sobota, 24 listopada 2018

Oswajamy strach przed... matematyką.

Z cyklu : temat na czasie 💯

Być może zaskoczył Was temat wpisu, bowiem z książkami nie ma on nic wspólnego, ale wiadomo, że nie samym czytaniem człowiek żyje zwłaszcza, kiedy ma w domu ucznia z prawdziwego zdarzenia. Ucznia, który jak ognia boi się liczb 🔢🔢🔢


Nadszedł czas, w którym mój syn rozpoczął naukę. O ile z pisaniem i czytaniem nie ma większego problemu, tak liczby jawią mu się jako totalna czarna magia, a strach przed porażką jest tak ogromny, iż uważa, że lepiej w ogóle nie próbować niż się pomylić.
 Dlatego też od pewnego czasu staram się wprowadzać matematykę w nasze codzienne życie, jednak w taki sposób, aby nie była ona zbyt nachalna. A wiadomo, że nie ma nic lepszego niż nauka poprzez zabawę 🙌🙌🙌


Zaczynaliśmy np. od liczenia samochodów; wszystkich, które nas mijały, albo tylko zielonych, liczyliśmy drzewa albo liście w jesiennym bukiecie, ilość kamyczków, które udało nam się wziąć w garść itp. Ale czasami pogoda nie sprzyja spacerom. Nie zapominajmy wtedy, że w czterech ścianach też można się świetnie bawić, np. kostkami. Kto wyrzuci więcej? O ile oczek pokonałeś mamę, albo mama ciebie? Ile brakuje, np. do sześciu jeżeli wyrzuciłeś trzy? Kombinacji może być wiele, jednak u nas najlepiej sprawdzają się mistrzostwa w rzucie czterema kostkami. Oczywiście wygrany, jakżeby inaczej, dostaje nagrodę 😉 Czasami jest to całus, czasami dodatkowa runda, a czasami coś zupełnie innego, ale co, to niech już zostanie naszą słodką tajemnicą. 


Oczywiście do tego typu zabaw nie należy podchodzić zbyt poważnie. Przede wszystkim ma to być dobra zabawa, a jeżeli przy okazji uda nam się przemycić troszkę wiedzy, to tylko można się z tego cieszyć. Najważniejsze jest to, że przy tego typu rozrywce oswajamy dziecko z liczbami, a także powoli z działaniami : prostym dodawaniem i odejmowaniem, chociaż przyznam, że czasami zdarza mi się zastosować również mnożenie, ale tylko po to, aby pokazać Oskarkowi, że są też inne działania. 

A Wy jakie macie sposoby na naukę matematyki? A może Wasze dzieci wcale nie mają (nie miały) z nią problemów? Podzielcie się koniecznie ze mną i z innymi swoimi doświadczeniami w tej kwestii ☺

wtorek, 20 listopada 2018

"Bądź przy mnie zawsze" Agata Przybyłek

Sami musicie przyznać, że czasami jest tak, że chociaż nazwisko autora (którego twórczości do tej pory nie mieliśmy okazji poznać) ciągle za nami chodzi, to z różnych względów nie sięgamy po jego książki. Wymówek jest wiele : bo tyle innych powieści jest do przeczytania, bo wolimy kupić coś innego, bo obawiamy się nieznanego. Podobnie było w przypadku Agaty Przybyłek.


Chociaż już od dłuższego czasu planowałam poznanie jej twórczości, zawsze odkładałam to na później, mimo tego, że na półce od wielu miesięcy  miałam już dwie z jej powieści + antologie "Przytulajka" z jej opowiadaniem. 
Kilka dni temu stojąc przed dylematem, co by tu teraz przeczytać postanowiłam, że dosłownie tylko zerknę do "Bądź przy mnie zawsze". Absolutnie nie miałam zamiaru jej czytać, jednak skończyło się na tym, że szybko przepadłam i nie mogłam oderwać się od historii Laury, pewnego chłopaka z gitarą, pani Róży oraz Konrada. 
Okazało się to dla mnie ogromnym zaskoczeniem, bo zapoznając się z opisem nawet przez moment nie przypuszczałam, że ta powieść dosłownie pochłonie mnie od pierwszych stron i nie puści aż do ostatniej. Nie twierdzę oczywiście, że nie był on (opis) interesujący, bo jak najbardziej tego typu książki idealnie wpisują się w mój czytelniczy gust, jednak bałam się trochę, że ta powieść będzie za bardzo przewidywalna. 

Opis powieści znajdziecie m.in. na stronie wydawcy ➡ http://czwartastrona.pl/ksiazki/badz-przy-mnie-zawsze/

Muszę przyznać, że nawet jeżeli domyślałam się tego, jak potoczą się losy Laury - dziewczyny, powiedzmy, z wyższych sfer i Alka - prostego chłopaka ze wsi (aż mi wstyd, że tak o nim piszę, bo okazał się naprawdę świetnym facetem), to koniec końców autorka tak pięknie przedstawiła relację tych dwojga młodych ludzi, że poznanie ich było dla mnie prawdziwą przyjemnością. 
Jeżeli chodzi o drugi wątek, to historia Róży w każdym aspekcie była niesamowicie intrygująca. Muszę Wam napisać, że w ostatnim czasie jeszcze bardziej polubiłam wątki osadzone w czasach wojny. I chociaż Agata Przybyłek zaznaczyła wyraźnie, że to fikcja literacka, poznanie losów Róży było niesamowitym doświadczeniem. Jeżeli chodzi o ostatniego z głównych bohaterów, to pozwolę sobie nie komentować tego, co na koniec zaserwował mi Konrad 😉


Podsumowując: jestem na sobie wściekła, po prostu okropnie wściekła, że pozwoliłam tej powieści stać tak długo na półce. I tyle w tym temacie 😉

/Ania. 

"Bądź przy mnie zawsze"
Agata Przybyłek 
Wydawnictwo Czwarta Strona 



sobota, 10 listopada 2018

"Fighting Temptation" [zapowiedź]

Już 14 listopada do sprzedaży trafi nowa książka Wydawnictwa NieZwykłego - "Fighting Temptation. Honorowi mężczyźni. Tom I" autorstwa Lynn K. C. 


Opis ⬇
Jaxson jest arogancki, skłonny do złości i agresji. Ale jest także wyjątkowy, silny i honorowy. Uwielbiam wszystkie jego wady bezwarunkowo i nieodwołalnie. Chociaż on sam nie wierzy w miłość, ja zawsze będę go kochała.
Julia Sinclair

Julia różniła się od wszystkich ludzi, których znałem. Wcześniej nigdy bym nie przypuszczał, że może istnieć ktoś równie dobry i szczery. Im lepiej ją poznawałem, tym bardziej byłem od niej uzależniony. Z każdą chwilą spędzoną razem niszczyła jakąś część mroku, który gdzieś we mnie tkwił. Dzięki Julii moje gówniane życie nie wydawało się takie okropne. I zanim się spostrzegłem, zakochałem się w dziewczynie nie z tego świata.
Jaxson Reid

Niecodzienna para przyjaciół – niewinna dziewczyna o dobrym sercu i powszechnie znany „niegrzeczny chłopiec”. Los sprawił, że ich ścieżki się przecięły, co sprawiło, że powstała między nimi silna więź oraz pojawiła się pokusa, której oboje pewnej nocy ulegli. Mija pięć lat; Jaxson powraca do jedynej dziewczyny, która była dla niego ważna, aby naprawić błędy przeszłości. Jednak jest ktoś, kto nie cieszy się z jego powrotu. Ktoś, kto uważa, że Julia ma już kogoś, kto o nią zadba i kto nie cofnie się przed niczym, aby ten stan rzeczy nigdy nie uległ zmianie. Jaxson nie tylko będzie musiał stanąć do walki w obronie Julii, ale również zmierzy się twarzą w twarz z własnymi demonami, dręczącymi jego duszę: uosobieniami śmierci, zepsucia, destrukcji i wojny.

Zainteresowani? 

czwartek, 8 listopada 2018

AVON ZIMA 16/2018

Dziś zapraszam Was na megaszybki przegląd ofert z najnowszego katalogu AVON. Czemu megaszybki? Bo zaprezentuję Wam tylko 5 propozycji z katalogu 16/2018 - ZIMA. Jednak już teraz zachęcam Was do śledzenia strony AVON -wyjątkowe oferty - Karolew, bo już wkrótce będą pojawiać się tam inne propozycje z najnowszego katalogu. 
Ok, koniec gadania. 
Przechodzimy do konkretów! 

Oferta numer 1
Zestaw FAR AWAY REBEL 
- woda perfumowana 50ml
- balsam do ciała 150ml
- perfumetka 10ml 
- torebka prezentowa 
Cena 55,99 zł 

Oferta numer 2
Kosmetyki dla młodej damy z serii FROZEN 
Cena od 10,99 zł do 25,99 zł

Oferta numer 3
Zestaw 4 kosmetyków 
- pachnąca mgiełka Kwiat Wiśni 100ml
- płyn do kąpieli Romantyczna Róża 250ml
- kremowy żel pod prysznic Happiness 250ml
- rozświetlająca maseczka do twarzy z płynem perłowym i algami 75ml
Cena 19,99 zł 

Ofeta numer 4
1 za 7,99 zł, dowolne 2 za 11,98 zł.
Oferta dotyczy kosmetyków ze stron 240-243

Oferta numer 5
Absolutny must have tego katalogu! 
Specjalna edycja zimowa. 
Rozgrzewająca kompozycja słodkich czereśni z jabłkiem i soczystymi malinami od razu wprawia w świąteczny nastrój. 
Mam i polecam. 
Cena od 5,99 zł do 9,99 zł 

A teraz garść niezbędnych informacji ⬇
- Pamiętajcie! Aktualny katalog jest zawsze dostępny na www.avon.pl
- Zamówienia składamy przez wiadomość prywatną na fp lub na maila annajustynarosinska@gmail.com. 
- Bezpłatny odbiór osobisty na terenie Tłuszcza, Radzymina, Wyszkowa. 
- Przesyłka prosto z hurtowni do Twojego domu to jedyne 4,90.
- Rabaty :
  ~ do 50 zł - 5% rabatu 
  ~ od 51 zł do 100 zł - 10% rabatu 
  ~ powyżej 100 zł - 10 % rabatu + upominek GRATIS 💙
  ~ powyżej 150 zł - 10 % rabatu + produkt w specjalnej cenie. 
Masz jakieś pytania? Pisz śmiało! Na wszystkie odpowiem 👍

Ślę pozdrowienia, Ania. 

wtorek, 6 listopada 2018

"Tajemnica pod jemiołą" Richard Paul Evans [recenzja przedpremierowa]

Panie i Panowie, przed Państwem Richard Paul Evans w (nie)mistrzowskim wydaniu! 



Alex, główny bohater najnowszej powieści R.P.Evansa dochodzi do siebie po rozwodzie. Samotność to coś, z czym mierzy się każdego dnia, mimo tego, że bez względu na porę dnia czy nocy może liczyć na swoich przyjaciół. 
Za namową Nate'a i Dale'a Alex zakłada profil na portalu randkowym. Jednak to nie żadna z potencjalnych kandydatek wybranych przez system, lecz tajemnicza LBH, autorka niesamowicie refleksyjnego bloga, kradnie jego serce. Główny bohater podejmuję najbardziej szaloną decyzję w życiu i postanawia odnaleźć tajemniczą kobietę, o której nie wie kompletnie nic. Czy przeszkodzi mu w tym piękna Aria, która stanie na jego drodze? 

Richard Paul Evans nazywany jest mistrzem świątecznej opowieści, ale ja mam kilka malutkich zastrzeżeń, co do jego najnowszej historii. Uwaga! Mogą pojawić się delikatne spoilery! 

Po pierwsze zmęczył mnie trochę początek. Miałam wrażenie, że autor nie mógł na początku trafić na właściwe tory. Na szczęście w momencie rozpoczęcia poszukiwań LBH, akcja nabrała już odpowiedniego tempa. 

Po drugie bardzo zaskoczyła mnie postawa Alexa. Generalnie mężczyźni zawsze zgrywają macho i udają, że nic ich nie rusza. Główny bohater "Tajemnicy pod jemiołą" jest inny. Nie ukrywa tego, co mu leży na sercu. Otwarcie mówi o tym, co go boli. W ogóle w pewnym momencie staje się tematem numer jeden w rozmowach z przyjaciółmi (niech mi ktoś kiedyś powie, że mężczyźni to nie plotkarze 😉), ale to, że w trakcie swojej podróży wielokrotnie tłumaczy "obcym" przyczynę pobytu w Midway było dla mnie trochę niezrozumiałe. A potem się dziwił, że niemal każdy brał go za wariata! 

Po trzecie czasami miałam wrażenie, że dialogi są takie trochę ... kanciaste. Najlepiej to widać na przykładzie znajomości Alexa z Ray'em, menadżerem "Pod Błękitnym Dzikiem" pensjonatu, w którym zatrzymał się nasz bohater. Niby jasno jest napisane, że tych dwóch bohaterów się polubiło (co potwierdzają zresztą późniejsze wydarzenia), ale dla mnie nie było między nimi, jakby to ująć... chemii. Wiem, że strasznie dziwnie to brzmi, ale mam nadzieję, że kiedy przeczytacie tę książkę zrozumiecie, o co mi chodzi. 


Jednak w porównaniu z całością, trzy powyższe "zarzuty" to małoznaczące niuanse. Po prostu musiałam się do czegoś przyczepić, prawda? 

"Pewnie to zakrawa na ironię, ale tak już jest, że nigdzie nie czujemy się tak samotni jak w tłumie ludzi, z którymi nic nas nie łączy. "

Samotność to temat przewodni "Tajemnicy pod jemiołą". To smutne, że często otoczeni przyjaciółmi, współpracownikami i setkami znajomych na Facebooku czujemy się jeszcze bardziej samotni. Właśnie taka jest ta powieść : smutna, ale przy tym refleksyjna. Momentami przygnębiająca, a mimo to w gruncie rzeczy klimatyczna. To zrozumiałe, że każdy chce kochać i być kochanym (wyjątki tylko potwierdzają tę regułę) i jak widać na przykładzie Alexa, warto czasami zrobić coś szalonego i na pierwszy rzut oka niewykonalnego. Dla miłości i szczęścia warto zaryzykować, prawda? 

"Tajemnica pod jemiołą" nie jest mistrzowską opowieścią. Nie jest idealna, ale kto z nas taki jest? W naszych niedoskonałościach tkwi nasz urok i w tej niedoskonałości tkwi też urok najnowszej powieści R.P.Evansa i jego romantycznego bohatera. 

Polecam! 

"Tajemnica pod jemiołą"
Richard Paul Evans 
Wydawnictwo Znak Literanova 
Premiera 14/11/2018 📆

Recenzja powstała dzięki współpracy z Wydawnictwem ZNAK  


sobota, 3 listopada 2018

"Wieczór taki jak ten" Gabriela Gargaś

"Jest taki dzień, bardzo ciepły choć grudniowy,
dzień, zwykły dzień, w którym gasną wszelkie spory."*




Michalina mieszka wraz z bratem i ukochaną babcią w Złotkowie, małej miejscowości ukrytej w cieniu Tatr. I chociaż Zofia prowadzi cukiernię "Cynamonowe serca", Miśka postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i wreszcie sama podreperować domowy budżet, w związku z czym zaczyna wynajmować pokoje turystom. W ten oto sposób w jej domu zamieszkują : rozwodnik, który nienawidzi świąt, starsza pani, której zdarza się o czymś zapominać oraz pani doktor z córką. Każda z tych osób bez wyjątku przeżywa swój własny dramat. Podobnie jak Miśka, którą dzień przed Wigilią odwiedzi pewien wędrowiec. Czy znajdzie się dla niego miejsce przy wigilijnym stole? 

Uwielbiam twórczość Gabrieli Gargaś, ale tą powieścią po prostu powaliła mnie na kolana. "Wieczór taki jak ten" jest pełen emocji : od radości, szczęścia i miłości, po rozpacz, żal i cierpienie, które przeplatają się ze sobą tworząc niesamowite historie bohaterów. Czy świąteczny pobyt w Złotkowie odmieni ich życie? 

"Przed świętami, albo i nawet w czasie świąt, należy sobie zrobić porządek w sercu. Ta noc jest wyjątkowa. Bo jaki sens ma choinka, prezenty, ta cała otoczka, kiedy w sercu mamy bałagan? Kiedy nie potrafimy zrozumieć istoty tych świątecznych dni?"

To zaskakujące, jak często zastanawiamy się nad tym, co nam nie wyszło, co nas ominęło, co moglibyśmy osiągnąć, a nie myślimy o tym, co mamy. Rodzinę, pracę, dach nad głową, pełne brzuchy. Owszem, nie zawsze jest kolorowo, ale nikt przecież nie powiedział, że przejdziemy przez życie łatwo i przyjemnie. Czasami trzeba stoczyć kilka walk, aby lepiej poczuć smak szczęścia. Nie tylko nas to spotyka, dramaty każdego dnia rozgrywają się tuż pod naszymi nosami. Dlaczego tego nie dostrzegamy? Wyciągnąć pomocną dłoń wcale nie jest tak trudno. Święta Bożego Narodzenia będące symbolem nadziei i narodzin, są do tego idealnych czasem. 


"Wieczór taki jak ten" idealnie wpisuje się w klimat świątecznych opowieści, pełnych zapachu choinki, blasku światełek, smaku barszczu z uszkami i dobra. Czasami wszystko, czego potrzebujemy jest na wyciągnięcie ręki. 

A wszystko, czego ja teraz potrzebuję, to "Lato utkane z marzeń" - drugi tom serii "Wieczór taki jak ten", bo każdy koniec jest tak naprawdę początkiem czegoś nowego. 

/Ania. 

"Wieczór taki jak ten"
Gabriela Gargaś 
Wydawnictwo Czwarta Strona 

* fragment utworu Czerwonych Gitar 

piątek, 2 listopada 2018

"Jeszcze dzień życia" Ryszard Kapuściński


Dopuszczacie do siebie myśl, że ten dzień może być ostatnim w Waszym życiu? Że już nigdy nie zobaczycie wschodu słońca? Że już nie czeka na Was żadne jutro? Że nie będziecie mieli już okazji spełnić swoich marzeń? Że nie dane Wam będzie zobaczyć, ani usłyszeć Waszych bliskich? Ryszard Kapuściński żył z taką świadomością przez wiele lat... 


Ten kultowy reportaż to głos przeciw wszelkiej wojnie. Sam Ryszard Kapuściński nazywał go swoją pierwszą prawdziwą książką.

Wojnę domową w Angoli, tuż przed uzyskaniem przez ten kraj niepodległości 11 listopada 1975 r., reporter opisuje przez pryzmat doświadczeń indywidualnych swoich bohaterów i własnych. To książka bardzo osobista. Nie tyle o samej wojnie, ile o zagubieniu w chaosie, bezsensowności ponoszonych ofiar, niepewności jutra.

„Były tam takie sytuacje, że człowiek właściwie wiedział, że nie będzie już żył. I każdego dnia mówiło się z ulgą: – O, jeszcze jeden dzień z życia mam za sobą, jeszcze jeden mnie czeka. Ale już nie więcej." 

Kapuściński trwał w miejscu, z którego wszyscy uciekali w poszukiwaniu...  życia, bo w Domu byli skazani na śmierć. Czy nie bał się o swój los? Co nim kierowało? Odwaga, bohaterstwo? Dziś pewnie ktoś by powiedział, że chęć zaistnienia w mediach, ale wtedy czasy były inne. Jakiekolwiek miał motywy, ja jestem dla niego pełna powidziwu. Niejedna osoba będąca na jego miejscu, uciekłaby stamtąd z podkulonym ogonem,co zresztą miało miejsce. Ale nie Kapuściński. Nie wielki Ricardo, o którym nadal pamiętają naoczni świadkowie tamtych wydarzeń. 

Przygotowując się do napisania tej recenzji zapytałam 15 przypadkowych osób, obydwu płci, w różnym wieku, co mogą (bez pomocy Google) powiedzieć o Kapuścińskim. Większości z nich gdzieś dzwoniło, ale do końca nie wiedzieli, w którym kościele. Dwie osoby udzieliły mi naprawdę wyczerpujących odpowiedzi. Niestety kilkoro nie wiedziało o Kapuścińskim nic. Trochę to smutne, że doceniają go inni, a my, jego rodacy, wiemy o nim tak niewiele. A to przecież był człowiek - legenda. Wielu późniejszych dziennikarzy chciało być takimi jak on. 

Muszę (i chcę) poruszyć jeszcze jedną, bardzo istotną kwestię. Wielu zarzucało Kapuścińskiemu, że beletryzuje swoje reportaże. To wrażenie potęgują w najnowszym wznowieniu kadry z polsko - hiszpańskiego filmu w reżyserii Raúla de la Fuente i Damiana Nenowa (wyjątek stanowią jedynie dwie archiwalne fotografie), który właśnie dziś, 2 listopada, trafił na ekrany kin. Film ten łączy techniki animacji i dokumentu. 

I powiem Wam, że coś w tym jest. Bo chociaż miałam pełną świadomość, że wojna domowa w Angoli toczyła się naprawdę, i doskonale wiedziałam, że dziennikarz Polskiej Agencji Prasowej opisał to, co przeżył i co zobaczył, miałam wrażenie, że czytam powieść. Mógł o tym przesądzić fakt, że do tej pory nie za często sięgałam po tego typu książki, a jeżeli już to robiłam, były one wypełnione zdjęciami - jak w typowych reportażach. Tutaj tego nie było. 

Czy zatem taka forma reportażu jest zła? Gorsza? Nie jestem ekspertem w tym temacie, ale dla mnie absolutnie nie. To było niesamowite doświadczenie, bo poznałam bliżej kawał historii, o której nie słyszałam w szkole. 

Nie chcę polecać tej książki każdemu, bo wiem, że nie wszystkim się ona spodoba. Jestem jednak pewna, że przypadnie ona do gustu fanom zarówno reportażu, jak i historii, ale także miłośnikom biografii, bo oprócz, bądź co bądź, przekazu historycznego, to jednak jest to też opis wielu lat życia Kapuścińskiego z jego własnej perspektywy. I w niewielkim stopniu z perspektywy innych (wstępu Mirosława Ikonowicza oraz posłowiu Salmana Rushdiego). Śmiało powinni po nią sięgnąć osoby myślące o wybraniu dziennikarstwa jako życiowej drogi, by zrozumieć, że najważniejsze to kroczyć swoją drogą. Czasami na przekór wszystkim i wszystkiemu. Jak wielki Ricardo... 

/Ania. 

"Jeszcze dzień życia"
Ryszard Kapuściński 
Wydawnictwo AGORA 

Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu AGORA 


czwartek, 1 listopada 2018

"Tajemniczy mężczyzna" + "Niepokorny mężczyzna" Kristen Ashley

A miało być tak pięknie... 



Nie wiem, czy zauważyliście, ale jeszcze nigdy na blogu nie odradzałam Wam lektury jakiejkolwiek książki, bo jestem zdania, że każdy ma prawo do własnego gustu i do sięgania po to, co sprawia mu przyjemność. Dziś jednak będzie inaczej. Po prostu czuję się w obowiązku wyłożenia Wam przysłowiowej kawy na ławę w kwestii jednej z powieści autorstwa Kristen Ashley. Czemu jednej? To wyjaśni się troszkę niżej, więc dotrwajcie do końca. 

Przede wszystkim zacznijmy od początku. 


Popijając drinki z przyjaciółkami w modnym klubie, Gwendolyn Kidd spotyka mężczyznę swoich marzeń. Zaprasza go do domu, spędzają razem noc, ale rano Tajemniczy Mężczyzna znika bez śladu – tylko po to, by kolejnej nocy znów pojawić się w jej sypialni. Gwen pozwala mu zostać, w nadziei, że przelotny romans zamieni się w coś poważniejszego. Mijają tygodnie i miesiące cudownych nocnych uniesień, a ona wciąż nawet nie zna jego imienia, nie wie, kim jest, ani nawet jak dostaje się w nocy do jej mieszkania.

W życiu dziewczyny zaczynają dziać się niepokojące rzeczy: Gwyn wpada w oko przystojnemu przywódcy bandy motocyklistów, zwraca też na siebie uwagę bezwzględnych gangsterów. Jakby tego było mało, zaczyna się nią interesować pewien czarujący policjant z Denver. Wtedy do akcji wkracza Tajemniczy Mężczyzna. Czy jednak odsiecz nie przybędzie za późno?

Przyznam szczerze, że pomysł autorki z Tajemniczym Mężczyzną, który odwiedza Gwen w nocy, nie wiadomo w jaki sposób włamując się do jej domu i to w dodatku zawsze przy zgaszonym świetle powinien wzbudzić we mnie co najmniej mieszane uczucia. Po obejrzeniu swego czasu reportażu o ludziach, którzy dzielą życie z lalkami rozmiarów człowieka nic już mnie chyba w kwestii upodobań seksualnych nie zaskoczy. Więc ta kwestia jakoś szczególnie mnie nie wzburzyła. Powiem nawet więcej : troszkę rozczarował mnie fakt, że tajemniczy mężczyzna, jednak nie był taki całkiem tajemniczy. Co prawda Gwen nie wie, kim on jest, czym się zajmuje, ani nawet jak ma na imię, ale w ogóle nie miałam wrażenia, że jakoś usilnie chciała się tego dowiedzieć. 
Ale nie dlatego chcę Was ostrzec przed tą powieścią, tylko dlatego, że ona jest po prostu... płytka. Owszem, sam pomysł na fabułę był nawet ok - dziewczyna, gangsterskie porachunki, przystojni mężczyźni - ale z wykonaniem ewidentnie poszło coś nie tak. Opisy w stylu "Mój nałóg miał wiele twarzy, lubiłam różne stroje, niestety nie należały do nich te tańsze. Do tego remontowałam dom. Nie miałam innego wyjścia, musiałam zarabiać. No dobrze, to nie do końca prawda. Nie ja remontowałam dom. Część prac wziął na siebie mój ojciec, a resztą zajął się mój przyjaciel Troy. Powinnam raczej powiedzieć, że mam dom, który dzięki błaganiom i szantażom emocjonalnym remontują dla mnie inni" albo "Nieźle. Dog uważa, że mam słodki tyłeczek. Co prawda właśnie mi groził, ale ponieważ nie był zupełnie odrażającym mężczyzną, wydało mi się to nawet miłe" przewijające się przez całą książkę po prostu wyprowadzały mnie z równowagi. Albo te teksty typu "no, mała" ze strony facetów, które cieszą główną bohaterkę jakby miała 16, a nie 33 lata (!). I ten wszechobecny chaos. Tego było po prostu za dużo. 

Zapytacie : czemu zatem sięgnęłaś po drugą część? Odpowiedź jest prosta. Bo zawsze wywiązuje się z zadania powierzonego mi przez wydawnictwo, z którym akurat współpracuję. Co prawda pisałam się na zrecenzowanie tylko drugiej części, ale z racji tego, że dostałam również pierwszą, postanowiłam zacząć od początku. I teraz, jak na spowiedzi zdradzę Wam, że gdyby nie umowa z Wydawnictwem, nie sięgnęłabym po drugi tom. Ale słowo się rzekło... 


Tess O’Hara ustawiała właśnie świeżo upieczone babeczki na wystawie swojej cukierni, gdy zadźwięczał dzwonek przy drzwiach. Podniosła wzrok i ujrzała mężczyznę swoich marzeń. Nie minęła minuta, a on zaprosił ją na randkę. Zgodziła się bez wahania. Ale po czterech cudownych miesiącach Tess odkrywa, że jej ukochany to działający pod przykrywką detektyw z agencji antynarkotykowej, który bada powiązania jej byłego męża – narkotykowego bossa. Tess jest przekonana, że to koniec.

Ale agent Brock Lucas jest innego zdania. To człowiek z misją, oddany swojej pracy, spędził lata zajmując się światkiem przestępczym Denver, rozpracowywał najgorsze szumowiny. Jednak dopiero w czasie tych czterech miesięcy z Tess, która jest równie słodka jak jej babeczki, zaczyna naprawdę lubić swoją pracę. Podczas przesłuchania Brock dowiaduje się, że Tess skrywa przerażającą tajemnicę. Wtedy też postanawia, że pomoże jej walczyć z demonami przeszłości i będzie ją chronić.

Ta słodko-dzika para wspólnie stawi czoła wielu przeciwnościom, a los nie będzie ich oszczędzał: rodzinne problemy, śmiertelna choroba, a do tego nieustępliwy były mąż Tess i jędzowata była żona Brocka będą próbowali ich rozdzielić. Ale na tym nie koniec. Brock Lucas ma w sobie dzikość, nad którą w przeszłości nie zawsze umiał panować. Za błąd, który popełnił lata temu, przyjdzie zapłacić Tess.

Na szczęście rzecz z "Niepokornym mężczyzną" ma się już trochę lepiej. Nie jest to co prawda jakaś wybitna powieść, ale da ją się przeczytać bez wkurxxxxxx się 😉 Po prostu utrzymana jest na, powiedzmy, przyzwoitym poziome. 

Co prawda bohaterowie też potrafią czasami mocno wkurzyć, ale biorąc pod uwagę całość - wszystkie postaci, całą fabułę, wszystkie wątki i akcję - można śmiało ocenić tę książkę pozytywnie. 
I można nawet spędzić z nią kilka całkiem przyjemnych wieczorów. Generalnie nie będzie to czas stracony. 

Podsumowując : aż nie wierzę, że to piszę, ale unikajcie jak ognia "Tajemniczego mężczyzny", chyba że macie nerwy ze stali lub czujecie satysfakcję z katowania swojego mózgu i duszy złą książką. 
Natomiast w miarę spokojnie sięgajcie po "Niepokornego mężczyznę", bo chociaż ma wzloty i upadki, to traficie na momenty i wątki, które naprawdę mogą przypaść Wam do gustu. I nie zrażajcie się faktem, że powieść zaczyna się od... orgazmu 😱😱😱

/Ania. 

"Tajemniczy mężczyzna" + "Niepokorny mężczyzna" 
Seria Mężczyzna marzeń 
Kristen Ashley 
Wydawnictwo AKURAT 

Recenzja powstała dzięki uprzejmości Wydawnictwa AKURAT 

"Pierścionek z cyrkonią" Krzysztof Piotr Łabenda

Recenzja patronacka.   W " Pierścionku z cyrkonią" 💍 Krzysztof Piotr Łabenda odpowiada na pytanie : Czy można przez całe...