Kontynuacje bywają czasami strasznie kłopotliwe.
Jak opisać książkę, żeby nie zniechęcić do lektury tych, którzy pierwszej części nie znają?
Jak zachęcić czytelników do lektury, skoro w zasadzie od razu będą wiedzieli, jak się skończy "poczatek"?
W tym wypadku bez wątpienia warto sięgnąć po
" Zanim się pojawiłes ". Do drugiej części niestety mam kilka zastrzeżeń...
Powieść " Kiedy odszedłes " to przede wszystkim zmagania głównej bohaterki ze stratą Willa.
Sam pomysł fabuły jest bardzo dobry, tempo akcji niestety już nie.
Każdy przeżywa żałobę na swój własny sposób.
Jedni rzucają się w wir pracy, inni zamykają się w sobie. Jedni z kamienną twarzą udają, że nic się nie stało, inni bez wstydu pokazują swoją rozpacz.
Lou tkwi w zawieszeniu. Ma oczywiście do tego pełne prawo.
Jednak, jeśli chodzi o powieść czytelnik też ma swoje prawa. Nie może się nudzić.
W życiu bohaterki niby wiele się dzieje. Poznaje kolejne indywidualności, staje przed wieloma trudnymi wyborami, stara się pomagać. A mimo to miałam wrażenie jakby... nic się nie działo.
Być może taki był zamysł autorki. Być może akcja miała rozwijać się adekwatnie do stanu w jakim znajdowała się bohaterka. Ja jednak czułam się momentami zmęczona. Pojawiała się nowa postać, coś zaczynało się rozwijać, a potem znowu zastój emocjonalny. Troszkę ponad moje siły, a szkoda.
Może sama nastawilam się na zbyt wiele, ale pierwsza część naprawdę skradła moje serce.
Druga niestety już nie. Ale, oczywiście to tylko moje skromne zdanie.
/Ania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz