niedziela, 24 marca 2019

"PLANTACJA" - DARMOWE OPOWIADANIE

"PLANTACJA" 
- opowiadanie. 

PROLOG


Be­re­ni­ka po raz ostat­ni wi­dzia­ła swo­je­go ojca w dniu jej siód­mych uro­dzin. Obu­dził ją o brza­sku i oświad­czył, ze oto czas na przy­go­dę życia. I tak wła­śnie się stało. Tata za­brał ją w tyle nie­sa­mo­wi­tych miejsc, że póź­nym wie­czo­rem, kiedy wró­ci­li do domu, świe­żo upie­czo­na sied­mio­lat­ka smacz­nie już spała.

Dziew­czyn­ka za­po­mnia­ła wtedy na chwi­lę o gorz­kich sło­wach ojca, które padły w roz­mo­wie z mamą kilka dni wcze­śniej. Wtedy to Be­re­ni­ka usły­sza­ła, jak jej uko­cha­ny tatuś wy­krzy­czał, że ża­łu­je, że nie ma syna, który mógł­by być jego god­nym na­stęp­cą w po­szu­ki­wa­niu praw­dy. Be­re­ni­ka nie miała po­ję­cia, o jaką praw­dę cho­dzi, ale spra­wi­ło jej to nie­wy­po­wie­dzia­ną przy­krość. Czyż­by oj­ciec jej nie ko­chał, bo była dziew­czyn­ką? Pra­gnę­ła go o to za­py­tać wprost, ale wtedy wy­szło­by na jaw, że pod­słu­chi­wa­ła, a tego w domu Ci­choc­kich pod żad­nym po­zo­rem nie można było robić.

Kiedy kilka dni póź­niej, dzień po jej uro­dzi­nach, Jerzy Ci­choc­ki znik­nął, ma­rzy­ła tylko o tym, aby wró­cił do domu. Obie­ca­ła sobie, że za wszel­ką cenę udo­wod­ni mu, że jest go godna. Z upły­wem czasu obraz ojca we wspo­mnie­niach córki sta­wał się coraz bled­szy, a dawną de­ter­mi­na­cję za­stę­po­wa­ła wście­kłość i wro­gość. Jak on mógł zo­sta­wić je same?!

Wszyst­ko wró­ci­ło, gdy jako szes­na­sto­lat­ka za­fa­scy­no­wa­na dzia­ła­nia­mi eko­lo­gów, w ta­jem­ni­cy przed mamą i jej nowym fa­ce­tem za­bra­ła się za za­sa­dze­nie w ogro­dzie kilku drze­wek, na które wy­da­ła całe swoje kie­szon­ko­we. Na­tknę­ła się wtedy na ta­jem­ni­czą skrzy­nię z, jak się póź­niej oka­za­ło, prze­ra­ża­ją­cą, ale jed­no­cze­śnie fa­scy­nu­ją­cą za­war­to­ścią. Po za­po­zna­niu się z ukry­ty­mi tam ar­ty­ku­ła­mi i no­tat­ka­mi ojca, Be­re­ni­ka przy­się­gła sobie, że bez wzglę­du na wszyst­ko do­koń­czy jego dzie­ło i lu­dzie po­zna­ją praw­dę. A on, gdzie­kol­wiek wtedy bę­dzie, bę­dzie z niej dumny.





CZĘŚĆ I


18 kwiet­nia 2018



– Je­steś ab­so­lut­nie pewna, że to dobra de­cy­zja? – Oliw­ka wy­raź­nie mar­twi­ła się o swoją naj­lep­szą przy­ja­ciół­kę.

– To je­dy­na słusz­na de­cy­zja. Prze­cież wiesz, że muszę to zro­bić, w prze­ciw­nym razie już za­wsze będę żyła z po­czu­ciem winy, że mi się nie udało. Ba! Że nawet nie spró­bo­wa­łam.

– Nie obraź się, ale nawet nie masz pew­no­ści, że twój oj­ciec żyje.

– Wiem, ale teraz nie robię już tego tylko dla niego, ale też i dla sie­bie.

– Twój wybór, ale uwa­żam, że mimo wszyst­ko po­win­naś po­wie­dzieć pani Be­acie o swo­ich pla­nach.

– Pew­nie masz rację, ale nie chcę jej zra­nić.

Pokój, w któ­rym dys­ku­to­wa­ły dziew­czy­ny wy­peł­nił się gło­śnym śmie­chem Oli­wii.

– Wiesz, że cię ko­cham i wspie­ram, cho­ciaż kom­plet­nie tego nie ro­zu­miem, ale nie pieprz mi tu głu­pot o zra­nie­niu matki, bo mnie się wy­da­ję, że jej nie zra­nisz, a do­bi­jesz, kiedy zo­rien­tu­je się, że po kry­jo­mu dałaś nogę, zu­peł­nie jak twój stary.

– Może po pro­stu je­stem takim samym tchó­rzem, jak on? – Be­re­ni­ka wy­raź­nie po­smut­nia­ła. – Czemu to spo­tka­ło aku­rat mnie?



Kilka go­dzin póź­niej



– Nie mogę w to uwie­rzyć! Po pro­stu nie mogę! Jak mo­żesz mi to robić?! – Beata była wstrzą­śnię­ta tym, czego przed chwi­lą do­wie­dzia­ła się od córki.

– Mamo, pro­szę, nie płacz. – Be­re­ni­ka pró­bo­wa­ła uspo­ko­ić matkę.

– A po­my­śla­łaś, że mo­żesz nie wró­cić? Co wtedy bę­dzie?

– Masz Wik­to­ra i mło­de­go. Po­ra­dzi­cie sobie beze mnie.

– Wiesz, co w tym wszyst­kim jest naj­gor­sze? – Beata zbli­ży­ła się do córki. – Że nie mam prawa ci tego za­bro­nić.

Dziewczyna z czułością popatrzyła na matkę.
Chociaż doskonale wiedziała, że sprawia matce przykrość, nie widziała w tamtej chwili innego rozwiązania. Od dnia, w którym znalazła notatki ojca minęło już dziesięć długich lat. Dziesięć lat, w trakcie których robiła wszystko, aby móc wyruszyć w najważniejszą podróż w życiu. 
Wreszcie nadszedł ten czas. 

– Dzię­ki mamuś. – Be­re­ni­ka mocno przy­tu­li­ła swoją matkę.

– Kiedy wy­la­tu­jesz?

– W na­stęp­ny pią­tek. Wszyst­ko już mamy za­ła­twio­ne.

 W po­ko­ju za­pa­no­wa­ła nie­zręcz­na cisza.

– My? – Beata była za­sko­czo­na.

– To­masz leci ze mną. Uznał, że tak bę­dzie bez­piecz­niej.

– Jeden roz­sąd­ny. – Prych­nę­ła star­sza Ci­choc­ka.

– Mamo, ja… czuję, że muszę to zro­bić. Do­sko­na­le wiem, że masz mnie za wa­riat­kę, zresz­tą cał­kiem słusz­nie, ale wiem, że je­stem już bli­sko i nie mogę się wy­co­fać.

– Có­recz­ko…

– Nie prze­ry­waj mi. – Be­re­ni­ka nie dała matce dojść do głosu. – Zro­zum. Wtedy, zanim tata nas zo­sta­wił, sły­sza­łam waszą roz­mo­wę. To, jak mówił, że wo­lał­by mieć syna rów­nież. Kiedy znik­nął, każ­de­go dnia mo­dli­łam się pro­sząc Boga, żeby wró­cił. Chcia­łam udo­wod­nić mu, że je­stem go godna. Że nie musi się mnie wsty­dzić. Potem z każ­dym dniem byłam na niego coraz bar­dziej wście­kła. A potem na cie­bie, bo uło­ży­łaś sobie życie z Wik­to­rem i uro­dzi­łaś Tymka. Kiedy od­kry­łam to wszyst­ko zro­zu­mia­łam, że tata zo­sta­wił to po coś. Nie po­my­śla­łaś, że może ktoś go zmu­sił do wy­jaz­du? Może nie miał in­ne­go wy­bo­ru, bo chciał nas chro­nić?

– Ko­cha­nie, wiem, że tak samo jak twój oj­ciec wie­rzysz w te wszyst­kie teo­rie spi­sko­we, ale…

– Mamo, jakie teo­rie? To jest fakt! Na­praw­dę uwa­żasz, że je­ste­śmy tutaj sami?

– Nie. – Sta­now­czość matki za­sko­czy­ła Be­re­ni­kę. – Wcale tak nie uwa­żam. Wręcz prze­ciw­nie. To je­dy­na kwe­stia, w któ­rej się z tobą zga­dzam. Też uwa­żam, że gdzieś tam jest ja­kieś życie. Nie wiem, czy fak­tycz­nie są bar­dziej roz­wi­nię­ci od nas, czy może boją się nas rów­nie mocno, jak my ich. Ale to nie jest powód, dla któ­re­go masz na­ra­żać wła­sne życie.

– Ale ja to muszę zro­bić, nie ro­zu­miesz? Ina­czej osza­le­ję.

– A co potem? – Be­acie pu­ści­ły nerwy. – Ob­wie­ścisz świa­tu, że ko­smi­ci ist­nie­ją? Że żyją wśród nas i nas in­wi­gi­lu­ją? A może, że je­ste­śmy tylko nic nie­zna­czą­cą plan­ta­cją ni­cze­go nie­świa­do­mych nie­wol­ni­ków?

– Ale… skąd ty to wszyst­ko wiesz?

– Prze­glą­da­łam te wasze no­tat­ki. Twoje i ojca. Nie uwa­żasz, że zbyt wiele w nich roz­bież­no­ści?

– Dla­te­go wła­śnie chcę tam po­le­cieć i roz­wiać wresz­cie wszyst­kie wąt­pli­wo­ści.

– I wy­wo­łać chaos? Zda­jesz sobie spra­wę z tego, co by się stało, gdyby lu­dzie po­zna­li praw­dę, ja­ka­kol­wiek ona jest? Po kolei upa­da­ły­by wszyst­kie pań­stwa i re­li­gię. Lu­dzie wpa­dli­by w nie­wy­obra­żal­ną pa­ni­kę. Na­stą­pił­by ko­niec świa­ta!

– Mamo, a nie uwa­żasz, że może mie­li­by­śmy szan­sę zy­skać tro­chę czasu, aby się przy­go­to­wać?

– Na co? Na co, do cho­le­ry?! Na wojnę?

– Nie wiem. Ale wie­rzę, że na­stą­pi jakiś prze­łom i wresz­cie mi się uda od­kryć coś zna­czą­ce­go.

– Gówno od­kry­jesz! Ubz­du­ra­łaś sobie tak samo jak twój po­pier­do­lo­ny oj­ciec, że je­ste­śmy oszu­ki­wa­ni przez wła­dze. Że ko­smi­ci ist­nie­ją i pew­ne­go dnia wrócą po swoją wła­sność. Że macie czas, aby wszyst­kich ostrzec. I co potem? Scho­wa­cie się do schro­nów? Je­że­li nawet jest tak, jak uwa­ża­cie, chuj wam da ostrze­że­nie ludzi. Je­że­li obca cy­wi­li­za­cja jest na tyle roz­wi­nię­ta, to po­za­bi­ja­ją nas nim zdą­ży­my się obej­rzeć. – Be­re­ni­ka była zszo­ko­wa­na wy­bu­chem matki. – Rób, co chcesz, ale nie licz na moje zro­zu­mie­nie. Nie po­tra­fię spo­koj­nie pa­trzeć, jak moja córka sama ska­zu­je się na pewną śmierć.

Po tych sło­wach Beata opu­ści­ła pokój córki. Wie­dzia­ła, że bez wzglę­du na to, co powie, i tak jest na stra­co­nej po­zy­cji.



27 kwiet­nia 2018



Zaraz po prze­bu­dze­niu Beata do­strze­gła wia­do­mość po­zo­sta­wio­ną przez córkę na sa­mo­przy­lep­nej kar­tecz­ce – PRZE­PRA­SZAM. Ci­choc­ka zdała sobie spra­wę, że wła­śnie stra­ci­ła uko­cha­ną córkę.



Mimo wcze­snej pory, dzień był wy­jąt­ko­wo cie­pły. Po do­tar­ciu na lot­ni­sko Be­re­ni­ka i To­masz już byli zmę­cze­ni, a cze­ka­ła ich jesz­cze od­pra­wa i wie­lo­go­dzin­ny lot za ocean. Do­dat­ko­wo dziew­czy­na w nocy nie zmru­ży­ła oka, przez co była w wy­jąt­ko­wo pod­łym na­stro­ju. Do­brze, że miała u boku opa­no­wa­ne­go chło­pa­ka.

Be­re­ni­ka po­zna­ła To­ma­sza trzy lata wcze­śniej, kiedy to dzię­ki sta­re­mu zna­jo­me­mu ojca tra­fi­ła do taj­ne­go sto­wa­rzy­sze­nia osób za­fa­scy­no­wa­nych po­za­ziem­ską cy­wi­li­za­cją. Jako nowa miała tak wiele pytań, że szyb­ko zna­la­zła się w cen­trum uwagi. Po kilku ty­go­dniach zro­zu­mia­ła, że wśród tych wszyst­kich dzi­wa­ków wresz­cie mogła być w 100% sobą. Na­resz­cie nikt nie pa­trzył na nią jak na wa­riat­kę. Wręcz prze­ciw­nie, każdy słu­chał jej z uwagą, tłu­ma­czył, dys­ku­to­wał, wy­mie­niał się po­glą­da­mi. Nor­mal­ni lu­dzie spie­szy­li się po pracy do domów, na różne spo­tka­nia. Do mężów, żon, ro­dzin, czy zna­jo­mych. Be­re­ni­ka spie­szy­ła się do przy­ja­ciół.

Na po­cząt­ku nie zwró­ci­ła szcze­gól­nej uwagi na To­ma­sza, który bar­dzo rzad­ko za­bie­rał głos. Był ra­czej ci­chym, acz­kol­wiek bar­dzo uważ­nym ob­ser­wa­to­rem. Dziew­czy­na wie­dzia­ła o nim tylko tyle, że wy­cho­wy­wa­ła go matka, która tra­fi­ła do za­kła­du za­mknię­te­go po tym, jak rze­ko­mo zo­sta­ła upro­wa­dzo­na przez ob­cych. To­masz twier­dził, że po pro­stu zwa­rio­wa­ła po śmier­ci jego ojca, ale chło­pak za­fa­scy­no­wa­ny te­ma­tem ob­cych po­sta­no­wił po­głę­bić swoją wie­dzę. Tak tra­fił do sto­wa­rzy­sze­nia.

Kiedy po kilku ty­go­dniach Be­re­ni­ka po­szu­ki­wa­ła to­wa­rzy­sza do wy­pra­wy śla­da­mi osób, które twier­dzi­ły, że prze­ży­ły spo­tka­nie z ko­smi­ta­mi, zna­la­zła kom­pa­na wła­śnie w To­ma­szu, który oka­zał się nie tylko wspa­nia­łym to­wa­rzy­szem, ale też i in­try­gu­ją­cym męż­czy­zną. Wy­pra­wa za­koń­czy­ła się po­raż­ką, bo albo wspo­mnia­ne przez ojca w no­tat­kach osoby już nie żyły, albo tam nie miesz­ka­ły, albo nie chcia­ły z nimi roz­ma­wiać. Mimo to Be­re­ni­ka czuła się szczę­śli­wa, bo zna­la­zła wresz­cie męż­czy­znę, który ją ro­zu­miał. Co wię­cej, po­dzie­lał jej dziw­ne hobby. Razem two­rzy­li duet ide­al­ny.

Nie była więc za­sko­cze­niem de­cy­zja To­ma­sza o jego wy­lo­cie razem z Be­re­ni­ką. Wie­dział do­sko­na­le, że nie puści swo­jej dziew­czy­ny samej. Co­kol­wiek tam na nich cze­ka­ło, przej­dą przez to razem.



20 czerw­ca 2018



Wresz­cie im się udało. Od­na­leź­li kom­pleks woj­sko­wy na gra­ni­cy sta­nów Wa­szyng­ton i Ore­gon. Na po­cząt­ku byli prze­ko­na­ni, że to tak zwany Pa­ci­fic Nor­th­west, o któ­rym czy­ta­li w necie, ale to miej­sce było usy­tu­owa­ne bar­dziej na pół­noc. We­dług sa­te­li­ty nic szcze­gól­ne­go tam nie było.

Od przy­lo­tu do Sta­nów Zjed­no­czo­nych Ame­ry­ki Pół­noc­nej mi­nę­ły już dwa mie­sią­ce. W tym cza­sie Be­re­ni­ka i To­masz po­dró­żo­wa­li po całym kraju od­wie­dza­jąc osoby, które na wła­snej skó­rze prze­ko­na­ły się, do czego zdol­ni są ko­smi­ci. Jedne roz­mo­wy były bar­dziej owoc­ne, inne oka­zy­wa­ły się kom­plet­nie bez­u­ży­tecz­ne. Be­re­ni­ka cie­szy­ła się, że ma u boku męż­czy­znę, przy któ­rym może czuć się bez­piecz­nie, bo­wiem nie­któ­re spo­tka­nia były na­praw­dę nie­bez­piecz­ne. Nie­raz z Tom­kiem za­sta­na­wia­li się, czy wa­riac­two na­po­tka­nych na ich dro­dze osób wy­ni­ka z trau­ma­tycz­nych do­świad­czeń ja­kich do­zna­li w trak­cie spo­tkań z przed­sta­wi­cie­la­mi obcej cy­wi­li­za­cji, czy ra­czej z wro­dzo­nych za­bu­rzeń psy­chicz­nych, a rze­ko­me po­rwa­nia przez nie­zi­den­ty­fi­ko­wa­ne obiek­ty la­ta­ją­ce były tylko wy­two­rem ich cho­rej wy­obraź­ni.

Mimo tego z każ­dym dniem na­dzie­je na po­wo­dze­nie "misji" ma­la­ły, bo wy­pra­wy w rejon, o któ­rym pisał Jerzy Ci­choc­ki, za każ­dym razem koń­czy­ły się fia­skiem. Prze­mie­rza­li nie­zli­czo­ne ki­lo­me­try pust­ko­wi, bez żad­ne­go efek­tu. Mło­dzi mar­twi­li się, że będą mu­sie­li odło­żyć swoje "śledz­two" w cza­sie, bo­wiem zapas go­tów­ki po­wo­li się koń­czył, a oni prze­cież mu­sie­li za coś żyć.

A teraz, po dwóch mie­sią­cach peł­nych wy­rze­czeń wresz­cie zna­leź­li to, czego szu­ka­li. Ta­jem­ni­czy kom­pleks woj­sko­wy był na wy­cią­gnię­cie ręki. Teraz po­trze­bo­wa­li już tylko kon­kret­ne­go planu. Być może, gdyby wie­dzie­li, że w bazie już na nich cze­ka­ją, w porę by się wy­co­fa­li. Jed­nak ni­cze­go nie­świa­do­mi, Be­re­ni­ka i To­masz sami pcha­li się w pasz­czę bez­li­to­sne­go po­two­ra.



3 lipca 2018



Be­re­ni­ka i To­masz po raz setny tego dnia ana­li­zo­wa­li mapę, którą w ciągu kilku ostat­nich dni opra­co­wa­li na pod­sta­wie wła­snych ob­ser­wa­cji. W gło­wach mieli dzie­siąt­ki róż­nych pla­nów do­sta­nia się do bazy, jed­nak po wielu burz­li­wych dys­ku­sjach do­szli wresz­cie do po­ro­zu­mie­nia, że naj­lep­szym roz­wią­za­niem bę­dzie po pro­stu dać się zła­pać. Po­mysł był ry­zy­kow­ny, acz­kol­wiek praw­do­po­dob­nie sku­tecz­ny. Oba­wia­li się, że pró­bu­jąc wtar­gnąć na siłę na pil­nie strze­żo­ny przez uzbro­jo­nych po zęby żoł­nie­rzy teren, mogą zo­stać za­strze­le­ni. Uda­wa­nie za­gu­bio­nych i zdez­o­rien­to­wa­nych tu­ry­stów wy­da­wa­ło im się przy­sło­wio­wym strza­łem w dzie­siąt­kę. Naj­wyż­szej zo­sta­ną prze­gna­ni.

Na­stęp­ne­go dnia o świ­cie wy­ru­szy­li w drogę. Po dwóch go­dzi­nach byli już na miej­scu. Zdzi­wił ich fakt, że tym razem obiekt nie jest chro­nio­ny tak pil­nie, jak zwy­kle. Za­uwa­ży­li tylko dwóch żoł­nie­rzy przy bra­mie wjaz­do­wej i kilku uzbro­jo­nych męż­czyzn koło, we­dług ich usta­leń, głów­ne­go ga­ra­żu. Jeden męż­czy­zna stał też na wieży ob­ser­wa­cyj­nej, ale scho­wa­ni za drze­wa­mi, byli dla niego nie­wi­docz­ni.

Po ponad go­dzin­nej ob­ser­wa­cji byli pewni, że nikt nie wjeż­dżał do kom­plek­su, ani też go nie opusz­czał. Cóż, byli w błę­dzie.

– Po­win­ni­śmy już iść. – To­masz chwy­cił Be­re­ni­kę za rękę.

– Jasne. Kurde, strasz­nie się boję.

– Ja też, ale od­wrót nie wcho­dzi już w drogę. Zro­bi­my to teraz, albo nigdy.

– Wiem. Po pro­stu mar­twię się, że coś pój­dzie nie tak i już wię­cej cię nie zo­ba­czę. – Dziew­czy­na po­ło­ży­ła głowę na ra­mie­niu chło­pa­ka.

– Spo­koj­nie. Bez wzglę­du na wszyst­ko, je­steś dla mnie naj­waż­niej­sza. Nigdy o tym nie za­po­mi­naj. I o na­szym noc­nym po­że­gna­niu też pa­mię­taj. – To­masz uśmiech­nął się do Be­re­ni­ki. – A teraz ru­szaj­my. Nie trać­my czasu.

Be­re­ni­ka po­ki­wa­ła głową, po­ca­ło­wa­ła To­ma­sza, po czym za­czę­ła zbie­rać się do drogi, gdy nagle usły­sza­ła huk ude­rze­nia i uj­rza­ła To­ma­sza upa­da­ją­ce­go bez­wład­nie na zie­mię. Nim i ona zo­sta­ła ogłu­szo­na, zdą­ży­ła od­wró­cić głowę i spoj­rzeć w oczy sto­ją­ce­mu przed nią męż­czyź­nie. Potem usły­sza­ła jesz­cze tylko "witaj, có­recz­ko" i wszę­dzie za­pa­dła ciem­ność.


CZĘŚĆ II


Be­re­ni­ka z tru­dem unio­sła cięż­kie po­wie­ki i ro­zej­rza­ła się po sali, która do złu­dze­nia przy­po­mi­na­ła szpi­tal­ną. Świa­tło ja­rze­nió­wek ra­zi­ło ją w oczy, a głowę roz­sa­dzał nie­zno­śny ból. Z ca­łych sił pró­bo­wa­ła się pod­nieść, ale z prze­ra­że­niem od­kry­ła, że za­rów­no jej ręce, jak i nogi są przy­wią­za­ne do łóżka gru­by­mi, skó­rza­ny­mi pa­sa­mi. Ze stra­chu za­czę­ło bra­ko­wać jej po­wie­trza.

Po chwi­li usły­sza­ła ciche skrzyp­nię­cie otwie­ra­nych drzwi. Do po­ko­ju we­szła ko­bie­ta. Ubra­na była w le­kar­ski kitel. Be­re­ni­ka chcia­ła coś po­wie­dzieć, ale z jej gar­dła nie wy­do­by­ły się żadne dźwię­ki. Ko­bie­ta spoj­rza­ła na dziew­czy­nę, po­mo­gła zwil­żyć jej usta i po kilku se­kun­dach opu­ści­ła salę.

Po kilku mi­nu­tach dziew­czy­na znów usły­sza­ła dźwięk otwie­ra­nych drzwi. Tym razem jed­nak do po­ko­ju wszedł męż­czy­zna łu­dzą­co po­dob­ny do jej ojca, ale zde­cy­do­wa­nie wyż­szy i o wiele po­tęż­niej­szy, niż go za­pa­mię­ta­ła. Gość wziął krze­sło sto­ją­ce pod ścia­ną i usiadł na nim bli­sko łóżka. Po­pa­trzył na Be­re­ni­kę nie­zwy­kle orze­cho­wy­mi ocza­mi. Jej ocza­mi. Teraz już dziew­czy­na nie miała wąt­pli­wo­ści, że sie­dzi przed nią Jerzy Ci­choc­ki. Jej oj­ciec.

– No, no, no. – Ode­zwał się po chwi­li. – Muszę przy­znać, że cię nie do­ce­nia­łem. Do ostat­niej chwi­li byłem prze­ko­na­ny, że się wy­co­fa­cie. 

Be­re­ni­ka chcia­ła krzy­czeć, ale po­twor­ny ucisk, który czuła w klat­ce pier­sio­wej, sku­tecz­nie jej to unie­moż­li­wiał. Męż­czy­zna kon­ty­nu­ował.

– Nie martw się, już wkrót­ce od­zy­skasz głos. A teraz jesz­cze sobie smacz­nie po­śpij.

Męż­czy­zna wstał, wziął ze stołu strzy­kaw­kę, po czym za­apli­ko­wał jej za­war­tość w rękę Be­re­ni­ki. Po chwi­li dziew­czy­na od­pły­nę­ła.

To, co dzia­ło się w ciągu kilku na­stęp­nych dni, było dla dziew­czy­ny praw­dzi­wym kosz­ma­rem. Be­re­ni­ka przez więk­szość czasu nie wie­dzia­ła, co jest praw­dą, a co wy­two­rem jej wy­obraź­ni. W chwi­lach gdy dzia­ła­nie sub­stan­cji stale wtła­cza­nych do jej or­ga­ni­zmu ma­la­ło, po­wra­ca­ło wspo­mnie­nie To­ma­sza. Gdzie on teraz był? Co mu ro­bi­li? Czy w ogóle jesz­cze żył? Ci­choc­ka była zroz­pa­czo­na; wie­dzia­ła, że ktoś pró­bu­je ma­ni­pu­lo­wać jej umy­słem, ale nie miała siły się temu prze­ciw­sta­wić.

A potem ktoś po­da­wał jej ko­lej­ną por­cję leków i przy­cho­dzi­li ONI – wszy­scy ci, o któ­rych pisał jej oj­ciec. Anun­na­ki, Sza­rzy, Rep­ti­lia­nie. Cią­gle i cią­gle. Przy­glą­da­li się jej, do­ty­ka­li, tor­tu­ro­wa­li, mimo że po prze­bu­dze­niu nie miała żad­nych wi­docz­nych śla­dów.

Naj­bar­dziej jed­nak prze­ra­ża­ły ją od­wie­dza­ją­ce ją czar­no­okie dzie­ci, które we­dług nie­któ­rych były hy­bry­do­wy­mi dzieć­mi ob­cych ma­ją­cy­mi zdol­no­ści hip­no­tycz­ne. Za­wsze przy­cho­dzi­ły do niej po­je­dyn­czo, ubra­ne w czar­ne bluzy, z kap­tu­ra­mi za­ło­żo­ny­mi na głowy. Mogły mieć dzi­sięć, góra dwa­na­ście lat. Sia­da­ły bez­gło­śnie na krze­śle i za­sty­ga­ły w bez­ru­chu. A potem nagle spo­glą­da­ły na nią tymi swo­imi de­mo­nicz­ny­mi ocza­mi. Be­re­ni­ka spa­ra­li­żo­wa­na stra­chem za każ­dym razem za­czy­na­ła się dusić. Łzy gru­by­mi kro­pla­mi spły­wa­ły po jej po­licz­kach. W środ­ku czuła ogień, który palił każdy cen­ty­metr jej ciała. W gło­wie ro­dzi­ły się prze­ra­ża­ją­ce wizje końca świa­ta. A potem nagle dzie­ci wsta­wa­ły i szyb­ko opusz­cza­ły pokój.

Dziew­czy­na miała wra­że­nie, że sta­cza się w ot­chłań sza­leń­stwa.



Sier­pień 2018



– Halo, Be­re­ni­ka, sły­szysz mnie? Otwórz oczy.

Be­re­ni­ka unio­sła po­wo­li po­wie­ki i uj­rza­ła tę samą ko­bie­tę, która była u niej już wcze­śniej.

– Jak się czu­jesz? Chce ci się pić?

Dziew­czy­na lekko kiw­nę­ła głową. Ko­bie­ta po­mo­gła jej uga­sić pra­gnie­nie.

– Je­stem Me­ghan. Będę się tobą opie­ko­wać w naj­bliż­szym cza­sie. Teraz podam ci śro­dek prze­ciw­bó­lo­wy, a potem po­mo­gę ci usiąść. Jutro przyj­dzie tu twój oj­ciec, do­brze by­ło­by gdy­byś była w jak naj­lep­szej for­mie.

Be­re­ni­ce było tak na­praw­dę wszyst­ko jedno, co się z nią sta­nie. Mo­gła­by nawet umrzeć. Nie mu­sia­ła­by wtedy przez to wszyst­ko prze­cho­dzić. Ro­bi­ła jed­nak wszyst­ko, jak na au­to­ma­cie, o co pro­si­ła ją jej opie­kun­ka.

Po go­dzi­nie wszedł do po­ko­ju męż­czy­zna trzy­ma­ją­cy w dło­niach tacę pełną je­dze­nia. Na ten widok Be­re­ni­ka od­ru­cho­wo zwy­mio­to­wa­ła.

– Spo­koj­nie, nic się nie stało. – Me­ghan po­de­szła do dziew­czy­ny. – Zo­ba­czysz, z każ­dym dniem bę­dzie tylko le­piej. Już wkrót­ce wróci ci ape­tyt.

Ko­bie­ta jesz­cze przez chwi­lę krzą­ta­ła się po po­ko­ju. Potem znów wstrzyk­nę­ła coś Be­re­ni­ce i wy­szła z po­ko­ju. Dziew­czy­na szyb­ko za­pa­dła w nie­spo­koj­ny sen. Śniła o To­ma­szu. Nie były to dobre sny.



Na­stęp­ne­go dnia z za­po­wie­dzia­ną wi­zy­tą przy­szedł do niej Jerzy. Od razu kazał jej wstać i iść za nim. Dziew­czy­na nie bez trudu pod­nio­sła się z łóżka. Idąc za ojcem wy­szła na ko­ry­tarz. Na jed­nej ze ścian wi­sia­ło ogrom­ne lu­stro. Prze­ra­zi­ło ją to, co w nim uj­rza­ła. Po­skle­ja­ne włosy, pod­krą­żo­ne oczy, tru­pio­bla­da cera i za­pad­nię­te po­licz­ki. Be­re­ni­ka była cie­niem samej sie­bie.

– Rusz się, nie mamy ca­łe­go dnia. – Ci­choc­ki był wy­raź­nie zi­ry­to­wa­ny jej śla­ma­zar­stwem. – Sła­be­usze. – Dodał pod nosem. Potem od­chrząk­nął kon­ty­nu­ował. – Spę­dzisz tu resz­tę życia, więc wy­pa­da­ło­by usta­lić pewne spra­wy. Przede wszyst­kim nie­dłu­go zo­sta­nie ci przy­dzie­lo­ny nor­mal­ny pokój. Doj­dziesz tam szyb­ciej do sobie. Potem się zo­ba­czy, co bę­dziesz robić. Spra­wiasz wra­że­nie by­strej, więc szyb­ko się wszyst­kie­go na­uczysz. Pa­mię­taj, wszyst­ko bę­dzie do­brze, o ile nie wy­wi­niesz ja­kie­goś nu­me­ru. Wtedy zrobi się bar­dzo nie­przy­jem­nie.

Be­re­ni­ka po­dą­ża­ła za ojcem w mil­cze­niu, z każdą chwi­lą coraz bar­dziej prze­ra­żo­na jego sło­wa­mi.

– Pew­nie za­sta­na­wiasz się, co robię w tym miej­scu, praw­da? Nie mamy czasu, żeby za­głę­biać się w szcze­gó­ły. W każ­dym razie w od­po­wied­nim cza­sie zo­sta­łem za­uwa­żo­ny przez od­po­wied­nich ludzi, i oto je­stem i wszyst­kim tu nad­zo­ru­ję. – Jerzy wy­ko­nał gest, jakby chciał objąć całą prze­strzeń rę­ka­mi.

– Co Wy tu kon­kret­nie ro­bi­cie? – Be­re­ni­kę za­in­te­re­so­wa­ła opo­wieść ojca.

– Wszyst­ko, aby uchro­nić ludz­kość przed za­gła­dą. Ba­da­my wraki stat­ków, które udaje nam się prze­chwy­cić. Bę­dziesz zdu­mio­na, ile ich jest. Zdra­dzę ci, te be­stie są wy­jąt­ko­wo spryt­ne i teraz w więk­szo­ści są to stat­ki bez­za­ło­go­we. Myślą, że dzię­ki temu coś zy­ska­ją, ale my bę­dzie­my go­to­wi.

– Na co?

– Na wojnę, głu­pia! Na pod­sta­wie śla­dów DNA, które po­bra­li­śmy z wnę­trza stat­ków oraz z kilku eg­zem­pla­rzy, które po­sia­da­my wiemy, że oni w ogóle nie są od­por­ni na nasze bak­te­rie i wi­ru­sy. Uwa­ża­my, że to po­wstrzy­mu­je ich przed in­wa­zją. To też utwier­dza nas w prze­ko­na­niu, co jest przy­czy­ną tych wszyst­kich upro­wa­dzeń. Gnidy nas ba­da­ją, bo chcą wy­na­leźć sku­tecz­ne an­ti­do­tum. Ale my im na to nie po­zwo­li­my.

– Tato, prze­cież to czy­ste sza­leń­stwo!

Ude­rze­nie w twarz zwa­li­ło dziew­czy­nę z nóg. Be­re­ni­ka ude­rzy­ła głową o twar­dą po­sadz­kę.

– Nie je­stem sza­lo­ny! Je­stem wy­ba­wi­cie­lem! – Jerzy siłą pod­niósł córkę z ziemi i po­wlókł do są­sied­nie­go po­miesz­cze­nia. – Zo­bacz, to jest nasza broń! –

O, Boże! – Be­re­ni­ka za­kry­ła dło­nią usta.

Córka Je­rze­go nie mogła uwie­rzyć w to, co wła­śnie zo­ba­czy­ła. Przed nią roz­po­ście­rał się ma­ka­brycz­ny widok. Hala, do któ­rej do­tar­li, była po­dzie­lo­na na boksy, w któ­rych za szkłem pan­cer­nym uwię­zio­ne były, tu Be­re­ni­ka nie miała naj­mniej­szych wąt­pli­wo­ści, owoce eks­pe­ry­men­tów me­dycz­nych.

– Robi wra­że­nie, praw­da? – Ci­choc­kie­go roz­pie­ra­ła duma.

– Ale… – Be­re­ni­kę au­ten­tycz­nie za­tka­ło.

To, co uj­rza­ła było nie do opi­sa­nia sło­wa­mi. Czło­wiek z dwie­ma gło­wa­mi, dziec­ko z czte­re­ma rę­ka­mi, stwo­rze­nie przy­po­mi­na­ją­ce yeti przy­wią­za­ne do łóżka. I ten pies z ludz­ki­mi ocza­mi. Im po­dą­ża­li dalej, tym było coraz go­rzej. Na końcu znaj­do­wa­li się lu­dzie, cali w ra­nach. Ich ciała ule­ga­ły roz­kła­do­wi. Smród był nie do wy­trzy­ma­nia. Na ten widok Be­re­ni­ce zro­bi­ło się nie­do­brze.

– Po­do­ba ci się? – Ci­choc­ki był roz­ba­wio­ny. – Nimi nie mu­sisz się przej­mo­wać. Już i tak wię­cej ich nie zo­ba­czysz. Za dużo tu za­ra­zy. Mo­gła­byś coś zła­pać, a tego prze­cież nie chce­my. Zresz­tą, naj­chęt­niej bym ich się w ogóle po­zbył, ale są chwi­lo­wo naszą je­dy­ną na­dzie­ją. Na nich na pewno uda nam się wy­ho­do­wać za­bój­czą bak­te­rię, przed którą nasi ko­smicz­ni przy­by­sze się nie ochro­nią. Poza tym na czę­ści z nich te­stu­je­my bar­dzo in­te­re­su­ją­ce serum, które uczy­ni nas nie­po­ko­na­ny­mi.

– Je­steś po­two­rem! – Be­re­ni­ka nie wy­trzy­ma­ła. – Je­steś cho­ler­nym po­two­rem! Brzy­dzę się tobą!

Jerzy w oka mgnie­niu do­padł do córki i rzu­cił nią o ścia­nę. Potem zła­pał ją za szyję i pod­niósł do góry.

– Idiot­ko, zo­bacz jaki już je­stem silny. – Palce na krta­ni dziew­czy­ny za­ci­ska­ły się coraz moc­niej. – Za kilka lat wszy­scy mo­że­my tacy być.

– Bła­gam, puść mnie. – Be­re­ni­ce za­czy­na­ło bra­ko­wać po­wie­trza.

Uścisk wresz­cie ze­lżał.

– Po­słu­chaj mnie teraz uważ­nie. – Na dziew­czy­nę pa­trzy­ły teraz oczy pełne nie­na­wi­ści. – Kie­dyś wszy­scy nam za to po­dzię­ku­ją. Wszy­scy, sły­szysz?! Cza­sa­mi warto po­świę­cić mi­lio­ny ist­nień, aby oca­lić mi­liar­dy.

Be­re­ni­ka nie chcia­ła nawet wy­obra­żać sobie, ilu ludzi, i ile zwie­rząt mu­sia­ło tu już stra­cić życie. Jej matka miała rację. Nie by­li­śmy nie­wol­ni­ka­mi ob­cych, jak uwa­żał oj­ciec. By­li­śmy pie­przo­ny­mi ho­dow­ca­mi. Gdy my­śla­ła, że już nic gor­sze­go nie może jej tego dnia spo­tkać, oj­ciec wsa­dził ją do windy i za­brał do ukry­te­go wiele me­trów pod zie­mią bun­kra.

Kiedy zmie­rza­li w stro­nę ko­lej­nych drzwi, Be­re­ni­ka od­wa­ży­ła się wresz­cie za­py­tać o To­ma­sza.

– Może kie­dyś go zo­ba­czysz. Chwi­lo­wo muszę jesz­cze sobie wy­ja­śnić kilka spraw z zię­ciem. A teraz chodź, to zrobi na tobie pio­ru­nu­ją­ce wra­że­nie, cho­ciaż ostrze­gam, że naj­lep­sze zo­sta­wi­łem na ko­niec.

We­szli do ogrom­ne­go han­ga­ru, który wy­peł­nio­ny był… stat­ka­mi ko­smicz­ny­mi. Kilka z nich fak­tycz­nie miało kształt spad­ków, ale więk­szość z nich ni­czym szcze­gól­nym nie róż­ni­ła się od woj­sko­wych my­śliw­ców. Były tylko tro­chę więk­sze i za­pew­ne bar­dziej no­wo­cze­sne. Dziew­czy­nie prze­szło przez myśl, że to jakaś mi­sty­fi­ka­cja. Czyż­by oni sami je kon­stru­owa­li, aby wy­wo­łać prze­ra­że­nie w lu­dziach?

– Halo, zie­mia do Be­re­ni­ki. – Jerzy po­ma­chał jej dło­nią przed ocza­mi. – Pięk­ne, praw­da? Wspa­nia­ła tech­no­lo­gia, mówię ci. W tej dzie­dzi­nie nasi ko­smicz­ni przy­ja­cie­le nie mają sobie rów­nych. Praw­dzi­wy maj­stersz­tyk. A teraz chodź, po­znasz na­sze­go no­we­go przy­ja­cie­la.

W Be­re­ni­ce na­ra­stał nie­po­kój. Wie­dzia­ła, że za ko­lej­nym przej­ściem nie czeka na nią nic do­bre­go. In­tu­icja jej nie za­wio­dła. Na widok przy­by­sza z obcej pla­ne­ty ze­mdla­ła. Ocu­ci­ło ją ude­rze­nie w twarz.

– Wsta­waj i nie za­cho­wuj się jak mię­czak. Przy­no­sisz mi wstyd. – Wy­sy­czał Jerzy przez zęby.

– Tato, bła­gam cię, za­bierz mnie stąd. – Roz­pacz i łzy córki nie zro­bi­ły na Ci­choc­kim żad­ne­go wra­że­nia.

– Przyj­rzyj się mu. On i jemu po­dob­ni chcą nas zabić i prze­jąć naszą pla­ne­tę!

– Czemu mu to ro­bi­cie? Prze­cież on cier­pi.

– I o to cho­dzi. Dzię­ki temu do­wie­my się, czy po­tra­fią po­ro­zu­mie­wać się ze sobą te­le­pa­tycz­nie.

– Czy ty na­praw­dę nie masz serca? – Be­re­ni­ka była na skra­ju wy­trzy­ma­ło­ści. Bez­dusz­ność ojca i wszyst­kich ludzi pra­cu­ją­cych w tym miej­scu była prze­ra­ża­ją­ca.

– Oj, có­recz­ko, wkrót­ce prze­ko­nasz się, że emo­cje nie są do­brym do­rad­cą. Mu­si­my być ponad to. Pa­mię­taj, liczy się tylko cel. I jego re­ali­za­cja. Wspo­mnisz jesz­cze moje słowa. Na dziś już wy­star­czy. Nie mogę spóź­nić się na spo­tka­nie z do­wódz­twem.

– Henry! – Jerzy zwró­cił się do męż­czy­zny, który to­wa­rzy­szył im przez całą drogę. – Za­pro­wadź moją córkę do sali i każ Me­ghan się nią zająć. – Po tych sło­wach Ci­choc­ki od­da­lił się w nie­wia­do­mym kie­run­ku.

– Za­pra­szam. – Henry wska­zał Be­re­ni­ce wyj­ście.

Dziew­czy­na tego dnia nie ode­zwa­ła się już ani sło­wem. Mil­cza­ła też przez kilka ko­lej­nych. Cią­gle miała przed ocza­mi obraz Ob­ce­go. Od razu za­uwa­ży­ła, że nie róż­nił się on tak bar­dzo, wbrew po­wszech­nej opi­nii, od czło­wie­ka. Fakt, był zde­cy­do­wa­nie wyż­szy od prze­cięt­ne­go miesz­kań­ca Ziemi, miał też o wiele więk­szą głowę. Był też kom­plet­nie po­zba­wio­ny owło­sie­nia.

Poza tym, tak samo jak lu­dzie, miał dwie ręce i dwie nogi. Żad­nych rogów, ani ogo­nów. Żad­nych płetw, ani łusek. Żad­nych an­te­nek, jak to uka­zy­wa­ły nie­któ­re filmy i kre­sków­ki. Be­re­ni­ka za­uwa­ży­ła, że był strasz­nie wy­chu­dzo­ny i nie­sły­cha­nie blady. Dziew­czy­na nie miała po­ję­cia, czy to przy­pad­kiem nie jest efekt be­stial­skie­go trak­to­wa­nia. Be­re­ni­ka nie mogła zro­zu­mieć, jakim trze­ba być po­two­rem, żeby przy­wią­zać to bez­bron­ne stwo­rze­nie do cze­goś na wzór krzy­ża i po­zba­wić go skóry z całej klat­ki pier­sio­wej i brzu­cha. Do­dat­ko­wo na pew­nym od­cin­ku jego ciało było roz­cię­te i roz­chy­lo­ne na boki spe­cjal­ny­mi ha­czy­ka­mi. Ci­choc­ka wi­dzia­ła, jak pra­cu­je jego serce i płuca, co zna­czy­ło, że tlen mu nie szko­dzi. Wi­dzia­ła też nie­mal szma­rag­do­wą krew pul­su­ją­cą w jego ży­łach. Ko­bie­ta była pewna, że brak dłu­gich pal­ców u ręki i ucię­ta noga na wy­so­ko­ści ko­la­na były efek­tem ce­lo­we­go dzia­ła­nia. Nikt, ani nic nie za­słu­ży­ło na takie trak­to­wa­nie.

Cho­ciaż Jerzy wy­raź­nie za­zna­czył, aby jego córce nie po­da­wać już żad­nych leków, Me­ghan nie mogąc pa­trzeć na cier­pie­nie dziew­czy­ny, za­apli­ko­wa­ła jej śro­dek na­sen­ny. Od­po­czy­nek do­brze jej zro­bił.



Wrze­sień 2018



Be­re­ni­ka wie­dzia­ła już, że jawny opór nie ma tu sensu. Nie miała też żad­nych szans na uciecz­kę. W bazie były setki osób, które na­tych­miast wy­bi­ły­by jej ten po­mysł z głowy. Po­sta­no­wi­ła zatem uda­wać, że do­sto­so­wa­ła się do sy­tu­acji, co nie było pro­ste. Dzię­ki temu do­sta­ła już swój pokój i mogła w miarę swo­bod­nie po­ru­szać się po bazie, oczy­wi­ście pod czuj­nym okiem Henry'ego. Wresz­cie po­pro­si­ła o spo­tka­nie z ojcem.

– Widzę, że moja dziew­czyn­ka wresz­cie zmą­drza­ła. Bar­dzo mnie to cie­szy. Pra­wie tak samo jak fakt, że na­resz­cie do­ga­du­ję się z zię­ciem.

– Gdzie on jest?

– Mo­żesz być spo­koj­na. Je­że­li wszyst­ko pój­dzie do­brze z pla­nem, zo­ba­czysz się z nim za kilka dni. Jest, po­wiedz­my… na ma­lut­kim, acz­kol­wiek in­ten­syw­nym szko­le­niu. Muszę przy­znać, że to cał­kiem in­te­li­gent­ny gość. Zde­cy­do­wa­nie bar­dziej po­dat­ny na su­ge­stie niż ty.

– Coś ty mu zro­bił?!

– Cóż, w kwe­stii po­tom­stwa po­nio­słem po­raż­kę, bo za­miast od­waż­ne­go syna, wy­szła mi pła­czą­ca córka. Trud­no. Ale zięć, to pra­wie jak syn, praw­da? Jesz­cze będą z niego lu­dzie.

– Je­że­li zro­bisz mu krzyw­dę, to…

– Ha, ha, ha. Gro­zisz mi? A co ty mnie mo­żesz zro­bić? – Jerzy zbli­żył się do córki. Dzie­li­ły ich teraz tylko cen­ty­me­try. – Nie mu­sisz się mar­twić. Twój ko­chaś jest dla nas zbyt cenny. Bio­rąc pod uwagę waszą ak­tu­al­ną sy­tu­ację, bę­dzie jadł mi z ręki.

– O czym ty do cho­le­ry mó­wisz?

– Prze­cież za kilka mie­się­cy zo­sta­nie ojcem, tak? O, lu­dzie, ale masz głu­pią minę. – Jerzy bawił się w naj­lep­sze. – Czyli nic nie wie­dzia­łaś.

To praw­da, Be­re­ni­ka ostat­nio go­rzej się czuła, ale tylko sza­le­niec do­brze czuł­by się w tym miej­scu.

– Zro­bi­li­śmy ci wszyst­kie ba­da­nia. A teraz wróć już do sobie, do­brze? I bądź grzecz­na, a nic wam się nie sta­nie.



Wresz­cie nad­szedł tak długo wy­cze­ki­wa­ny dzień spo­tka­nia z To­ma­szem. Bio­rąc pod uwagę oko­licz­no­ści, jej dłu­gie przy­go­to­wa­nia wy­da­wa­ły się ir­ra­cjo­nal­ne, ale dziew­czy­na chcia­ła zro­bić na nim dobre wra­że­nie.

Tomek przy­szedł do niej około osiem­na­stej. Od razu za­po­wie­dział, że ma tylko go­dzi­nę. Be­re­ni­ka pra­gnę­ła rzu­cić mu się na szyję i ca­ło­wać do utra­ty tchu, ale wie­dzia­ła, że zo­sta­nie od­trą­co­na. Zmie­nił się. Ślady na rę­kach i twa­rzy świad­czy­ły o tym, że prze­szedł pie­kło. Mimo tego jego chłod­ne za­cho­wa­nie zra­ni­ło dziew­czy­nę. Co praw­da sta­rał się być miły; pytał Be­re­ni­kę o dziec­ko o sa­mo­po­czu­cie, ale ona wie­dzia­ła, że robi to z przy­mu­su.

Przed wyj­ściem obie­cał dziew­czy­nie, że spró­bu­je za­ła­twić jej po­zwo­le­nie na wy­cho­dze­nie na ze­wnątrz. Uznał, że brak słoń­ca źle jej robi.

– Muszę już iść. Zaraz mam ćwi­cze­nia. Przyj­dę do cie­bie w przy­szłym ty­go­dniu. Przy­nio­sę ci coś do czy­ta­nia, żebyś się nie nu­dzi­ła. 

To­masz zbli­żał się już do drzwi, kiedy nie­spo­dzie­wa­nie za­wró­cił, pod­szedł do Be­re­ni­ki, wziął jej dłoń w swoje ręce i po­ca­ło­wał w po­li­czek. Przy oka­zji wy­szep­tał : wy­cią­gnę nas stąd, obie­cu­ję.

Na­dzie­ja wró­ci­ła.



Li­sto­pad 2018



Mimo obaw Be­re­ni­ki zwią­za­nych z po­cząt­kiem po­by­tu w bazie, dziec­ko roz­wi­ja­ło się pra­wi­dło­wo. Przy­szła matka za­czę­ła się le­piej od­ży­wiać, mogła też w asy­ście Henry'ego wy­cho­dzić na ze­wnątrz.

Naj­wię­cej ra­do­ści spra­wia­ły jej jed­nak od­wie­dzi­ny To­ma­sza, który przy­cho­dził do niej re­gu­lar­nie, raz, dwa razy w ty­go­dniu. Przez więk­szość czasu co praw­da sie­dzie­li w mil­cze­niu, ale przed wyj­ściem chło­pak za­wsze mówił jej coś mi­łe­go.

Dziew­czy­na coraz czę­ściej brała też udział w prze­róż­nych szko­le­niach. Oka­za­ło się, że prze­by­wa z nią wię­cej dziew­czyn, niż można było przy­pusz­czać. Były to głów­nie krew­ne pra­cu­ją­cych tam żoł­nie­rzy oraz ko­bie­ty rze­ko­mo bru­tal­nie wy­ko­rzy­sta­ne przez ob­cych. Te, we­dług Be­re­ni­ki, były naj­bar­dziej za­wzię­te. Nie miały żad­nych opo­rów przed od­wie­dza­niem za­ka­za­nej stre­fy. Sama Be­re­ni­ka nie mu­sia­ła na­ra­zie tam cho­dzić, ale wie­dzia­ła, że po po­ro­dzie się to zmie­ni.

Z każ­dym dniem dziew­czy­na utwier­dza­ła się też w prze­ko­na­niu, że gdyby nie była córką Ci­choc­kie­go, już by nie żyła. Od kilku ty­go­dni Be­re­ni­ka mogła jadać w ogól­no­do­stęp­nej sto­łów­ce. Raz po­słu­cha­ła, jak dwie pra­cow­ni­ce kuch­ni roz­ma­wia­ły o za­strze­lo­nym Fran­cu­zie, który pró­bo­wał sfor­so­wać głów­ną bramę i do­stać się do środ­ka. Przy pierw­szej na­dą­ża­ją­cej się oka­zji za­py­ta­ła o to ojca, ale ten ka­te­go­rycz­nie za­prze­czył. Mu­sia­ło być jed­nak coś na rze­czy, bo jesz­cze tego sa­me­go dnia ku­char­ki znik­nę­ły i nikt wię­cej już ich nie wi­dział.

Be­re­ni­ka zro­zu­mia­ła, że co­kol­wiek usły­szy, bę­dzie to mu­sia­ła za­cho­wać w ta­jem­ni­cy. Już za­wsze…



Kilka lat póź­niej



Be­re­ni­ka przy­wy­kła do życia w nowym miej­scu. Zaj­mo­wa­nie się Bła­że­jem spra­wia­ło jej wiele ra­do­ści. Był takim jej pro­mycz­kiem w tej sza­rej rze­czy­wi­sto­ści. Chłop­czyk po­tra­fił już cał­kiem ład­nie czy­tać i pisać. Wszę­dzie było go pełno.

Be­re­ni­ce zo­sta­ło też przy­dzie­lo­ne miej­sce pracy. Zaj­mo­wa­ła się ana­li­zo­wa­niem wszel­kich no­wych teo­rii na temat po­za­ziem­skich cy­wi­li­za­cji. Miała pewne po­dej­rze­nia, że oj­ciec stwo­rzył to sta­no­wi­sko spe­cjal­nie dla niej, aby mieć ją stale na oku, ale kom­plet­nie jej to nie prze­szka­dza­ło.

Je­że­li cho­dzi o To­ma­sza, ten awan­so­wał i zda­rza­ło się, że wy­jeż­dżał poza teren bazy w po­szu­ki­wa­niu roz­bi­tych wra­ków. Męż­czy­zna upa­try­wał w tym szan­sę na uciecz­kę, ale Be­re­ni­ka bała się ry­zy­ko­wać. Gdyby cho­dzi­ło tylko o nich, nie wa­ha­ła­by się nawet przez se­kun­dę. Wszyst­ko było lep­sze od prze­by­wa­nia w tym miej­scu, nawet śmierć, ale był jesz­cze Bła­że­jek, a jego Be­re­ni­ka nie za­mie­rza­ła na­ra­żać. Na­iw­nie wie­rzy­ła, że znaj­dą w przy­szło­ści inne, bez­piecz­niej­sze roz­wią­za­nie.

Całe szczę­ście Jerzy po­zwo­lił całej trój­ce za­miesz­kać razem. Co praw­da nie mogli po­zwo­lić sobie na swo­bod­ne roz­mo­wy; wie­dzie­li do­brze, że są pod­słu­chi­wa­ni, ale prze­by­wa­nie razem da­wa­ło im na­miast­kę nor­mal­no­ści.

Z upły­wem lat obec­ność ob­cych stała się fak­tem.

Mło­dych prze­ra­żał fakt, że nie było mie­sią­ca, aby nie były zgła­sza­ne ko­lej­ne in­cy­den­ty. Wie­ści na­pły­wa­ły z ca­łe­go świa­ta : Mek­syk, Bra­zy­lia, Ja­po­nia, Rosja, Australia. Pra­cow­ni­cy bazy byli po­sta­wie­ni w stan naj­wyż­szej go­to­wo­ści. Rządy państw też, bo­wiem Be­re­ni­ka wi­dy­wa­ła ich coraz czę­ściej na czymś w ro­dza­ju kon­tro­li. Wszy­scy ważni lu­dzie tego świa­ta wie­dzie­li, co się dzie­je w bazie. Nikt nie re­ago­wał. Ile jesz­cze ta­kich miejsc jest na świe­cie?

Eks­pe­ry­men­ty przy­bie­ra­ły na sile. Za­rów­no te na ko­smi­tach, jak i na lu­dziach. Teraz ci, któ­rzy do­sta­wa­li wy­ro­ki śmier­ci i nie mieli ro­dzi­ny, byli prze­wo­że­ni do bazy i sta­wa­li się kró­li­ka­mi do­świad­czal­ny­mi. Nikt za nimi nie pła­kał, a wła­dze naj­wi­docz­niej uzna­ły, że to ade­kwat­na do ich czy­nów kara. A że umie­ra­li po­wo­li i w mę­czar­niach? Takie życie – jak to ma­wiał Ci­choc­ki. Nie­raz Be­re­ni­kę bu­dzi­ły w nocy prze­raź­li­we krzy­ki. A może to krzy­cza­ło jej su­mie­nie?

Obcy prze­by­wa­ją­cy w bun­krze, a było ich już sied­miu, do tej pory nie prze­mó­wi­li.

Ten, któ­re­go Be­re­ni­ka zo­ba­czy­ła jako pierw­sze­go, zo­stał teraz prze­nie­sio­ny do spe­cjal­ne­go po­miesz­cze­nia. Ko­bie­ta miała wra­że­nie, że znaj­du­je się on w ja­kimś sta­nie hi­ber­na­cji, bo­wiem przez cały czas sie­dział w jed­nym miej­scu tak, jak go po­sa­dzi­li. Nawet nie drgnął. To było strasz­nie dziw­ne. Be­re­ni­ka prze­sta­ła się go już bać. Wie­dzia­ła, że gdyby chciał ją skrzyw­dzić, już dawno by to zro­bił. Cza­sa­mi do niego mó­wi­ła. "Czemu was nie szu­ka­ją?" było naj­czę­ściej za­da­wa­nym przez nią py­ta­niem. W ta­kich chwi­lach Be­re­ni­ka nie przy­pusz­cza­ła nawet, że jest w ogrom­nym błę­dzie.

Nie wie­dzia­ła prze­cież, że do­stęp do me­diów z każ­dym dniem staje się coraz trud­niej­szy, przez co coraz czę­ściej do­cho­dzi­ło do pa­ra­li­żów te­le­ko­mu­ni­ka­cyj­nych. Nie miała po­ję­cia, że lu­dzie raz po raz zgła­sza­li, że wi­dzie­li na nie­bie nie­zi­den­ty­fi­ko­wa­ne obiek­ty la­ta­ją­ce, ale rząd do znu­dze­nia wma­wiał im, że to woj­sko te­stu­je naj­now­sze tech­no­lo­gie. Nikt nie wie­dział, że na ludz­kość zo­stał wy­da­ny wyrok śmier­ci.

Beata miała rację mó­wiąc kie­dyś córce, że cza­sa­mi le­piej jest po pro­stu nie wie­dzieć. Wtedy można spę­dzić szczę­śli­we dni w bło­giej nie­świa­do­mo­ści. Ile ta­kich dni bę­dzie jesz­cze dane Be­re­ni­ce i resz­cie ludz­ko­ści? Wy­star­cza­ją­co, aby zro­zu­mieć, że życie jest naj­cen­niej­szym darem jakim otrzy­ma­li­śmy od wszech­świa­ta. A potem na­dej­dzie ko­niec. 

Ale nikt tego już nie opi­sze…

KONIEC 

środa, 20 marca 2019

Wiosna 2019 - zapowiedzi wydawnicze #1

Wiosna, wiosna, wiosna, ach to Ty! A wraz z Tobą wysyp wiosennych nowości wydawniczych 
🌷🌷🌷

Poniżej przygotowałam dla Was zapowiedzi pięciu powieści, na które warto zwrócić uwagę tej wiosny 
+ malutki BONUSik 
💟💟💟

Zapowiedź numer 1⬇

Carrie Elks
"Wiosna w sercu" 
Wydawnictwo Kobiece
Premiera: 17.04.2019
Opis: Trudno powstrzymać wiosnę szalejącą w sercu, nawet jeśli jest się najbardziej rozważną osobą na świecie.
Lucy Shakespeare to wzięta prawniczka, która zawsze panuje nad wszystkim i wszystkimi dookoła. Kiedy spotyka przystojnego Lachlana MacLeisha, jej wzorowe opanowanie zostaje wystawione na próbę. Mężczyzna wynajął Lucy, aby pomogła mu w trudnej sprawie spadkowej, w której walczy z własnym bratem. Chociaż romans to ostatnia rzecz na świecie, o jakiej myśli, to po spotkaniu z Lucy przeczuwa kłopoty.
Oboje starają się zrobić wszystko, by nie ulec wzajemnemu przyciąganiu. Lucy chce być profesjonalistką i nie ma zamiaru ulegać swojemu klientowi. Jednak w trakcie wspólnej podróży od Szkocji przez Paryż aż po Nowy Jork zaczyna marzyć o złamaniu surowych zasad. Czy dziewczyna zaryzykuje i po raz pierwszy w życiu da się ponieść uczuciom?

Zapowiedź numer 2⬇

Dorota Gąsiorowska
"Szept syberyjskiego wiatru" 
Między słowami / Znak
Premiera: 3.04.2019
Opis: Opowieść o uczuciu silniejszym niż syberyjski wiatr.
Kalina musi zostawić wszystko, co kocha. Oszukana przez wspólniczkę, wraca do Polski po wielu latach nieobecności i zaczyna pracę w fabryce porcelany należącej do jej bogatej babki. W nowych obowiązkach ma jej pomóc Sergiusz, prawa ręka starszej pani. Mężczyzna jest od początku zaskakująco wrogo nastawiony do Kaliny. Jednak za każdym razem, kiedy dziewczyna patrzy w jego oczy – głębokie niczym jezioro Bajkał – czuje, że skrywa on jakąś tajemnicę. Pewnego dnia babka prosi Kalinę, by odebrała z Petersburga dziwną przesyłkę. W podróży towarzyszyć ma dziewczynie Sergiusz. Dwie tajemnice – babki i Sergiusza – splecione ze sobą, zawiodą Kalinę aż na Syberię. To tam za przewodnika dziewczyna będzie musiała obrać własne serce.
Tylko czy odważy się go posłuchać? I co się stanie, gdy do jej serca wtargnie uczucie silniejsze niż sam buran, porywisty syberyjski wiatr?

Zapowiedź numer 3⬇

Agata Przybyłek
"Najlepsze, co mnie spotkało" 
IV strona
Premiera: 3.04.2019
Opis: Wzruszająca opowieść o tym, że czasami, by móc patrzeć z nadzieją w przyszłość, trzeba uporać się z własną przeszłością.
Olga wyjeżdża na wakacje na Podhale. Ma zamieszkać u ojca, z którym od lat nie utrzymuje kontaktu. Od rozwodu rodziców Olga nie potrafi mu wybaczyć ani nie chce znać jego nowej rodziny. Wszystko wskazuje na to, że będzie to najgorsze lato w jej życiu. Do czasu, gdy na jej drodze pojawia się Janek – młody góral, który pracuje w restauracji na Kasprowym Wierchu. Okazuje się jednak, że nie tylko Olga ma za sobą trudną historię...
Rodzące się uczucie zostanie wystawione na niejedną próbę, ponieważ Olga odkryje pewną rodzinną tajemnicę, która nią wstrząśnie. Czy miłość jest w stanie przetrwać wszelkie przeciwności? I czy krzywdy sprzed lat​ można wybaczyć?

Zapowiedź numer 4⬇

Gabriela Gargaś 
"Kochaj mnie czule" 
Wydawnictwo FILIA 
Premiera : 24.04.2019
Opis: Tę historię napisało samo życie.
Za dużo tego wszystkiego jak na jedną osobę… Może ktoś dopisze za mnie szczęśliwe zakończenie? - tak napisała zwyciężczyni konkursu literackiego „Opowiedz nam swoją historię”. To właśnie jej opowiadanie zainspirowało autorkę do napisania tej niezwykle wzruszającej powieści. Czy prawda może wyzwolić?
Czy może lepiej nie wiedzieć o przykrych wydarzeniach z przeszłości?
Natalia i Paweł to małżeństwo, które z pozoru wiedzie spokojne i szczęśliwe życie. Pewnego dnia kobieta dowiaduje się, że ma niepokojące znamię na dnie oka. Jej życie zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni. Wyjeżdża do specjalistycznej kliniki. Podczas konsultacji spotyka swoją dawną miłość: Szymona, który teraz jest profesorem okulistyki. Co wyniknie z tego spotkania?
Cztery lata później na świat przychodzi syn Natalii i Pawła. Niestety niebawem okazuje się, że chłopiec ma zespół Aspergera. Małżeństwo nie wytrzymuje kolejnej próby i zaczyna się od siebie oddalać. Pewnego dnia Paweł znika, zostawiając po sobie pustkę i długi… Czy Natalia zdoła odbudować swoje życie? Czy można pogodzić się z myślą, że małżeństwo było zbudowane na kłamstwie? Jakie jeszcze niespodzianki szykuje dla niej los?

Zapowiedź numer 5⬇

Agnieszka Krawczyk
"Szczęście na wyciągnięcie ręki" 
Wydawnictwo FILIA
Premiera : 24.04.2019
Opis: Uśmiech losu to dar. Rozglądajcie się, aby go nie przegapić.
Można pokonać złe wspomnienia i spróbować wyjrzeć poza mroczną zasłonę przykrości i zadr, które przyniósł nam los. Najpierw nieśmiało, a potem już z całą mocą uwierzyć, że szczęście jest już blisko. Dać sobie szansę i uwierzyć w nią. To jest pierwszy krok, który może zawieść nas w świat, o jakim nawet nie marzyliśmy.
Bohaterowie sagi Uśmiech losu powracają by zmierzyć się z nowymi wyzwaniami.
Czy wreszcie uda się im rozwiązać zagadkę tajemniczego dobroczyńcy? Czy teza, że dobre uczynki wracają do nas po stokroć się potwierdzi? A wreszcie czy dawne tajemnice, które ujrzały światło dzienne, rozwiążą się szczęśliwie?
Trzeci tom o mieszkańcach Kamienicy pod Szczęśliwą Gwiazdą to piękna opowieść o sile rodziny, przyjaźni i miłości. To historia o domu, do którego zawsze można wrócić, nawet jeśli droga do niego bywa kręta i pełna tajemnic. Bo los tak naprawdę często się uśmiecha, trzeba tylko ten uśmiech dostrzec i na niego odpowiedzieć.

BONUSik- 
zapowiedź numer 6⬇
(jak tylko zobaczyłam tę zapowiedź, nie mogłam się powstrzymać - musiałam Wam ją przedstawić)

Monika Michalik
"Bądź moim marzeniem" 
Wydawnictwo Znak
Premiera: 5.06.2019
Opis: Nawet w najczarniejszych chwilach warto dać szansę szczęściu i prawdziwej miłości.
Zaledwie kilka godzin przed wymarzoną podróżą na Korfu Tomek oznajmia Natalii, że kocha inną. Jej świat rozpada się na kawałki. To miał być ich pierwszy wyjazd za granicę. Turkusowe morze, ciepły piasek, tylko oni dwoje…
Od momentu, w którym Natalia pojawia się w hotelowym lobby, Michał nie może przestać o niej myśleć. Ale romans z turystką? Przecież nie po to wyjechał aż na Korfu, by znowu ściągnąć na siebie kłopoty! Jednak każda kolejna wspólnie spędzona chwila upewnia Michała, że Natalia to kobieta jego życia.
Gdy zakochanych już tylko krok dzieli od szczęśliwego zakończenia, wyniki badań lekarskich przekreślają wszystko. W dodatku w życiu Natalii na nowo pojawia się… Tomek.
Czy wakacyjny romans może przerodzić się w prawdziwą miłość i przetrwać najgorsze?


Macie w planach któryś z powyższych tytułów? Jeżeli chodzi o mnie, zdradzę Wam, że "Szept syberyjskiego wiatru" już mam i wkrótce zabieram się za czytanie. Co do pozostałych tytułów zapewne zamówię je na www.empik.com 📚📚📚

Trzymajcie się cieplutko, 
Ania 😘😘😘

wtorek, 19 marca 2019

Ogłoszenie #2

 Wracam :)


 Nie wiem, czy ucieszy Was ta informacja, ale wkrótce do Was wracam :) Na blogu znowu będą pojawiały się zapowiedzi i recenzje przeróżnych powieści :) Mam nadzieję, że będziecie mnie tu czasami odwiedzać :)

 Tymczasem trzymajcie się cieplutko
i do zobaczenia niebawem 😘

 Ania 👩

"Pierścionek z cyrkonią" Krzysztof Piotr Łabenda

Recenzja patronacka.   W " Pierścionku z cyrkonią" 💍 Krzysztof Piotr Łabenda odpowiada na pytanie : Czy można przez całe...