środa, 30 sierpnia 2017

"Mój pomysł na życie" Elżbieta Kosobucka

 Nawet do perfekcyjnie przygotowanego planu może wkraść się element niepożądany... 



 Już od jakiegoś czasu, debiutancka powieść Pani Elżbiety zwracała w sieci na siebie moją uwagę. Kiedy więc dostałam propozycje zrecenzowania Mojego pomysłu na życie, postanowiłam zaryzykować, tym bardziej, że opinie o tej powieści były bardzo pozytywne. I tak oto pewnego, słonecznego dnia dotarła do mnie ta książka, a ja od razu zabrałam się za jej lekturę. Już po kilku chwilach przeniosłam się w perfekcyjny świat Melody... 


 Przyznam szczerze, że na początku nie polubiłam głównej bohaterki. Wydawała mi się taka... nieprzyjemna i oziebła. Młoda kobieta odnosiła błyskawiczne sukcesy w bankowości i już się przeraziłam, że wszystko w tej historii będzie kręcić się wokół jej walki o jeszcze lepszy stołek. Na szczęście autorka zrobiła coś bardzo ciekawego. Pokazała nam drugą twarz Melody, która wolnego czasu nie poświęca na wymyślanie intryg, tylko uwielbia spędzać go szalejąc w towarzystwie znajomych. Panna Sawicka zyskała ludzką, całkiem sympatyczną twarz ☺
 I gdzieś pomiędzy pracą, a codziennym życiem pojawił się on - Paweł. Szkoda tylko, że w dość niesprzyjających okolicznościach.... 

Moja dłoń schowana w jego dłoni, 
ciepło, które biło od jego ciała, 
to jak dobrze się z nim czułam przez cały wieczór, 
to jak na mnie patrzył i co do mnie mówił, 
jak mnie słuchał... 
Podobał mi się, ale nie będę mogła spokojnie patrzeć mu w oczy, dopóki nie spłacę długu, 
tego byłam pewna. 

 Z pewnością nie odbiorę Wam przyjemności z czytania, jeśli zdradzę Wam, że tych dwoje już wkrótce nie będzie potrafiło... nie myśleć o sobie. Pytanie tylko, czy Melody będzie na siłach, aby otworzyć swoje serce na miłość? I czy Paweł będzie potrafił docenić kobietę, którą los postawił na jego drodze? 
 Kiedy już wszystko pozornie trafi na swoje miejsce, pojawi się nowy element, którego nikt (a już głównie ja) absolutnie się nie spodziewa! Czy para przetrwa tę "sytuację"? Jak zakończy się ta historia? 


 Moim zdaniem, bardzo udany debiut literacki Elżbiety Kosobuckiej - żony, matki, chrześcijanki i pisarki o życiu. Tak po prostu. Życiu, które nie zawsze podąża wyznaczonym przez nas torem, ale ZAWSZE stawia na naszej drodze osoby i zdarzenia, które są nam potrzebne do zrozumienia naszego istnienia. 
 Warto mieć tę książkę w swojej domowej bibliotece. Jestem przekonana, że każdy wyciągnie z niej własną lekcję o tym, co w życiu najważniejsze, a o czym w pędzie dzisiejszego świata zapominamy.
 A najpiękniejsze w tym wszystkim jest to, że dla każdego będzie to zupełnie coś innego ☺

/Ania.

"Mój pomysł na życie"
Elżbieta Kosobucka 
Wydawnictwa Videograf 

Za możliwości przeczytania i zrecenzowania "Mojego pomysłu na życie" dziękuję:
 autorce, Pani Elżbieta Kosobuckiej (Fp), 
Wydawnictwom Videograf SA (Fp
oraz Darii, autorce bloga Kraina Książką Zwana 😘 😘 😘  

czwartek, 24 sierpnia 2017

"Uwięzione" Natasha Preston

 Lilia. Róża. Mak. Fiołek. Koniczyna. 


 Nadszedł wreszcie ten dzień. Przed Wami recenzja książki zagranicznej autorki. Ci, co obserwują mój blog od niedawna, mogli dojść do wniosku, że czytam tylko i wyłącznie polską literaturę. Pędzę więc z wyjaśnieniami - zdarza mi się sięgać również po dzieła zagranicznych twórców, chociaż przyznaję, że robię to zdecydowanie rzadziej niż kiedyś.

 Dlatego też z przyjemnością i dużą nadzieją podjęłam decyzję o wyciągnięciu ręki po Uwięzione Natashy Preston. I już po kilku pierwszych stronach zdałam sobie sprawę, jak bardzo tęskniłam za thrillerami. Tak bardzo, że przeczytałam tę książkę w ciągu 24 godzin 🕛


 Pewnego wieczoru nastoletnia Sammer postanawia iść sama na imprezę. Niestety nigdy na nią nie dociera.
 Jej chłopak Lewis nie może sobie wybaczyć, że feralnego wieczoru nie było go przy niej. Rozpoczynają się gorączkowe poszukiwania młodej dziewczyny i walka z czasem.
 Nagle Sammer przestaje być sobą. Wraz z trzema innymi dziewczynami będzie musiała znosić życie w zamknięciu. Wbrew swojej woli Sammer będzie zmuszona być częścią nowej rodziny. Czy zdoła stamtąd uciec?

 Przeczytaj tę powieść, a już nigdy nie będziesz chciała dostać kwiatów. Takim właśnie hasłem jest reklamowana ta opowieść. Czy rzeczywiście tak jest?
 Faktycznie, kwiaty odgrywają w tej powieści bardzo istotną kwestię. A raczej brak dbałości o nie. Kto już czytał Uwięzione ten wie, co mam na myśli. Jednak po lekturze tej książki nadal nie mam nic przeciwko dostawaniu kwiatów 🌼 Chociaż muszę przyznać, że chwyt marketingowy jest rewelacyjnie wymyślony i pewnie niejedna czytelniczka po poznaniu tej historii może mieć pewne skojarzenia przy okazji otrzymania bukietu od męża/ chłopaka/ kochanka.


 Nie będę ukrywać, że fabuła tej powieści jest bardzo wciągająca. Ciągle coś się dzieje. Z jednej strony obserwujemy życie Sammer po uprowadzeniu, z drugiej przyglądamy się akcji poszukiwawczej dziewczyny. I gdzieś między tym wszystkim jest jeszcze on, Clover.
 Dodatkowym atutem jest możliwość spojrzenia na wszystko z perspektywy danej osoby. I tak narratorami są tu : Summer (po porwaniu - Lily), jej chłopak Lewis oraz właśnie Clover. Dodatkowo co jakiś czas przenosimy się też w przeszłość, dzięki czemu poznajemy m. in. okoliczności początku znajomości Summer i Lewisa, a także trudną relację Clovera z matką.

 I tutaj następuje malutkie "ale". Doskonale zdaję sobie sprawę, że dzieciństwo i sposób w jaki jesteśmy wychowani kształtuje nasz charakter i to, kim będziemy w przeszłości. Clover stał się "taki" przez swoich rodziców. Przez co na koniec czytelnik może pomyśleć "no tak, to psychol, ale przecież chory; to w głównej mierze nie jego wina". Oczywiście nie chcę negować pomysłu autorki, ale moim zdaniem byłoby dużo ciekawiej, gdyby Clover był po prostu zły. Z natury. Wydaję mi się, że wtedy wzbudzałby więc negatywnych emocji.


 Patrząc na okładkę, możemy czuć przerażenie. Obdrapane schody nie wróżą nic dobrego. Kojarzą nam się... no właśnie? Z jakąś salą tortur, nieludzkimi warunkami (chociaż w przypadku tej powieści nie można tu mówić o ludzkich warunkach) pająkami, szczurami. Będziecie zaskoczeni, do jakiego miejsca trafi Summer i przez co będzie musiała przejść.

 Podsumowując, ogólny bilans wychodzi na plus.
Szybka akcja, ciekawi bohaterowie, umiejętnie wprowadzone retrospekcje to wszystko tworzy naprawdę interesującą i godną uwagi historię, w której bez względu na okoliczności nie ma dobrego zakończenia.

/Ania. 

"Uwięzione"
Natasha Preston 
Wydawnictwo Feeria Young 
www.dadada.pl

Notka o autorce:
Natasha Preston - urodziła się i wychowywała w Wielkiej Brytanii, z dala od wielkich miast.
Miłość do pisania obudziła się w niej, kiedy odkryła stronę dla pisarzy amatorów. Opublikowała na niej swoje pierwsze opowiadania i już nigdy nie zawróciła z tej drogi.
Lubi pisać romanse, thrillery i powieści młodzieżowe z charakterem i, od czasu do czasu, o seryjnym mordercy.
Jej strona internetowa to www.natashapreston.com.

środa, 23 sierpnia 2017

"Osobliwość ciszy" Alicja Masłowska-Burnos

 Cisza, cisza, cisza... 


 Ostanie zawirowania pogodowe sprawiły, że niestety miałam bardzo  ograniczony dostęp do internetu, przez co tak długo musieliście czekać na kolejną recenzję. W ramach rekompensaty mam dzisiaj dla Was coś wyjątkowego, czego na blogu jeszcze nie było. (Prawie) trzy recenzje ☺
 I jak się za sekundę przekonacie, nadal pozostajemy wśród polskich twórców 👍 🌎


  Dziś wyjątkowo zaczynam od końca ☺
Zanim jednak przejdę do recenzji trzeciego tomu Trylogii ciszy autorstwa Alicji Masłowskiej-Burnos, chciałabym przybliżyć Wam krótko fabuły dwóch pierwszych tomów, czyli historii opisanych w Nie wchodź w moją ciszę oraz Odprowadzam ciszę 
+ dodać dosłownie kilka zdań mojego komentarza do każdej z części.
 Oczywiście, żeby lepiej zrozumieć historię Mai lepiej czytać wszystkie części tej trylogii po kolei, jednak całość została tak napisana, że i sięgając tylko po pojedynczy tom, nie czujemy, że mamy jakieś straszne zaległości ☺

   Tom I - Nie wchodź w moją ciszę :



 Książka „Nie wchodź w moją ciszę” to dramat psychologiczno-erotyczny z elementem kryminału, w którym nie brak emocjonalnie naszkicowanych treści. Główną bohaterką jest Maja - piękna, niezależna i bardzo inteligentna 32 letnia singielka zmagająca się od lat z problemem pracoholizmu i perfekcjonizmu, co niestety nie do końca sobie uświadamia.

 Przewrotny los, który nieoczekiwanie stawia na jej drodze mężczyznę, przystojnego i charyzmatycznego dewelopera Adama zmusza bohaterkę do zmiany i analizy własnego samodestrukcyjnego postępowania. Miłość Mai i Adama przeradza się w trudny i bardzo namiętny romans. Dla Adama bohaterka podejmuje nie łatwą walkę ze swoim destrukcyjnym nałogiem.*

 Mój komentarz :
 Literacki debiut Alicji Masłowskiej-Burnos oceniam na 7 w 10 stopniowej skali. Jak będziecie mogli zauważyć później, tom pierwszy oceniłam najsłabiej. Wielokrotnie pisałam już na blogu, że uwielbiam debiuty. Po przeczytaniu Nie wchodź w moją ciszę zdania nie zmieniam, jednak sięgając po któryś już z kolei, jestem bardziej wymagająca ☺
 W pierwszej części poznajemy typową procoholiczkę Maję, która nie widzi nic poza pracą i karierą. Do dnia, w którym przypadkowo poznaje Adama. Relacja tych dwojga przeradza się w romans. Czy jednak Maja zrozumie, że jej serce też potrzebuje miłości i otworzy się na tę "nowość"?
 Moim zdaniem tę właśnie cześć można nazwać typowo kobiecą literaturą, bo mimo wątku kryminalnego, który w tym przypadku tworzy tylko tło powieści, jest to opowieść o przemianie, wartościach i emocjach.
 Co do zakończenia : gdybym nie miała pod ręką drugiego tomu pewnie byłabym i zaskoczona i zawiedziona, że historia nie została zamknięta, a tak czym prędzej zabrałam się za czytanie kontynuacji ☺

 Tom II - Odprowadzam ciszę :



 Maja i Adam będą musieli zmierzyć się z mściwym i bezwzględnym Albertem Lenkiewiczem. Gorące i bardzo namiętne uczucie obojga kochanków zostanie wystawione na próbę. Czy kochankowie wytrwają razem? Kto tak naprawdę stoi za wszystkimi nieuczciwym wydarzeniami w ,, Medical”? Wreszcie czy dziewczyna pokona swoją ciszę, czy uda jej się wrócić z krawędzi rozpaczy, jako zupełnie inny człowiek? Odpowiedź na wszystkie, te pytania znajdziecie Państwo w ,, Odprowadzam ciszę”. Autorka ponownie wprowadza nas w świat gorącego romansu i nieprzewidywalnego kryminału, wywołując niczym nieograniczone uczucia...*

 Mój komentarz :
 W tym wypadku w 10 stopniowej skali, kontynuacja przygód Mai zasługuje na 8.
 Nie wiem, czy wiecie, ale od dawna uwielbiam kryminały, dlatego też tym, co najbardziej podobało mi się w tej części, było właśnie rozwinięcie tego wątku.
 Oczywiście relacja Mai i Adama też bardzo mi się podobała, bo autorka postanowiła poustawiać na ich drodze kilka naprawdę trudnych przeszkód.
A ja lubię, kiedy bohaterowie mają pod górkę - wtedy jest zdecydowanie ciekawiej ☺
 Oczywiście Pani Alicja przygotowała dla swoich czytelników niespodziankę, ale niestety nie mogę zdradzić Wam jaką. Myślę jednak, że tak jak i ja będziecie zadowoleni z takiego obrotu spraw ☺

 I tu przechodzimy już do sedna naszego dzisiejszego spotkania, czyli mojej opinii o trzecim tomie Trylogii ciszy, czyli powieści pt. Osobliwość ciszy.


 Oczywiście na wstępie przedstawię Wam opis fabuły.

 "Osobliwość ciszy” jest ostatnią częścią z entuzjazmem przyjętej przez czytelników „Trylogii ciszy”. Autorce po raz kolejny udało się zaskoczyć w taki sposób, aby do ostatnich kart nie ujawnić jak finalnie potoczą się losy głównych bohaterów. W tej odsłonie Masłowska-Burnos dzieli czas fabularny na dwie części, na przeszłość i teraźniejszość, co zdecydowanie buduje napięcie, a fabuła wciąż zachowuje swój logiczny przebieg i spójność narracji, dzięki czemu Czytelnik wciąż nie gubi się w ciekawie zaplątanej treści.

 Początkowo w prologu poznajemy kilkunastoletnią Majkę, która jest po tragedii rodzinnej, co rzutuje na całe jej dorosłe życie skomplikowaną naturę i postępowanie. Następnie mocno rozbudowany zostaje wątek osadzony w Opolu, w latach zanim Karewicz zaczęła pracę dla „Medicalu”. Poznajemy mechanizm działania układów i korupcji, napędzającej się niczym niezahamowaną pychą i bezkarnością Lenkiewicza i jego kompanów. Wszystkie elementy układanki zaczynają w przerażający sposób do siebie idealnie wręcz pasować, skłaniając tym samym do poważnej refleksji. Parę kochanków czeka niebezpieczeństwo, oraz bardzo trudne doświadczenia…

 Wątek kryminalno-sensacyjny zdecydowanie w ostatniej części jest najmocniej rozbudowany, a elementy pięknych aczkolwiek czasami trudnych miłosnych opisów idealnie w jego wkomponowane.*

 Mój komentarz :
 Zdecydowanie najlepsza powieść Alicji Masłowskiej-Burnos! Co prawda najwyższej oceny nie dam, bo w przyszłości liczę na więcej, dużo, dużo więcej, ale z czystym sumieniem daję mocne 9 ☺

 W tej części przeszłość przeplata się z teraźniejszością. Np. w pierwszej części powieści zamykającej ten cykl towarzyszymy osiemnastoletniej Mai w trakcie terapii. Patrzymy na wszystko z perspektywy nastolatki, która z dnia na dzień z mądrej i pomocnej dziewczyny zmienia się w oczach innych w "niemotę". To ją bolało. To właśnie te wydarzenia w głównej mierze ukształtowały jej charakter i podejście do świata.
 Potem przenosimy się w akcji aż o 13 lat.
Maja odnosi wielkie sukcesy, pracuje nad ważnymi projektami. Doskonale zdaje sobie sprawę, jaką drogę obrała.

Mam na imię Maja, 
tulę właśnie w swych dłoniach 
kieliszek dobrze schłodzonego martini (...) 
To ja, Maja, 
maszyna do odnoszenia sukcesu, 
pozbawiona kruchości, pozbawiona sobie."

 To tu też powoli zaczyna się cała kryminalna przygoda z "Medicalem".
 Przyznam szczerze, że po dwóch pierwszych częściach nie spodziewałam się aż tak wielkiej dawki emocji. Autorka bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła.
 Połączenie wszystkich wątków, ich rozwinięcie, a przy tym przypomnienie całej historii tak, aby nie znudzić czytelnika, to naprawdę trudna sztuka, która Alicji Masłowskiej-Burnos udała się perfekcyjnie.

 Wszystkie trzy części Trylogii ciszy otrzymałam od Wydawnictwa Psychoskok w formie elektronicznej. Nie wiem czy wiecie, ale po e-booki sięgam sporadycznie. Powieści w formie pdf czytam zdecydowanie dłużej niż te wydawane w tradycyjnej formie. Nie ma to jak szelest i zapach papieru. Jednak w tym wypadku postanowiłam "zaryzykować". I o ile dwie pierwsze części przeczytałam dosyć szybko, za kilkoma podejściami, tak Osobliwość ciszy pochłonęłam błyskawicznie za jednym razem. To nie jest tak, że chcę Wam odradzić lekturę dwóch pierwszych części. Absolutnie nie. Tylko przeczytanie całej trylogii da Wam pełny obraz trudnego, ale i pełnego nadziei życia głównej bohaterki. Wszystkie trzy tytuły składają się na piękną całość.
 Jednak nawet sięgnięcie po pojedynczy tom da Wam ogromny zastrzyk przeżyć i emocji. Dlatego też zachęcam Was do sięgnięcia po wszystkie trzy powieści napisane przez Panią Alicję. Jednak jeżeli mocno się wahacie i nie przekonują Was moje słowa, zaryzykujcie i sięgnijcie na początek chociaż po trzeci tom. A zapewniam Was, że zaczynając od końca czym prędzej będziecie chcieli uzupełnić tę historię o poprzednie części.

 Podejmiecie wyzwanie?

/Ania. 

"Trylogia ciszy":
"Nie wchodź w moją ciszę"/"Odprowadzam ciszę"/
"Osobliwość ciszy"
Alicja Masłowska-Burnos 
Wydawnictwo Psychoskok 

Za możliwość przeczytania 
i zrecenzowania "Trylogii ciszy" 
dziękuję Wydawnictwu Psychoskok 😘 😘 😘
Facebook /Strona internetowa wydawnictwa

*wszystkie opisy pochodzą od wydawcy.

sobota, 12 sierpnia 2017

"Nie widując gwiazd" Agata Piechota

 Gdy coraz trudniej oddychać... 

 


 Czy też czasami macie tak, że już po przeczytaniu pierwszego zdania (a w tym wypadku dedykacji) wiecie, że książka, którą zaczynacie skradnie Wasze serce ❤ ? Nie widując gwiazd debiutującej na polskim rynku wydawniczym Agaty Piechoty to bez wątpienia jedna z takich właśnie historii.

 Na pierwszy rzut oka Jagoda to piękna i inteligentna kobieta sukcesu. Dobra praca, własne mieszkanie, masa znajomych. Rzeczywistość jednak okazuje się inna. Praca wcale nie przynosi głównej bohaterce tyle satysfakcji ile próbuje sobie wmówić, mieszkanie to tak naprawdę małe, wynajmowane lokum, a znajomi. No cóż. Dziś są, jutro ich nie ma. Jagoda może liczyć tylko na Idę i Ewelinę, które akceptują ją w 100% kiedy po przekroczeniu progu mieszkania staje się po prostu sobą.
 Tylko jak długo w codziennym życiu można ukrywać się pod maską perfekcjonistki, która udaje, że jest silna i nic nie jest w stanie jej złamać?
 Czy przypadkowe spotkanie z pewnym mężczyzną sprawi, że Jagoda zacznie patrzeć na wszystko z innej perspektywy? A może dalej będzie brnąć w farsę zakładając kolejne maski?

Tyle rzeczy na noc tracimy, by
odzyskać je tuż przed wschodem słońca. 
Tak właśnie dzieje się z moją pewnością siebie. 
Każdego ranka wkładam ją jak pancerz, 
twardniejacy z każdą kolejną porażką, 
ukrytym drżeniem głosu, 
łzą zatrzymaną w połowie drogi. 
Czasem przyłapuję się na tym, że 
zaczynam wierzyć, iż właśnie taka jestem naprawdę.
Otwarta, zdystansowana, 
świadoma swojego miejsca na ziemi. 
Najbardziej liczy się jednak to, że 
większość osób, które 
spotykam na swej zawiłej drodze, 
nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości.  

  Jak można spodziewać się po tytule recenzji, Jagoda w pewnym momencie powoli zaczyna się dusić. Brakuje jej powietrza. Brakuje jej gwiazd. Chociaż nie chce się do tego przyznać, brakuje jej mężczyzny, który z uporem maniaka będzie tak długo walił w mur jaki wokół siebie wybudowała, aż powstanie na nim pierwsza rysa. Potem kolejna i kolejna, aż w końcu obronna forteca runie z głośnym hukiem. Czy tą osobą okaże się przystojny barman? A może pewny siebie i arogancki Igor? A może tak naprawdę wszystko zależy tylko i wyłącznie od Jagody? Może już najwyższy czas, aby idąc za radą autorki dwudziestosiedmiolatka wyszła z własnej głowy i zaczęła żyć?

Nie chcę być częścią (...) planu B
(...) moje życie przypomina ostatnio niskobudżetowy film z kiepską fabułą 
i dużą liczbą postaci epizodycznych. 
Najwyższa pora na pierwszoplanową rolę. 

 Uwielbiam literackie debiuty, bo mimo (często) pięknej okładki, dobrej reklamy, czy intrygującego opisu i tak zawsze stanowią one jedną wielką niewiadomą. Są zagadką, którą pragniemy rozwiązać. Są tajemnicą, która nas kusi i uwodzi.


 A jak jest z tą książką?
 Największym atutem Nie widując gwiazd obok ciepłej i pięknej historii jest pierwszoosobowa narracja, dzięki czemu czujemy, że bohaterka obdarzyła nas zaufaniem dzieląc się z nami swoimi sukcesami i porażkami. Swoim szczęściem i swoimi łzami.
 Czytając tę powieść miałam wrażenie, że Jagoda zaprosiła mnie do swojego świata. Wpuściła do swojego małego królestwa. Pozwoliła mi być świadkiem swoich wyborów. Nie zawsze słusznych...
 Kolejną zaletą tego debiutu są ciekawi i różnorodni bohaterowie. Obok sympatycznej Jagody mamy również okazję poznać silną i bezkompromisową Idę oraz pragnącą szczęścia Ewelinę, która samotnie wychowuje synka.
 Mamy szansę przyjrzeć się Karolowi - oazie spokoju, Robertowi - kolejnemu mistrzowi w doborze masek i Michałowi, przy którym sprawdza się dewiza, że najlepsza dieta cud to włoszczyzna i przystojny mężczyzna ☺
 Jagoda na swej drodze spotka jeszcze kilka innych osób, które w mniejszym lub większym stopniu wpłyną na jej życiowe wybory, ale o nich będziecie musieli przeczytać już sami ☺

 Nie widując gwiazd może wydawać się na początku lekką powieścią o problemach dzisiejszych (prawie)trzydziestolatek, które znajdują się na rozdrożu i zastanawiają się: co dalej? Ale wczytując się głębiej w tę powieść przekonacie się tak jak ja, że to opowieść o życiu, które nie zawsze jest takie jakie sobie wyobrażamy. Czasem to my podejmujemy niewłaściwe decyzje, czasami inni podejmują je zamiast nas nie pozostawiając nam wyboru.  Pytanie tylko, czy jesteśmy w stanie znaleźć w sobie wystarczająco dużo siły, aby stawić czoło rzeczywiści, ale nie tej zbudowanej w naszej głowie, tylko tej, która otacza nas, a której często nie chcemy dostrzegać?


 Agata Piechota rozpoczęła swoją przygodę na rynku wydawniczym naprawdę mocnym wejściem. Niczym smok rosnący w siłę z każdą kolejną stroną. Bo mimo początkowego wrażenia o schematyczności historii, nagle wszystko zostaje zrównane z ziemią, na której zostaje zasiane nowe ziarno. I wierzę, że wyrośnie z niego coś pięknego.
 Autorka już wkrótce może mocno namieszać na rodzimym rynku i stać się jedną z ulubionych, polskich autorek wielu czytelniczek i czytelników (mężczyźni - przyznajcie się wreszcie, że też czasami zaglądajcie do świata literatury kobiecej ☺).
 Ja z pewnością czujnie będę śledzić jej karierę pisarską, bo jestem ciekawa, w jakim kierunku podaży i co zaserwuje nam kolejnym razem.


 Według mnie ta powieść jest niemal... idealna.
Nie jest przesłodzona niczym pączek, po którym robi się nam mdło, ale też nie jest wypełniona dramatami, po których wpadamy w panikę, że z naszym życiem też coś jest nie tak. Jest przede wszystkim prawdziwa i skłania do przemyśleń.
 A przecież właśnie takie historie najbardziej zapadają w pamięć.

/Ania. 

"Nie widując gwiazd"
Agata Piechota 
Zysk i S-ka Wydawnictwo 

Za egzemplarz recenzyjny dziękuję :
 www.zysk.com.pl


poniedziałek, 7 sierpnia 2017

"Dance, sing, love. Miłosny układ" Layla Wheldon

 Recenzja przedpremierowa 



 Sensacja wattpada. Romans #1.
Ponad 2,5 miliona odsłon! 
  I wszyscy, którzy śledzą książkowe nowości już wiedzą, że mowa tu o powieści Layli Wheldon. 
 Czy jednak wirtualny sukces Dance, sing, love. Miłosny układ znajdzie swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości? Kto w dniu premiery, czyli 17 sierpnia, z przyjemnością sięgnie po kolejny literacki debiut, a kto będzie omijał go z daleka? Kto dla tej powieści zarwie noc, a kto będzie czytał ją po kilka stron ? 
 Na wszystkie te pytania znajdziecie odpowiedzi w mojej recenzji. Zapraszam ☺


 Livia jest zawodową tancerką. Pod czujnym okiem choreografki Mirandy, Liv wraz z zespołem tworzą niesamowite show podczas występów największych gwiazd. Ponad to występują w teledyskach, statystują w filmach. 
 James Sheridan (czy tylko mnie kojarzy się on z Ed'em?) jest topowym piosenkarzem, na punkcie którego szaleje tysiące fanek. Zapatrzony w siebie 26-latek jest największym dupkiem na świecie. Tak, tak. James'owi zdecydowanie woda sodowa uderzyła do głowy. I kobiety. I alkohol. I sława. I pieniądze. Idealny materiał dla plotkarskich portali. 
 Drogi Livii i James'a po raz pierwszy skrzyżują się w Rzymie podczas przygotowań do wielkiego tournee gwiazdora. Nikt nie będzie tak irytował zdolnej tancerki jak zadufany Sheridan. Jednak tygodnie prób, niedostępność celebryty, odwaga tancerki i potajemne zwiedzanie największych i najpiękniejszych miast Europy w końcu zbliżą do siebie tę dwójkę. Livia dostrzeże w James'ie normalnego faceta i wreszcie odda mu swoje serce. Gdyby tylko wiedziała, że miłość zamiast uszczęśliwiać może niszczyć i sprawiać ból... 

Niedługo potem wszystko wywróciło się do góry nogami, cały mój świat. 
Nie miałam na to dużego wpływu. 
Próbowałam się opierać, walczyć z uczuciami, 
jakie we mnie narastały z dnia na dzień,
z tygodnia na tydzień. Miesiąc po miesiącu. 
Bezskutecznie. I w końcu przepadłam. 
Taniec był dla mnie wszystkim. 
Dopóki James nie wkroczył do mojego życia. 
(...) 
Byłam na niego zła, 
bo wykorzystał wobec mnie swój urok,
a nie miałam wystarczająco dużo siły, 
aby się na to uodpornić. 
Kiedyś to umiałam, 
jednak z każdym dniem spędzanym w jego towarzystwie ten mur, jaki utworzyłam wokół siebie, kruszył się i upadał . Codziennie po trochu. 

 

  Taniec i miłość. Czy jest wśród nas ktoś, kto nie ekscytowal się filmami muzycznymi : Step up, czy Just Dance?  Kto nie czekał na imponujące pokazy taneczne? Niech pierwsza rzuci kamieniem ta, która nie czekała na pierwszy pocałunek głównych bohaterów. Niejedna pewnie śniła o boskim ciele Channinga Tatuma ☺ Zatańczyć z nim chociaż jeden raz... 
 Layla Wheldon, a właściwie Sandra Sotomska, poszła o krok dalej i dodała do tego śpiew. I w ten sposób stworzyła idealne tło dla głównych aktorów swojego literackiego przedstawienia. 

 Czy jest to więc powieść tylko dla fanów tańca i śpiewu? Absolutnie nie. Przyznam szczerze, że po opisie spodziewałam się zupełnie czegoś innego - właśnie w typie wspomnianych wcześniej  filmów, gdzie taniec wypełniał w zasadzie ponad 90% fabuły. 
 U Sandry Sotomskiej taniec i śpiew ustąpiły miejsca... uczuciom. Całej skomplikowanej sieci uczuć. Od miłości, euforii, poprzez nienawiść i zawiść, aż do zwykłej sympatii. 
 Ma to oczywiście swoje plusy jak i minusy. 
 Z jednej strony jest to dobry sposób na lepsze "pokazanie" czytelnikowi skomplikowanych relacji bohaterów i praw jakim rządzi się bezlitosny show biznes, czy życie w blasku fleszy bez odrobiny prywatności. 
 Z drugiej zaś, czytelnik po zapoznaniu się z opisem nastawia się na eksplozję pasji i tańca. I w tej kwestii po ekscytującym początku może czuć się lekko rozczarowany. Może, ale musi. Na szczęście Wy, udając się w dniu premiery do księgarń,  już będziecie wiedzieć czego się po tej powieści spodziewać ☺


 Mnie do gustu bardzo przypadł styl Layli Wheldon.
Pomimo dość pokaźnego rozmiaru jak na debiut (co swoją drogą jest odważnym posunięciem) , powieść czytało mi się bardzo szybko. Lekkie pióro bez żadnych udziwnień to jest to, co lubię najbardziej. 
 Historia nie jest opowiedziana tylko z punktu widzenia ambitnej Livii, więc miałam okazję spojrzeć na wszystko również z innej perspektywy.  Autorka zadbała o to, abym ani przez chwilę nie nudziła się podróżując u boku bohaterów jej opowieści. Zwroty akcji w życiu tancerzy i piosenkarzy z każdą stroną podkręcaly atmosferę. Już nawet nie wspomnę o zakończeniu, które musiałam przeczytać dwa razy. W tak ogromnym byłam szoku! 
  Na szczęście to nie koniec tej historii.

 Co do bohaterów. Jednych polubiłam bardziej, innych mniej. Niektórzy stracili w moich oczach, by drudzy mogli zyskać. Część z nich zaakceptowałam od pierwszych stron, pozostali musieli sobie porządnie zapracować na moje zaufanie. Jak w życiu... 

 Nie jest oczywiście tak, że ta powieść jest bez skazy. Przed debiutująca autorką jeszcze wiele pracy. Tym bardziej, że już w swojej pierwszej książce ustawiła sobie poprzeczkę bardzo wysoko. Zastanawiam się nawet czy nie za wysoko. Bo w zasadzie poza drobnymi szczegółami nie mogę się do niczego przyczepić. 
 Ta powieść jest przemyślana w 100%. Tu nic nie jest kwestią przypadku, lecz doskonale ułożonego scenariusza.

Jak dla mnie debiutująca autorka, Sandra Sotomska, wykonała kawał dobrej roboty!


 Czy można kochać kogoś za bardzo? Czy miłość zamiast unosić w powietrzu może podcinać skrzydła? Czy można być ślepym widząc doskonale wszystko wokół? 
 Po prostu dance, sing and love, a sami  znajdziecie odpowiedź! 

/Ania. 

"Dance, sing, love. Miłosny układ"
Layla Wheldon (Sandra Sotomska) 
Wydawnictwo Editio Red 

Za egzemplarz recenzyjny dziękuję 
Wydawnictwu Editio Red 😘 😘 😘
Strona internetowa / Facebook.



niedziela, 6 sierpnia 2017

Czy warto czytać? - wpis gościnny

 Witam Was w to słoneczne,
niedzielne południe ⛅

 Dziś na blogu moim i Waszym gościem jest Kinga, autorka vloga Zaczytana Maniaczka, która podzieli się z nami swoim zdaniem na temat czy warto czytać? Zapraszam ☺


  Hej, witajcie

 Jako nałogowy czytelnik przeróżnych książek na pytanie „ Czy warto czytać?” zawsze odpowiadam „Tak, oczywiście!”. Nigdy nie rozumiałam ludzi, którzy twierdzą, ze „nie czytają bo i po co?” i jeszcze są z tego dumni. Serio?? Nawet mogę tu powiedzieć, ze nie bardzo chcę z takimi osobami utrzymywać jakąś znajomość. Nie twierdzę, że trzeba od razu czytać po 8 książek dziennie, ale bądźmy poważni 1 na tydzień to nie tak wiele, a jakie korzyści z tego są dla umysłu, słownictwa!
Zacznę od rozwijania wyobraźni. I nikt nigdy nie wmówi mi, że „Przecież można zobaczyć film, wyjdzie na to samo”, zawsze wtedy przed moimi oczami ‘staje’ ten obrazek :


  A także ten:


 Oba te obrazki pokazują jak wiele ‘traci się na treści’ oglądają tylko film ( i żeby nie było, że krytykuje oglądanie filmów, bo tak nie jest). Jestem może dziwną osobą, ale gdy mam do wyboru książka a film zawsze zaczynam od książki. Dzięki temu przy oglądaniu filmu mam swoje wyobrażenia bohaterów, miejsc a nie tylko to co mi chce przedstawić reżyser ( nie oszukujmy się film to wyobrażenie reżysera).
Dzięki temu, że czytam ( i rozwijam moją wyobraźnie) lepiej odbieram świat, zauważam więcej szczegółów, który wcześniej nie udało mi się dostrzec. A zdarza mi się też tak, ze niekiedy analizując jakaś sytuacje zastanawiam się co by zrobił  bohater mojej ulubionej książki/książek.
Kolejną korzyścią, którą ‘niesie’ za sobą czytanie książek jest rozbudowywanie swojego słownictwa. Zawsze podczas czytania spotka się słowo bądź słowa, których za bardzo znaczenia nie znamy, ale możemy je łatwo wywnioskować z kontekstu zdania, co np. powoduje, że takie słowo zapamiętam, a nie zdarzyło mi się coś takiego przy oglądaniu filmu czy serialu.


 Nie sposób nie wspomnieć tu też o rozwinięciu analitycznego myślenie. Jednak podczas czytania musisz ‘skupić swoją uwagę’ na danej sytuacji, danym miejscu co powoduję, że nasz umysł pobudza się do działania i więcej jesteś w stanie zapamiętać.
Nikt chyba nie zaprzeczy, że książki to wiedza, niekiedy wiedza to władza. Według mnie z każdej przeczytanej książki ‘wyciągamy’ jakieś informację, które mogą się nam kiedyś przydać. Wielu autorów książek opierają niektóre swoje historię na faktach, w miejscach rzeczywistych podając np. ich historię (jak powstały?, dlaczego? itp.) co można wykorzystać w rozmowach z innymi ludźmi i tzw. ‘zaszpanować’ swoją wiedzą (kto by nie chciał?)
No i dla mnie dość ważna korzyść z czytania książek: lepsza pamięć. Za czym stoi lepsza koncentracja, więcej można zapamiętać szczegółów. Osobiście zauważyłam, że odkąd czytam regularnie książki jestem w stanie zapamiętać więcej np. imiona nowo poznanych osób, z którymi kiedyś miałam problemy, albo jak dojść do nowo odnalezionego miejsca.

 Nikt mi nie wmówi, że czytanie jest staromodne i zanika. Dla mnie jest ono dość ważnym aspektem, życia i staram się ‘zarażać’ czytelnictwem każdego kogo mogę. Jest to bardzo zdrowe uzależnienie, bez negatywnych skutków ubocznych, bo jeden skutek widzę, ale dla mnie on jest jak najbardziej dobry, zauważanie i ignorowanie tzw. ‘debili’.
Pamiętajcie, dzięki książkom można przenieść się w dowolne miejsce nie wychodzą z domu ;)

 Pozdrawiam ;) Hej


 Zgadzacie się ze zdaniem Zaczytanej Maniaczki ? A może macie własną teorię na ten temat?

 Dziękuję Kindze za przygotowanie wpisu i za poświęcony czas, a Was zachęcam do dyskusji ☺

Dobrego dnia,
/Ania 😘

środa, 2 sierpnia 2017

"Przyszłość ma twoje imię" Elżbieta Rodzeń

 Wszystkie historie biorą się z życia... 



 Było zimno. Padał śnieg. Blanka weszła do sklepu. Dziś, po trzech latach od napadu, nawet nie pamięta, co wtedy chciała kupić. Jednak ten dzień na zawsze zmienił jej życie. 
 Mateusz nie miał łatwego życia. Po śmierci mamy jego życie zamieniło się w prawdziwe piekło. To było kilka lat temu. Dziś młody mężczyzna stara się stanąć na nogi. Pracuje, studiuje, pracuje. Ma plany, cele i marzenia. 
 Spotkanie tych dwojga młodych ludzi doprowadzi do prawdziwego trzęsienia ziemii w ich życiu. 
 Czy Blanka będzie w stanie zaufać Mateuszowi i zaakceptować jego przeszłość? 
 Czy Mateusz pozwoli wkraść się Blance do swojego serca i ogrzać je swoją miłością? 

Blanka : 
Kiedy patrzę na moją rodzinę, na znajomych, 
którzy już jakiś czas temu przestali być moimi znajomymi, mam wrażenie, 
jakbym była gdzieś za szybą. 
Ktoś dał mi karę, postawił w kącie, 
a ja nie mogę wrócić do zabawy. 
Nie mogę włączyć się do gry w życie. 
Stoję tylko obok i udaję, że 
robię to samo co oni. 
Moja terapeutka twierdzi, że 
długo tak nie wytrzymam, że 
powinnam się uwolnić. 
Tak jakby to zależało ode mnie. 
Jakbym w każdej chwili mogła zapomnieć. 


 Kiedy pierwszy raz przeczytałam opis tej powieści, byłam zachwycona. W ostatnim czasie coraz chętniej sięgam po powieści z gatunku new adult opowiadające o losach młodych ludzi dopiero wkraczających w dorosłe życie. Pierwsze miłości, poważne decyzje, trudne wybory, porażki. Wiedziałam, że najnowsza powieść Elżbiety Rodzeń na pewno przypadnie mi do gustu. 
 Jednak kiedy otrzymałam przesyłkę od Zysk i S-ka Wydawnictwo w pierwszej chwili się przeraziłam. 544 strony to potężny kawał literatury. Przestraszyłam się, że już w połowie będę porządnie wymęczona i jedyne o czym będę marzyć to zakończenie. Bo chociaż dobra książka składa się z podstawowych punktów takich jak : kuszący tajemniczością początek, potem spotkanie głównych bohaterów, wybuch miłości, obowiązkowo rozstanie i, w zależności od wyobraźni, mniej lub bardziej zaskakujące zakończenie, trzeba przecież w międzyczasie nadać bohaterom ludzkie cechy. Tchnąć w nich emocje i uczucia. Stworzyć im rodzinę, przyjaciół. Wykreować ich świat. Prace, uczelnie, park, każda ulicę. Odtworzyć przeszłość. Im dłuższa powieść, tym większą pomysłowością musi wykazać się autor. 
 W jaki więc sposób wypełnić kolejne strony życia postaci pomiędzy zwrotnymi momentami tak, aby czytelnik chciał jak najdłużej towarzyszyć bohaterom? Jeżeli tego nie wiecie lub planujecie napisać dłuższą (czyt. ponad 500 stronicową) powieść zapytajcie o to autorkę powieści Przyszłość ma twoje imię. Zrobiła to w tak dobrym stylu, że już po kilkunastu stronach przestałam kompletnie przejmować się gabarytem książki i marzyłam o jednym: aby koniec nigdy nie nastąpił. Chciałam dowiedzieć się jak najwięcej o Blance i Mateuszu. O ich przeszłości. Bardzo zainteresował mnie wątek młodszego brata Mateusza. Zaintrygował mnie nawet Igor, brat głównej bohaterki, mimo że na początku wydał mi się mało sympatycznym facetem. Pragnęłam jak najdłużej kroczyć u boku bohaterów. 

Mateusz :
To ona. Nigdy z nikim bym jej nie pomylił. 
Stoi niepewnie kilka metrów ode mnie.
Wygląda tak, jakby w każdej chwili 
była gotowa do ucieczki (...) 
Nieważne, że wtargnęła do mojego mieszkania. 
Tej dziewczynie pozwoliłbym absolutnie na wszystko. 
Dlatego nachodzi mnie myśl, że Monika miała rację.
To nie jest dziewczyna dla mnie
i powinienem trzymać się od niej z daleka. 


  To było moje pierwsze spotkanie z twórczością Elżbiety Rodzeń. Nie wiedziałam więc, czego się spodziewać. Na szczęście autorka pozytywnie mnie zaskoczyła, chociaż sama historia Blanki i Mateusza (opowiedziana z ich własnych perspektyw) nie jest wcale kolorowa. Mimo młodego wieku bohaterowie powieści Przyszłość ma twoje imię przeszli naprawdę wiele. Blanka musiała zmierzyć się z traumatycznymi wydarzeniami sprzed trzech lat. Mateusz z kolei w wieku piętnastu lat wziął na swoje barki obowiązki, które mogłyby przerosnąć niejednego dorosłego. Nic dziwnego, że w pewnym momencie nie był w stanie sobie poradzić. Pogubić się jest bardzo łatwo.


 Ta powieść, wbrew pozorom i przypisanemu jej gatunkowi, nie jest tylko dla młodych ludzi rozpoczynających studenckie życie, czy podejmujących pierwszą pracę. Nie jest to historia tylko dla osób wchodzących w nowy, dorosły etap życia. 
 Bez względu na wiek, płeć, wyznanie, czy kolor skóry, każdy ma prawo do miłości i...  przyszłości.
 I tylko od nas samych zależy, jaka ona będzie. 

Pamiętaj o tym, co najważniejsze. 
Zacznij od nowa. 
Twoja przyszłość jest biała jak śnieg. 



/Ania. 

"Przyszłość ma twoje imię"
Elżbieta Rodzeń 
Zysk i S-ka Wydawnictwo 

Za egzemplarz recenzyjny dziękuję 
 😘 😘 😘






  

Podsumowanie miesiąca + lipcowy stosik

 Czyli top4 lipca + jakie książki dołączyły do mojej biblioteczki ☺



 W tym miesiącu postanowiłam zrobić podsumowanie miesiąca w trochę innej formie. 
 Ci, co śledzą blogowy fanpage wiedzą, że co miesiąc to właśnie tam publikowałam wszystkie wpisy z konkretnego miesiąca. Dodatkowo zdradzałam, które recenzje cieszyły się największym zainteresowaniem. 
 W tym miesiącu forma będzie troszkę inna (zobaczymy, czy się sprawdzi). 
 Przedstawię Wam top4 miesiąca (pewnie dziwi Was, dlaczego nie trzy? Otóż okazało się, że to nie recenzja cieszyła się największym zainteresowaniem na blogu, ale o tym za chwilę) oraz pokaże Wam książki, które dotarły do mnie w zeszłym miesiącu. 
 Gotowi? Więc zaczynamy ☺

  Top4 lipca

 Miejsce 4
"Powiem ci, kim jesteś"
Danuta Pytlak 
Zysk i S-ka Wydawnictwo
Recenzja Kliknij tutaj.

 Miejsce 3
"Jak feniks z popiołów"
Greta Gulsen 
Wydawnictwo Czarna Kawa 
Patronat medialny 
Książkowych Podróży Panny A ☺
Recenzja Kliknij tutaj.


 Miejsce 2
"Bilet do szczęścia"
Beata Majewska 
Wydawnictwo Książnica 
Recenzja Kliknij tutaj.


 Miejsce 1
Maska na oczy Hot Eyes Steam 
od ambasadorka-kosmetyczna.pl
Moja opinia Kliknij tutaj.



  Lipcowy stosik 

 Na początku pokażę Wam dwie książki, z których jestem szczególnie dumna ☺
Moje patronaty medialne ❤
 "Wizaż śmierci" Ewy Dudziec Recenzja tutaj
 i "Jak feniks z popiołów" Grety Gulsen.






   A teraz czas na pozostałe lipcowe egzemplarze 

"Nie widując gwiazd"
Agata Piechota
Egzemplarz recenzyjny od Zysk i  S-ka Wydawnictwo 
Recenzja w przyszłym tygodniu ☺

"Przyszłość ma twoje imię"
Elżbieta Rodzeń
Egzemplarz recenzyjny od Zysk i S-ka Wydawnictwo
Recenzja pojawi się jeszcze dziś ☺

"Dance, sing, love"
Layla Wheldon
Egzemplarz recenzyjny od Editio Red
Recenzja jeszcze w tym tygodniu ☺

"Wernisaż"
Oskar Salwa
Egzemplarz recenzyjny od
Wydawnictwa Lira
Recenzja Kliknij tutaj

"Przebudzenie Lukrecji"
Laura Adori
Egzemplarz recenzyjny od
Wydawnictwa Lira
Recenzja Kliknij tutaj

"Nie do wiary"
Zuzanna Jędrzejewska
Nagroda w konkursie #czytampolskie
od www.ravelo.pl

"Rosół z kury domowej"
Natasza Socha
Zakup własny

"Zamek Griffith'ów"
Ewa Kiniorska
Egzemplarz recenzyjny od autorki.
Recenzja Kliknij tutaj

 W lipcu otrzymałam również kilka ebookow do recenzji od Wydawnictwa Psychoskok, m.in.
"Bądź czujna" Pauli Bartkowicz (recenzja kliknij tutaj) oraz "Trylogię ciszy" Alicji Masłowskiej - Burnos (recenzja zbiorcza wszystkich trzech tomów na początku przyszłego tygodnia) ☺

 Uff, to by było na tyle ☺
Czytaliście prezentowane przeze mnie książki?
Macie w planach?
Koniecznie dajcie znać ☺

 Dobrego dnia, Ania 😘

"Pierścionek z cyrkonią" Krzysztof Piotr Łabenda

Recenzja patronacka.   W " Pierścionku z cyrkonią" 💍 Krzysztof Piotr Łabenda odpowiada na pytanie : Czy można przez całe...