu, aby Ci, którzy za opowiadaniami nie przepadają męczyli się w ich towarzystwie. Jednego jestem w 100% pewna - każdy z Was podejmie w tej kwestii właściwą decyzję, bez względu na to, jaka ona będzie ;-) Trzymajcie się cieplutko i do zobaczenia już wkrótce przy okazji następnej recenzji :-) Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie zaprosiła Was na mój bookstagram ;-) Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem MUZA S.A
Na pierwszy ogień mam dla Was podwójną recenzję - dwa zbiory opowiadań naszych rodzimych autorek. Od razu zaznaczę, że nie będę tutaj omawiać każdego z opowiadań z osobna, bo to raczej nie miałoby większego sensu. Skupię się natomiast na plusach i minusach takich zbiorów. Zaznaczę tylko, że "Miłość z widokiem na morze" to zbiór opowiadań obyczajowych (powiedzmy, bo wątek kryminalny też się tu pojawia ;-)), w których akcja rozgrywa się nad... morzem (szok, prawda?), natomiast "Gorące lato. Grzeszne opowieści" to z kolei, jak już wskazuje tytuł, zbiór historii oscylujących wokół erotyki. I faktycznie, bywa gorąco - raz bardziej, raz mniej ;-)
Myślę, że od razu przejdę do konkretów i przedstawię Wam główną wadę i główną zaletę takich opowiadań. Ba! Zalety będą nawet dwie. Największą wadą takich zbiorów jest fakt, że ciężko jest się w nich zżyć z bohaterami. Niestety pojedynczo opowiadania są bardzo krótkie, a jednak trzeba w nich zawrzeć kilka istotnych elementów, że chcąc - nie chcąc akcja rozgrywa się w nich bardzo, bardzo szybko. Niestety ja w takich momentach nie mam danego tego czasu na polubienie bohaterów, na poczucie chęci kibicowania im i trzymania za nich kciuków. Jest tego za dużo i za szybko i zbyt powierzchownie, bo inaczej się po prostu nie da. Ale jak wiadomo, są też plusy takich rozwiązań. Pierwszym z nich jest fakt, że można je połknąć na raz. Ja je tak właśnie połykałam po jednym do porannej kawy, bo być może tego nie wiecie, ale uwielbiam wstać o poranku, kiedy jeszcze cały dom śpi i w spokoju napić się kawy i chwilkę poczytać. I właśnie te opowiadania okazały się do tego idealnymi towarzyszami. 30-40 minut i kawka wypita i nowa książkowa podróż odbyta. Lubię to! Drugim bardzo istotnym plusem jest fakt, że dzięki takim zbiorom możemy poznać style autorów, z którymi do tej pory nie mieliśmy do czynienia. W zbiorze "Z widokiem na morze" nie znałam co prawda możliwości tylko dwóch pań, natomiast w " Gorącym lecie" nie znałam twórczości większości autorek. I mogłam chociaż w malutkich stopniu przekonać się, na co je stać. Zdradzę tylko, że się opłacało, bo kilka nazwisk do listy must read zostało dopisanych ;-) Nie będę Was zachęcać do sięgnięcia po te zbiory. Kolejne zaskoczenie ;-) Tym bardziej nie będę odradzać Wam ich przeczytania. Myślę, że fani autorek, których nazwiska widnieją na okładkach i tak po nie sięgną. Ci, którzy będą ciekawi tych historii też to zrobią. Natomiast nie ma sensu, aby Ci, którzy za opowiadaniami nie przepadają męczyli się w ich towarzystwie. Jednego jestem w 100% pewna - każdy z Was podejmie w tej kwestii właściwą decyzję, bez względu na to, jaka ona będzie ;-) Trzymajcie się cieplutko i do zobaczenia już wkrótce przy okazji następnej recenzji :-) Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie zaprosiła Was na mój bookstagram ;-) Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem MUZA S.A
środa, 5 sierpnia 2020
"Evvie zaczyna od nowa" Linda Holmes / recenzja
Dziś przychodzę do Was z recenzją książki, którą wydawnictwo ochrzciło mianem najbardziej romantycznej powieścią tego roku, czyli "Evvie zaczyna od nowa" Lindy Holmes. Czy tak jest też według mnie?
Evvie Drake postanawia spakować walizki, wyprowadzić się od męża, którego wszyscy oprócz niej uważają za chodzący ideał i zacząć życie od nowa. Jednak jeżeli myślicie, że to kolejna powieść o zapłakanej rozwódce, która po odejściu od małżonka wreszcie rozwija skrzydła i zaczyna żyć pełną piersią, to już na początku muszę Was rozczarować. Czemu tak się dzieje?
Wiele dziewczyn zdradza u siebie, dlaczego finalnie nasza główna bohaterka nie zostaje rozwódką, ale ja Wam tego nie zdradzę, bo chcę, żeby ten zwrot akcji zaskoczył Was równie mocno, jak mnie 😉
Drugim bohaterem jest Dean - upadła gwiazda sportu. Znienawidzony przez kibiców zaszywa się w małej mieścinie i wynajmuje pokój właśnie u Evvie. Chce dać sobie trochę czasu, by ochłonąć, wszystko przemyśleć i wrócić do ukochanego baseballu. Czy powrót na szczyt jest w ogóle możliwy?
Nie jest tajemnicą, że między tym dwojgiem coś zaiskrzy, inaczej w ogóle by ta powieść nie powstała. Ale jeżeli oczekujecie gorącego romansu, ukradkowych spotkań, to nie tędy droga 😉
Powieść tę zaczęłam czytać w sobotę późnym wieczorem, a w niedzielę po przebudzeniu nie robiłam już nic innego, tylko czytałam tę książkę. Byłam niesamowicie ciekawa, jak to wszystko się potoczy.
Pierwsze pytanie : czy bliscy Evvie wreszcie dostrzegą prawdę? Bo rozbieżność między tym, jak Evvie postrzegali inni, a jak ona czuła się naprawdę była naprawdę ogromna.
Pytanie drugie : co z przyjaźnią z Andy'm, czy przetrwa najtrudniejszą z prób, gdy kłamstwa Evvie wreszcie wyjdą na jaw?
Pytanie 3: co tak naprawdę dzieje się w głowie Dean'a? Wiem, dziwnie to zabrzmiało 🙈 Ale jeżeli sięgnięcie po tę książkę, zrozumiecie.
Pytanie 4 - najważniejsze : czy Evvie faktycznie zacznie wszystko od nowa?
I tutaj zbliżamy się do meritum. Czy to najbardziej romantyczna powieść tego roku?
Jakiś czas temu jedna z autorek (wybaczcie, ale nie pamiętam, która 🙈) poruszyła temat tego typu haseł na książkach w swojej grupie. I wiecie co? Faktycznie, to troszkę taki strzał wydawnictwa w kolano. Bo jeżeli już teraz (premiera Evvie zaczyna od nowa miała miejsce w lipcu) dostajemy najbardziej romantyczną powieść tego roku, to z góry możemy założyć, że już nic lepszego w tym roku od tego wydawcy się nie ukaże. Że wszystko i tak będzie gorsze, prawda?
Ja Wam powiem, że ja w ogóle jestem przeciwniczką jakichkolwiek haseł na okładkach. Przyznam się Wam, że nawet polecajki autorów mnie troszkę drażnią i uważam, że jeśli już, to powinny się one znajdować na czwartej stronie okładki, a nie pierwszej, bo ja nie zawsze ufam takiej formie wspierania.
Kiedy widzę hasło "To najlepsza powieść tej autorki", albo dajmy na to "Już dawno tak dobrze się nie bawiłam", to tak naprawdę po pierwsze : nic mi to nie mówi, a po drugie : mam wrażenie, że takie zdanie można napisać bez znajomości treści. Oczywiście możecie się ze mną nie zgadzać, ale ja po prostu lubię, kiedy okładka jest okładką, a nie reklamą.
Ale ciągle nie napisałam, czy było romantycznie, czy nie. Otóż było! I to bardzo, chociaż akcja rozwijała się powoli. Czy to najbardziej romantyczna książka roku? Tak myślałam, póki nie sięgnęłam po kolejną powieść, która z całym szacunkiem i sympatią dla Evvie, rozbiła bank i moim zdaniem zgarnęła w tym roku wszystko (Zobacz tutaj ).
Evvie Drake postanawia spakować walizki, wyprowadzić się od męża, którego wszyscy oprócz niej uważają za chodzący ideał i zacząć życie od nowa. Jednak jeżeli myślicie, że to kolejna powieść o zapłakanej rozwódce, która po odejściu od małżonka wreszcie rozwija skrzydła i zaczyna żyć pełną piersią, to już na początku muszę Was rozczarować. Czemu tak się dzieje?
Wiele dziewczyn zdradza u siebie, dlaczego finalnie nasza główna bohaterka nie zostaje rozwódką, ale ja Wam tego nie zdradzę, bo chcę, żeby ten zwrot akcji zaskoczył Was równie mocno, jak mnie 😉
Drugim bohaterem jest Dean - upadła gwiazda sportu. Znienawidzony przez kibiców zaszywa się w małej mieścinie i wynajmuje pokój właśnie u Evvie. Chce dać sobie trochę czasu, by ochłonąć, wszystko przemyśleć i wrócić do ukochanego baseballu. Czy powrót na szczyt jest w ogóle możliwy?
Nie jest tajemnicą, że między tym dwojgiem coś zaiskrzy, inaczej w ogóle by ta powieść nie powstała. Ale jeżeli oczekujecie gorącego romansu, ukradkowych spotkań, to nie tędy droga 😉
Powieść tę zaczęłam czytać w sobotę późnym wieczorem, a w niedzielę po przebudzeniu nie robiłam już nic innego, tylko czytałam tę książkę. Byłam niesamowicie ciekawa, jak to wszystko się potoczy.
Pierwsze pytanie : czy bliscy Evvie wreszcie dostrzegą prawdę? Bo rozbieżność między tym, jak Evvie postrzegali inni, a jak ona czuła się naprawdę była naprawdę ogromna.
Pytanie drugie : co z przyjaźnią z Andy'm, czy przetrwa najtrudniejszą z prób, gdy kłamstwa Evvie wreszcie wyjdą na jaw?
Pytanie 3: co tak naprawdę dzieje się w głowie Dean'a? Wiem, dziwnie to zabrzmiało 🙈 Ale jeżeli sięgnięcie po tę książkę, zrozumiecie.
Pytanie 4 - najważniejsze : czy Evvie faktycznie zacznie wszystko od nowa?
I tutaj zbliżamy się do meritum. Czy to najbardziej romantyczna powieść tego roku?
Jakiś czas temu jedna z autorek (wybaczcie, ale nie pamiętam, która 🙈) poruszyła temat tego typu haseł na książkach w swojej grupie. I wiecie co? Faktycznie, to troszkę taki strzał wydawnictwa w kolano. Bo jeżeli już teraz (premiera Evvie zaczyna od nowa miała miejsce w lipcu) dostajemy najbardziej romantyczną powieść tego roku, to z góry możemy założyć, że już nic lepszego w tym roku od tego wydawcy się nie ukaże. Że wszystko i tak będzie gorsze, prawda?
Ja Wam powiem, że ja w ogóle jestem przeciwniczką jakichkolwiek haseł na okładkach. Przyznam się Wam, że nawet polecajki autorów mnie troszkę drażnią i uważam, że jeśli już, to powinny się one znajdować na czwartej stronie okładki, a nie pierwszej, bo ja nie zawsze ufam takiej formie wspierania.
Kiedy widzę hasło "To najlepsza powieść tej autorki", albo dajmy na to "Już dawno tak dobrze się nie bawiłam", to tak naprawdę po pierwsze : nic mi to nie mówi, a po drugie : mam wrażenie, że takie zdanie można napisać bez znajomości treści. Oczywiście możecie się ze mną nie zgadzać, ale ja po prostu lubię, kiedy okładka jest okładką, a nie reklamą.
Ale ciągle nie napisałam, czy było romantycznie, czy nie. Otóż było! I to bardzo, chociaż akcja rozwijała się powoli. Czy to najbardziej romantyczna książka roku? Tak myślałam, póki nie sięgnęłam po kolejną powieść, która z całym szacunkiem i sympatią dla Evvie, rozbiła bank i moim zdaniem zgarnęła w tym roku wszystko (Zobacz tutaj ).
Wracając jednak do powieści Lindy Holmes - ekranizację właśnie tej powieści chciałabym zobaczyć na dużym ekranie. Ja nie przepadam generalnie za komediami romantycznymi, ale jestem pewna, że przy filmie z Evvie, Dean'em, Andy'm i jego dziewczynkami w rolach głównych bawiłabym się wyśmienicie, bo byłoby tam wszystko, co być powinno : i miłość, i radość, i śmiech, ale też i łzy. Troszkę kłamstwa, troszkę niepewności i troszkę pięknego ciała 😉
Ja ze swojej strony szczerze Wam tę powieść polecam. Póki co ląduje ona na 2 miejscu w moim top5 najlepszych książek przeczytanych w tym roku 📚
A Wy koniecznie dajcie mi znać, czy planujecie ją przeczytać 😉 A może jesteście już po lekturze? Jeżeli tak, będzie mi bardzo miło, jeżeli podzielicie się ze mną swoimi wrażeniami 📝 Jak zwykle sekcja komentarzy jest dla Was 🙋🙋🙋
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Znak www.znak.com.pl 😘😘😘
Ja ze swojej strony szczerze Wam tę powieść polecam. Póki co ląduje ona na 2 miejscu w moim top5 najlepszych książek przeczytanych w tym roku 📚
A Wy koniecznie dajcie mi znać, czy planujecie ją przeczytać 😉 A może jesteście już po lekturze? Jeżeli tak, będzie mi bardzo miło, jeżeli podzielicie się ze mną swoimi wrażeniami 📝 Jak zwykle sekcja komentarzy jest dla Was 🙋🙋🙋
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Znak www.znak.com.pl 😘😘😘