poniedziałek, 17 lipca 2023

Nowości książkowe warte uwagi - polscy autorzy

 Cześć. W ostatnim czasie przeczytałam masę dobrych powieści.

 Poniżej kilka z nich wraz z linkami, żebyście mogli zapoznać się z opisami 😉



Link  Nad ranem








sobota, 26 marca 2022

NIE BĘDĘ TWOIM BOHATEREM - BEATA SAGAN - RECENZJA

 Panie i Panowie, przed Wami jedna z najlepszych młodzieżówek jakie przeczytałam w swoim (ponad!) trzydziestoletnim życiu 💙💚💙


Malwina i Arek to głowni bohaterowie powieści "Nie będę twoim bohaterem" Beaty Sagan. Ona pochodzi z bogatego domu i przygotowuje się do matury, on powtarza klasę. Ona, chociaż nieśmiała, otoczona jest przyjaciółmi. On jest outsiderem, który unika kontaktu z rówieśnikami. Ona uchodzi za zaangażowaną w życie szkoły dziewczynę, on za... ćpuna 😔 Ale to właśnie Arek ratuje Malwinę i jej koleżankę z bardzo niebezpiecznej sytuacji. Tylko że on nie chce być niczyim bohaterem, a jak na złość Malwa ciągle pakuje się w kłopoty.

Oficjalnie oświadczam, że po tę książkę powinien sięgnąć każdy młody człowiek, żeby uzmysłowić sobie, jak bardzo pozory mogą mylić. I wcale nie wyolbrzymiam znaczenia tej historii - ona naprawdę może otworzyć oczy młodym ludziom  wkraczającym w dorosłość.

Dla mnie absolutny hit 💚💚💚
Będę ją polecać każdemu, zawsze i wszędzie 💙💙💙



SZOK !!!

 Moi Drodzy, nie zaglądałam tu całe wieki, a okazuje się, że Wy do mnie zaglądacie i czytacie tutaj moje wpisy ;-) Dziękuję Wam za to BARDZO . Myślę , że w związku z tym wrócę chyba do publikowania recenzji również tutaj ;-)

sobota, 13 lutego 2021

"Nieosiągalny" Ewelina Nawara & Małgorzata Falkowska / recenzja

 Cześć! Na początku muszę Was prosić o wybaczenie z powodu tak późnego opublikowania recenzji "Nieosiągalnego". Dostałam go na sporo przed premierą, przeczytałam go w ciągu jednego dnia, ale potem sprawy zdrowotne się troszkę pokomplikowały i nie miałam siły usiąść i przelać myśli na klawiaturę komputerach. Ale już jestem i już Wam przedstawiam, co też myślę o powieści stworzonej przez duet Nawara & Falkowska. 

Ci, którzy śledzą mój bookstagram @ksiazkowepodrozeanny mogli już się zorientować, że chociaż historię Olimpii i Williama przeczytałam błyskawicznie i chociaż wywarła na mnie bardzo pozytywne wrażenie, to jednak miałam pewne zastrzeżenia. O tych "minusach" napiszę Wam jednak trochę później i Was o tym odpowiednio wcześniej poinformuję, bo jednak zapachnie tam leciutko spoilerami, a nie chciałabym odbierać przyjemności z lektury tym, którzy po tę książkę dopiero sięgną. Tych, którzy "Nieosiągalnego" już przeczytali - w tym miejscu poproszę Was, abyście odnieśli się do poniższych "zarzutów" i wyrazili swoje zdanie na ten temat :) 

Ale oczywiście musimy zacząć od początku. Nasza główna bohaterka to studentka, pracująca jako kelnerka, mieszkająca z ojcem psycholem. I to dosłownie. Nasz główny bohater to natomiast .. książę z krwi i kości, następca tronu Martagonu, który początkowo jest przedstawiany jako podrywacz nie bardzo przejmujący się uczuciami. 

Olimpia i William spotykają się na wieczorze panieńsko - kawalerskim, gdzie książę przebywa oczywiście incognito. I tak się zaczyna gra, która... bardzo szybko się kończy, niestety. 

Uwaga! Uwaga! 

I tutaj zaczynają już się spoilery! 

Największy mój "zarzut" odnosi się właśnie do tej zbyt szybko zakończonej gry. Kiedy Olimpia podczas pierwszego spotkania wydaje się księciu niedostępna, padają słowa o rozpoczęciu przez niego gry. Ale niestety nic takiego dalej nie następuje. 

Ona szybko zakochała się w nim, on też świata poza nią nie widział. A autorki miały ogromne pole do popisu, aby pokazać charakterność księcia. Jakieś szalejące w nim wątpliwości. Może bunt. I wreszcie dążenie do osiągnięcia celu, czyli uwiedzenia Olimpii. 

Sam środek ciężkości tej powieści też chyba znalazł się lekko w złym miejscu, bo nasi główni bohaterowie dosyć szybko zostali parą. Ja oczywiście zdaję sobie sprawę, że wpływ na to miały pewne wydarzenia, które rozegrały się po powrocie Olimpii do Polski i książę, jako człowiek honoru nie widział innego wyjścia, jak tylko uratować dziewczynę przed cierpieniem. Ale później wszystko tak szybko poszło z górki, że to aż boli. Nikt nie podkładał im kłód pod nogi (oj, jak ja widziałam w tej roli królową Martagonu, albo żonkę kuzyna), a w tej kwestii można było się naprawdę fajnie pobawić. 

Ja nie twierdzę, że ta książka jest zła. Broń Boże! Bo jest fajnie napisana. Widać, że autorki dobrze się zgrały tworząc tę historię i miały na nią świetny pomysł. Było wciągająco - w końcu przeczytałam ją w jeden dzień, w każdej wolnej (i niewolnej) chwili 😉 Było zmysłowo i ze smakiem. Tylko że w tym przypadku jest chyba troszkę zbyt cukierkowo. Ma to oczywiście swoje plusy, bo akcja pędzi jak szalona i nic nas nie nudzi. Ale zabrakło mi chociażby takiego typowego czarnego charakteru. Niby zamiast złej Królowej jest tutaj psychopatyczny ojciec, ale on jakby jest po prostu zły i nie ma większego wpływu na rozwój wypadków między Olimpią, a Willem. I nie ukrywam też, że miałam nadzieję, że dziewczyna będzie bardziej oporna urokowi przystojniaka. 


I jeszcze żeby tak na koniec dać upust emocjom, to muszę Wam zdradzić, że kompletnie nie mogę zrozumieć, dlaczego nasza bohaterka nie miała nic przeciwko temu, żeby książę nazywał ją Kopciuszkiem?! Jakby kiedy ona sama się tak nazywa to brzmi to jeszcze w miarę ok. Bo jest niepewna. Nie wierzy we własne siły. Ale miałam wrażenie, że kiedy padało to z jego ust (czego oczywiście nie robił ze złośliwości), to jednak ja odbierałam to tak, jakby on dawałal jej do zrozumienia, że to tylko dzięki niemu uniknęła tego szamba we własnym domu. A Olimpia przecież była ambitną dziewczyną, która studiowała i pracowała i gdyby tylko uwierzyła w siebie, sama mogłaby osiągnąć naprawdę dużo. Każdy zna przecież tę klasyczną wersję, w której gdyby nie książę, to Kopciuszek dalej latałaby z tą śmierdzącą szmatą po podłodze, bo jedynym, co mogła zaoferować była uroda. Kto by tam patrzył na dobre serce. Tylko gary, szczota i szmata. 

Wracając jednak do powieści - wolałabym, żeby w momencie, w którym Olimpia nazywa się Kopciuszkiem, książę powiedział : "Jaki z ciebie Kopciuszek?! Jesteś wyjątkowa. Możesz zrobić ze swoim życiem, co tylko chcesz. Nic mi nie zawdzięczasz". 

Ja wiem, to może jest takie szukanie dziury w całym i takie czepianie się na siłę, aby tylko wbić szpilę. Żeby tylko zabolało. Ale ci, co mnie znają doskonale wiedzą, że nie ma we mnie krzty złośliwości. Ale kiedy coś mi nie pasuję, to po prostu o tym mówię. Czy to wada, czy zaleta - nie mnie to już oceniać 😉


Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Muza 💕💕💕

poniedziałek, 25 stycznia 2021

"Koncert" Hannah Fielding / recenzja

 Zachęcona ciągłymi reklamami "Koncertu" Hannah Fielding na fb, zdecydowałam się w końcu na jej zakup.

 


Mimo opisu (który znajdziecie poniżej) wpisującego się idealnie w mój czytelniczy gust, podchodziłam do lektury "Koncertu" z ogromnym dystansem, bowiem nigdzie nie mogłam znaleźć polskiej opinii o tej powieści, a wiadomo, że to, co podoba się poza granicami naszego pięknego kraju, niekoniecznie sprawdzi się u nas. Co dostałam? 

Naprawdę dobrą powieść z niesamowitymi opisami krajobrazu. To, co w tej kwestii wyprawia Hannah Fielding po prostu nie mieści się w głowie! Ja po prostu czułam, jakbym naprawdę była nad jeziorem Como we Włoszech. Nie jestem co prawda fanką długich opisów, ale te mogłabym czytać bez końca. 

Jest jednak rzecz, która podobała mi się jeszcze bardziej niż opisy przyrody. To przedstawienie emocji, które w naszych bohaterach wywoływała muzyka. Nie da się ukryć, że muzykę jest opisać trudno, ale z opisem emocji autorka nie miała najmniejszego problemu. 

Co do samej dość skomplikowanej historii miłosnej Catriony i Umberto było tak, jak tego oczekiwałam.



Wystawiam tylko 4/5, żeby dać sobie margines i możliwość porównania przy ocenianiu kolejnych powieści Hannah Fielding. Mam nadzieję, że któreś z naszych większych polskich wydawnictw zainteresuje się współpracą z tą autorką i zapewnienia jej taką promocję, na jaką zasługuje.

Opis ze strony www.empik.com : "Koncert” jest romantyczną, bardzo zmysłową historią o utracie miłości i przebaczeniu, o trudnych wyborach, przeznaczeniu i heroicznej determinacji, by wszystko dobrze się ułożyło. Kiedy Catriona Drouot, młoda terapeutka, zgodziła się spełnić prośbę umierającej diwy operowej, by ratować jej syna, Umberto, i przywrócić mu jego muzyczny dar, wiedziała, że staje przed trudnym zadaniem. Dziesięć lat wcześniej spędziła w jego ramionach upojną noc, której konsekwencje spadły na nią niespodziewanie. Jej pacjent stracił wzrok w wypadku samochodowym, był teraz arogancki i zgorzkniały. Opierał się wszelkim próbom pomocy. Jednak Catriona wykorzystała swój piękny głos, a Umberto nie potrafił zignorować uczuć, jakie na nowo obudził w nim jej śpiew. Wciągnięta w intrygi rozgrywające się między mieszkańcami rezydencji nad jeziorem Como Catriona odkrywa, że jej namiętność do Umberto nie wygasła. Jak ma powiedzieć o tym, co ukrywała przed nim tyle lat? Wkrótce zdaje sobie sprawę, że jej sekret nie jest jedyną tajemnicą falującą niespokojnie pod powierzchnią dostatniego życia toczącego się w rezydencji. Mroczne siły znów próbują dosięgnąć niewidomego kompozytora i pozbawić go życia.



czwartek, 19 listopada 2020

"Bike'owa podróż z Sydney do Szczecina. Część 1" Daniel Kocuj / RECENZJA

 Bike'owa czy bajkowa? A może jedno i drugie?

 Kilkukrotnie wspominałam, że do reportaży podchodzę z dystansem, ale takie jak ten, autorstwa Daniela Kocuja, mogłabym czytać i pochłaniać bez końca 📚 Bo najważniejsze jest to, żeby znaleźć temat, który nas fascynuje, a mnie szalenie kręcą rowery 🚲 Może co prawda nie mam na tym punkcie takiego fioła jak autor, ale samotna, długa przejażdżka daje mi o wiele większego kopa niż sto kaw.

 W "Bike'owej" podróży z Sydney do Szczecina" towarzyszymy autorowi nie tylko podczas przygotowań i samej tyle samo fascynującej, co niebezpiecznej podróży przez Australię, Indonezję, Malezję itd., ale też i w życiowej wędrówce, co tym bardziej przyciąga nas do książki.

 Ja tę książkę pochłonęłam w trzy wieczory, a jej zapachem i zdjęciami upajam się do dzisiaj. Dosłownie. I jestem pewna, że długo się to nie zmieni 🌍🌍🌍

 Krótko i zwięźle : Książka dla wszystkich, których fascynuje świat (wiele tu bowiem różnych ciekawostek i historii) i rower przy okazji 😉 Idealny pomysł na prezent z okazji i bez okazji. Bo zawsze jest idealny moment na dobrą książkę 📖

 Recenzja powstała dzięki uprzejmości Wydawnictwa AnnaPurna . Dziękuję !



Dla zainteresowanych opis wydawcy : Wyprawa życia. Z rozpalonego słońcem Sydney do rodzinnego Szczecina – na rowerze. Po drodze czekają bezkresne pustkowia, spowite cieniem dżungle, krwiożercza fauna, górskie łańcuchy, ciche, senne wioski i gwarne, tętniące życiem miasta. Kalejdoskop samotności, niezapomnianych spotkań, zaskakujących zwrotów akcji i bolesnych pożegnań. Opowieść, jakiej jeszcze nie było! Pierwsza część zabierze Was na wyprawę przez Australię i szereg egzotycznych krajów Azji Południowo-Wschodniej. Razem z Danielem zejdziecie w głąb australijskiego szybu w poszukiwaniu szlachetnych kamieni, zajrzycie do krateru wulkanu plującego niebieskim ogniem, przywitacie nowy rok, tańcząc i śpiewając na birmańskich ulicach i nieraz o włos unikniecie wpakowania się w poważne tarapaty. Trzymajcie się mocno, bo może znosić na zakrętach!






czwartek, 5 listopada 2020

"Usta mordercy" Artur Kawka, Monika Wysocka / recenzja

Ostatnio w Internecie dawałam wszystkim do zrozumienia, że strasznie brakuje mi kryminału z prawdziwego zdarzenia. Że ciągnie mnie do trupów (jakkolwiek to brzmi), że tęsknię za widokiem krwi i zawiłą intrygą pełną niedopowiedzeń oraz niespodziewanych zwrotów akcji. A potem w moje łapki trafiła powieść "Usta mordercy" duetu Kawka & Wysocka. Czy dostarczyła mi ona wszystkiego tego, za czym tak bardzo tęskniłam?



Zanim przejdę do meritum i przybliżenia Wam plusów, minusów i moich odczuć, podrzucam Wam opis, bo to jest w ogóle ciekawa historia 😉
Seryjny morderca, tajne służby i wielkie pieniądze. Były amerykański komandos o polskich korzeniach, major Tom Wilmowski, prowadzi nad Wisłą śledztwo w sprawie zaginięcia swojego młodszego brata. Zniknięcie Franka niepokoi też policjantów podejrzewających go o związek z dziwnymi zabójstwami kilku kobiet. Z cienia wychodzą kolejne mroczne postacie i ich zbrodnicze działania. I nic nie jest takie, jakie się zdaje na pierwszy rzut oka.
Autorzy przyzwyczaili nas do tego, że głównych bohaterów poznajemy już na pierwszych stronach powieści. W przypadku "Ust mordercy" jest zupełnie inaczej. Napiszę Wam nawet więcej, był moment, w którym przeszło mi przez myśl, że chyba ktoś się pomylił i nie zmienił opisu, bo mimo fascynującego wprowadzenia tak czekałam na spotkanie z naszym komandosem Tomem i czekałam, i czekałam, i czekałam. Dodam, że się w końcu doczekałam 😉 Nie żeby to było coś złego, wręcz przeciwnie uważam, że to był bardzo ciekawy zabieg, tym bardziej, że to całe wprowadzenie było nam odpowiednio dawkowane.
Muszę też Was przygotować na ogrom różnych tropów i wątków. Nie będę ukrywać, że na początku troszkę mnie to irytowało, bo miałam wrażenie, że autorzy wzięli sobie za cel upchnięcie wszystkich tematów z pierwszych stron gazet, które w ostatnim czasie poruszyły opinię publiczną. I tak mamy tu wątki m.in. niesłusznego skazania, czy wykorzystywania nieletnich itd.
Koniec końców złożyło się to jednak w jedną, spójną całość, więc wszystko zostało wybaczone.
Na pewno na pochwałę zasługuje fakt, że autorzy nie bawili się z nami w jakieś gierki typu: obiecamy Wam, że będzie brutalnie, ale tak to zakręcimy, że ta brutalność nie bedzie widoczna i uratujemy wszystkich fajnych bohaterów. Nie. Jeżeli coś było brutalne, to było to też tak przedstawione. Bardzo nie lubię, kiedy ktoś zapowiada jakąś mrożącą w krew żyłach historię, a potem opowiada mi ją na tak zwaną okrętkę, kręci, nie dopracowuje opisów. Kryminał, czy thriller jest od tego, żeby nie było miło. Mam nadzieję, że nie wyjdę teraz na jakąś psychopatkę, ale kilka trupów jest w uzasadnionych przypadkach niezbędnych. I cieszę się, że Monika Wysocka i Artur Kawka właśnie to mi dali.
Podsumowując : uważam, że "Usta mordercy" to naprawdę przyzwoity kryminał. Mimo wielu wątków wszystko idealnie się ze sobą łączy i pokazuje, że niestety nie wszystko jest takie sprawiedliwe jak być powinno, a układy i układziki sięgają dalej niż nam się wydaje. Ze swojej strony z czystym sumieniem mogę Wam tę książkę polecić.

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu OFICYNKA www.oficynka.pl

"Pierścionek z cyrkonią" Krzysztof Piotr Łabenda

Recenzja patronacka.   W " Pierścionku z cyrkonią" 💍 Krzysztof Piotr Łabenda odpowiada na pytanie : Czy można przez całe...