Z przyczyn osobistych blog ulega zawieszeniu.
Ania.
Strony
▼
niedziela, 30 grudnia 2018
wtorek, 4 grudnia 2018
"Mikołaj na zamówienie" Jenika Snow & Jordan Marie
Takiej świątecznej powieści to na pewno jeszcze nie było! Tylko 18+!
Może i gardło Holly jest hmm... pojemne, ale cała powieść jest tak głęboka jak rów koło mojego domu, którego po prostu nie ma!
Być może podobnie jak ja, zastanawiacie się czasami, w jakim celu niektóre z powieści ukazują się na rynku. Jednym z takich przykładów jest bez wątpienia "Mikołaj na zamówienie" duetu Jenika Snow & Jordan Marie. O, matko i córko! To było tak słabe, że aż ciężko mi to ocenić.
Od razu uprzedzam, że wyjątkowo opinia ta zawiera spojlery, więc jeżeli jednak macie w planach tę książkę, to w tym momencie wyłączcie tę stronę, bo za chwilę nie będzie odwrotu.
Uwaga! Spojler! Seks. Seks. Wszędzie seks i świąteczna laska Mikołaja. I to taka, że ho, ho, ho. I to tyle. Dobrze wyczuwacie sarkazm 😉 To wszystko, co dzieje się na 148 stronach tej powieści. I już. Ot, cała fabuła. Nawet nie ma się co rozpisywać i wnikać w szczegóły, bo to po prostu nie ma większego sensu. Jedyny morał płynący z tej opowieści jest taki, że przypadkowy seks z nieznajomym Mikołajem może skończyć się ślubem. Ach, zapomniałabym jeszcze o jednym : ta książka uzmysławia czytelniczkom, że można pokochać faceta z dziarami (jakbyśmy przypadkiem tego nie wiedziały).
Zapytacie : kobieto, po co w takim razie to kupiłaś?
Po pierwsze : nie miałam pojęcia, że ta książka okaże się taka beznadziejna.
Po drugie : od jakiegoś czasu miałam ochotę na niegrzeczną historię (tak, tak, ja też czasami takie czytam).
Po trzecie : od dłuższego czasu ciągle na nią "wpadałam" w sieci.
Po czwarte : trafiłam na świetną promocję na książki Wydawnictwa Kobiecego na www.bonito.pl, gdzie zamiast ceny okładkowej (24,90) zapłaciłam za tę książkę 13,90. Żal było nie skorzystać, prawda?
Wniosek 1 : nie zawsze powinnam wierzyć wydawcy.
Wniosek 2 : nigdy nie powinnam oceniać książek po okładkach 😊
Ubolewam tylko nad jednym i to bardzo : ta książka jest naprawdę ładnie wydana. Aż normalnie szkoda pracy grafików, bo ich wysiłek naprawdę zasługuje na dużo lepsze wnętrze. Nie będę oczywiście oceniać modela z okładki, bo każda z nas ma swój gust, ale jak dla mnie prezentuje się przyzwoicie. Całość - niby świątecznie, ale i troszkę niegrzeczne, czyli tak, jak tego oczekiwałam (szkoda tylko, że koniec końców tego nie dostałam).
W środku idealna czcionka. Jak dla mnie każda książka mogłaby być wydana właśnie taką wielkością czcionki. Króciutkie rozdziały, z czego każdy zaczyna się zdjęciem z okładki (wybaczcie, ale nie wiem, jak fachowo nazywa się taki zabieg), co sprawia, że środek jest po prostu ładny i estetyczny. W tej kwestii nie mam się do czego przyczepić.
Wydawca zapewnia, że to najbardziej niegrzeczna historia świąteczna tego roku. Może i bym się z tym zgodziła, gdyby autorki się bardziej postarały. Dopisały dodatkowe (chociaż) sto stron, wymyśliły jakieś intrygujące postaci i urozmaiciły fabułę. Ale najwidoczniej uznały, że seks na papierze wystarczy do sukcesu. Szkoda...
Potencjał był i to spory, zwłaszcza biorąc pod uwagę opis, który teraz pozwolę sobie wreszcie Wam przytoczyć ⬇
Firma Nicka zajmuje się spełnieniem różnych fantazji. Przed świętami został on wynajęty, aby spełnić świąteczne życzenie Holly (i tutaj, nie wiem, czy celowo, czy nie wydawca wprowadza czytelnika w błąd, bo to wcale nie Holly go wynajęła, ale to akurat szczegół). W grę wchodzą tylko uwodzenie i flirt.
Kiedy Nick zobaczy rudowłosą piękność, zrozumie, że szybko złamie niektóre zasady. Chociaż powinien być zawodowcem, to zapragnie dać Holly w prezencie niezapomniane chwile.
Szybko okaże się, że ta znajomość nie skończy się na jednej nocy, a Nick będzie chciał o wiele więcej.
Zapowiadało się miło i przyjemnie, skończyło się rozczarowaniem. Zdarza się...
/Ania.
"Mikołaj na zamówienie"
Jenika Snow & Jordan Marie
Wydawnictwo Kobiece
niedziela, 2 grudnia 2018
"Do Wigilii się zagoi" Agnieszka Błażyńska
Od razu uprzedzam, że to bardzo spontanicznie napisana recenzja (w tej chwili na zegarze widnieje godzina 5.32), na pięć minut po przeczytaniu ostatniego zdania.
I powiem Wam szczerze i bez ogródek, że TA KSIĄŻKA PO PROSTU ROZWALA SYSTEM! I w zasadzie nic więcej nie musiałabym już dodawać, bo to jedno zdanie opisuje wszystko. Ale troszkę dodam.
Finka zajmuje się organizacją koncertów, jednak jej wielką pasją jest fotografia i historie ludzi uwiecznionych na zdjęciach. Pewnego dnia robi zdjęcie tajemniczemu mężczyźnie, który "z hipsterską brodą i tatuażami mógłby być zarówno kryminalistą, jak i modelem awangardowych projektantów". Z pomocą przyjaciółki Martyny, próbuje odnaleźć go za pomocą mediów społecznościowych, przez co mężczyzna z dnia na dzień staje się sławny, niekoniecznie tak, jakby sobie tego życzył. To wszystko wywołuje lawinę przedświątecznych zdarzeń, które pochłoną starych i nowych znajomych Rafała vel Mistera G, z Henrykiem, wiejskim głupkiem na czele, który swoją drogą, wcale głupkiem nie jest 😉
Albo i jest. To już ocenicie sami.
Dawno nie czytałam tak dobrego debiutu. WOW! WOW! WOW! x milion. Totalnie i niezaprzeczalnie pochłonął mnie od pierwszej strony. Po prostu... aż brak mi słów, a uwierzcie, że nieczęsto mnie się to zdarza. Bohaterowie - bez wątpienia majstersztyk. Akcja - jej tempo można porównać do zjazdu z największego rollercoastera na świecie. Fabuła - perełka. Świąteczna komedia romantyczna na najwyższym poziomie.
Na okładce możemy przeczytać, że to książka, na podstawie której powinien powstać film. I wiecie, co? Ja się podpisuję pod tym obiema rękami i nogami. I czym tam jeszcze dam radę.
Ja nie jestem kinomanką. Ale nie ukrywam, że zdarza mi się oglądać filmy. Sporadycznie, ale jednak. Muszę niestety Wam powiedzieć, że jeżeli chodzi o polskie komedie romantyczne to, cóż, żaden nowy nie zrobił na mnie jakiegoś szczególnego wrażenia. Może z wyjątkiem Listów do M. Reszta, według mnie, była dość... przeciętna (oczywiście nie musicie się ze mną zgadzać). Ale z ręką na sercu uroczyście oświadczam, że jeżeli kiedykolwiek powstanie ekranizacja "Do Wigilii się zagoi" będę wystawać pod kinem na długo przed sensem, żeby nie przegapić nawet sekundy.
Autorce gratuluję tak wyjątkowej powieści. I zakończenia, po którym, gdybym stała, a nie leżała, na pewno zbierałabym szczękę z podłogi. Jak tak można, pani Agnieszko?! Jak?!
Nie będę Wam polecać tej powieści, bo ja w ogóle nie dopuszczam do sobie myśli, że możecie nie sięgnąć po tę książkę. Jednak jeżeli tak zrobicie obiecuję, że Was znajdę i się policzymy 😉
Wasz bilans zysków na pewno
będzie na plus. A ja już na zakończenie dodam, że to były najlepiej wydane 2 grosze w moim życiu (ach ten Black Friday), ale ta książka warta jest każdych pieniędzy.
/Ania.
"Do Wigilii się zagoi"
Agnieszka Błażyńska
Wielka Litera