Mini recenzja trzech pierwszych rozdziałów. Czy to w ogóle możliwe?
Wydawnictwo MUZA SA prowadzi bardzo nietypową, ale zarazem fajną akcję, w której wysyła zarówno blogerom, jak i czytelnikom trzy pierwsze rozdziały powieści "Więcej niż pocałunek" Helen Hoang (premiera czerwiec 2019) i prosi o wyrażenie opinii odnośnie otrzymanego fragmentu.
Poszukałam trochę w internecie i znalazłam kilka recenzji, w których ich autorki zachwycały się przeczytanym fragmentem. Nie będę tutaj nikogo cytować, w każdym razie z ich słów wynikało, że to coś naprawdę WOW, po czym ciężko się pozbierać.
Dlatego też bardzo się ucieszyłam, kiedy również i ja dostałam od wydawnictwa propozycję przeczytania owego fragmentu. Ale i też okropnie się bałam, że po skończonej lekturze będę zrozpaczona, że to już koniec, że chcę więcej, że jak ja teraz wytrzymam do dnia premiery.
Otóż, jestem już po lekturze i... mam wrażenie, że chyba dostałam inne rozdziały niż pozostałe czytelniczki 😱 Albo po prostu jestem jakaś dziwna i w ogóle mnie to nie ruszyło. I tu pojawia się zasadnicze pytanie : czy można ocenić książkę po przeczytaniu trzech pierwszych rozdziałów?
Otóż ABSOLUTNIE NIE. I będę tutaj bronić swojego zdania niczym lew, czy raczej lwica. Owszem, fragment bardzo mnie zaciekawił, ale tak naprawdę był dopiero wstępem do całości. Całości, na którą musimy czekać do dnia premiery, czyli 5 czerwca.
Nie chcę za bardzo się rozpisywać, bo w planach miałam mini recenzję, ale jest kilka spraw, o których chciałam Wam wspomnieć. Postaram się to zrobić zwięźle i zrozumiale.
Po pierwsze za słabo poznałam bohaterkę w tych dwóch rozdziałach, żeby ją polubić. Tak, celowo napisałam w dwóch, a nie w trzech, bo jeden w całości jest poświęcony pewnemu mężczyźnie, który odegra w życiu Stelli, czyli głównej bohaterki, bardzo ważną rolę (zresztą Michaela też za dobrze nie poznałam).
Nie poczułam z nią żadnej więzi i też jakoś bardzo jej nie współczułam. Wróć! Współczuć to złe słowo. Może adekwatniejsze będzie tu określenie, że nie zdążyłam wczuć się w jej sytuację. Stella, i to nie jest żadna tajemnica, zmaga się z chorobą Aspergera. Fajne jest to, że poznajemy ją w momencie, kiedy całkiem nieźle radzi już sobie w społeczeństwie, i to jest super, bo autorka pokazuje, że choroba wcale nie musi być w życiu przeszkodą nie do pokonania. Ale bardzo po macoszemu została przedstawiona jest droga w zmaganiach się ze swoimi ograniczeniami.
Bardzo powierzchownie została też przedstawiona jej relacja z rodzicami, znajomymi, współpracownikami. W ogóle mało się z tego fragmentu dowiadujemy. Za to jest dużo seksu, bez... seksu. Ale żem to napisała, ale taka jest prawda. I nie chciałabym, żeby taki "model" utrzymywał się przez całą powieść.
Poza tym początek zdradza tak naprawdę zakończenie, albopprzynajmniej pozwala nam się go domyślać, chociaż mam nadzieję, i to wcale nie cichą, że autorka jednak mnie czymś zaskoczy. Myślę jednak, że powieść skupi się bardziej na relacjach bohaterów. Domysły, domysły, domysły.
I tutaj wszystko sprowadza się do meritum - trzy rozdziały to zdecydowanie za mało by cokolwiek ocenić, bo podejrzewam, że wszystko to, co o Stelli i jej otoczeniu chciałabym wiedzieć, będzie przez autorkę opowiedziane, tyle tylko, że później.
Na koniec już napiszę Wam tylko, że u mnie nie było żadnego o, Boże! Jak ja teraz wytrzymam do czerwca?! Chociaż nie ukrywam, że historia Stelli mnie zaintrygowała i gdybym miała w rękach całą książkę, istnieje prawdopodobieństwo, że przeczytałabym ją za jednym podejściem, może dwoma.
Nie napiszę Wam, czy ta powieść jest dobra, czy nie, bo najzwyczajniej w świecie tego nie wiem. Myślę jednak, że warto mieć ten tytuł na oku 😉
Trzymajcie się cieplutko, Ania 😘
Zdecydowanie nie da się ocenić książki po wstępie. No chyba że jest strasznie zła. Mnie zdarzyło się nie doczytać czegoś co zostało napisane pseudopolszczyzną.
OdpowiedzUsuńA jest jakiś "zły" tytuł, który szczególnie zapadł Ci w pamięć i go absolutnie nie polecasz?
Usuńnie da się ocenić książki po wstępie.
OdpowiedzUsuńTeż tak uważam 😉
UsuńNie da się ocenić książki po fragmencie.
OdpowiedzUsuńPodzielam Twoje zdanie. Fragment może nas jedynie zachęcić do dalszej lektury :)
UsuńCiężko by mi było stwierdzić, czy książka mi się podoba. Okładka zachęca do lektury. Poczekam na premierę i wtedy zdecyduję.
OdpowiedzUsuńMnie też okładka się podoba :) i też czekam do premiery, bo nie ukrywam, że historia Stelli mnie zainteresowała i chcę się przekonać, jak ona się potoczy i czy autorka mnie czymś zaskoczy.
UsuńJednak wolę umawiać się na spotkanie z całą książką, ale skoro są zajawki filmów, to mogą być i zajawki czytelniczych przygód. :)
OdpowiedzUsuńW sumie w ostatnim czasie coraz częściej nawet sami autorzy udostępniają fragmenty swoich dzieł. Nie ma w tym nic złego, o ile się to lubi 😉
UsuńJa czekam na swoje pierwsze trzy rozdziały po raz kolejny, ponieważ pierwsza przesyłka zaginęła. 😊
OdpowiedzUsuńOj, niestety ta nasza poczta ostatnio coraz bardziej mnie się nie podoba :( Czekam w takim razie na wrażenia już po lekturze 😉 Będę zaglądać na blog i wypatrywać wpisu :)
UsuńOjej, bardzo nie lubię gdy początek książki zdradza jak się skończy bo cenię sobie element zaskoczenia i niepewności więc to chyba nie dla mnie tym bardziej, że zwracam też dużą uwagę na dynamikę relacji, a z tego co wyczytałam to na tym polu też jest raczej kiepsko :(
OdpowiedzUsuńSakurakotoo ❀ ❀ ❀
W zasadzie ciężko to ocenić. Z akcją nie jest w sumie źle, ale trzeba zaznaczyć, że lektura tego fragmentu zajęła mi może z 15-20 minut, a może nawet nie (szkoda, że nie sprawdziłam).
UsuńZ tym zakończeniem, to też jest tak, że po tych trzech rozdziałach się go domyślam, ale przecież istnieje prawdopodobieństwo, że jednak autorka wymyśliła dla swoich bohaterów zupełnie inny scenariusz 😉
Chyba też bym wolała całą książkę, 3 rozdziały to za mało by się zaangażować, jakoś to tak by mnie ograniczało...
OdpowiedzUsuńZgodzę się, bo obraz postaci i sytuacji nie jest pełen i w żaden sposób nie możemy się przekonać, co jest dalej. A to niestety bywa irytujące 😉
UsuńNie czytałam.
OdpowiedzUsuńNigdy nie oceniam książki po wstępie, bo często jest super,a potem flaki z olejem i odwrotnie.
Trzeba przeczytac i miec swoje zdanie, podobnie jest z filmami.
Irena-Hooltaye w podrózy
I to jest idealna postawa :) Trzeba na własnej skórze przekonać się, jak to z danym dziełem (czy to książką, czy filmem) jest i dopiero wydać werdykt :) Każdy bowiem ma inny gust :)
Usuń