Tekst opracowany na podstawie obserwacji pewnego łobuza 😉
Czy zdarzyło Ci się zrobić coś, co jest źle postrzegane przez ogół społeczeństwa, a co przyniosło nieopisaną wręcz przyjemność bliskiej Twemu sercu osobie?
Droga Czytelniczko, drogi Czytelniku, kim chciałaś/chciałeś zostać, kiedy byłaś/byłeś dzieckiem? Może piosenkarką? Może pisarką? Policjantem? Żołnierzem? Pilotem? A może strażakiem?
Ja jako kilkuletnia dziewczynka pragnęłam zostać dziennikarką. Potem były kolejne pomysły; jedne całkiem przyzwoite, inne już dość hardcore'owe, jak np. fakt, że chciałam zostać agentem FBI 😂😂😂
A o czym marzą współczesne dzieciaki?
Pewien łobuziak oglądający właśnie przed snem Toma i Jerry'ego (edit: w chwili publikacji fan kota i myszy już sobie smacznie śpi), każdego tygodnia ma nowy pomysł na siebie. Chyba jak każdy chłopiec (zarówno teraz jak i dwadzieścia lat temu), raz chce być piratem i zwiedzać najdalsze zakątki świata z Australią na czele, bo tam są prawdziwe kangury, a raz chce być kosmonautą, by na własne oczy przekonać się, jak to jest z tymi kosmitami. Czy one gdzieś tam są, czy nie?
Jednak współczesne dzieci (wybaczcie, że tak generalizuję) biorą coraz częściej pod uwagę jeszcze jeden zawód. Współczesne dzieci marzą, by zostać youtuberami 👍 Zbierać łapencje (nie wiem, czy to dobrze napisałam, ale tak mówią) i tajemnicze suby 😂 A marzenia są po to, aby je spełniać, prawda?
Tak, oficjalnie przyznaję się do tego, iż założyłam młodemu kanał na YouTube'ie i zanim mnie teraz skreślisz, doczytaj do końca ten tekst, proszę 😉
Ile Twoich dziecięcych marzeń nigdy nie doczekało spełnienia? Ilu podróży nie odbyłaś/odbyłeś chociażby do sąsiedniego miasta, bo rodzice mieli ważniejsze wydatki? Może musieli kupić akurat nową lodówkę? Albo nowe buty, bo stare gubiły już podeszwę? Ilu maskotek nie dostałaś/ dostałeś, bo codziennie i tak już spało z Tobą stado misiów, kotków i innych piesków, a przecież do pierwszego było jeszcze daleko, a mama stale powtarzała, że pieniądze się same w portfelu nie mnożą i trzeba na nie ciężko zapracować?
A pamiętasz te chwilę, Czytelniczko, kiedy wreszcie dostałaś tę wymarzoną lalkę w przepięknej balowej sukni? A Ty, Czytelniku, pamiętasz ten wypasiony resorak, który pokonywał najtrudniejsze zakręty? Uśmiech nie schodził Wam z twarzy nawet podczas snu, prawda?
Liczę się z tym, że teraz posypie się zapewne na mą (nie)piękną głowę mase piorunów, że co ze mnie za matka, skoro pozwalam dziecku wgapiać się w ekran telefonu i grać.
Spoko, przywykłam już do tego, że maksymalnie co drugi dzień zdobywam tytuł najgorszej matki roku (brawo ja!), bo a to proszę młodego o pomoc w nastawieniu prania, a to sugeruję mu, że wypadałoby posprzątać wreszcie zabawki, bo przejście przez mieszkanie zaczyna przypominać tor przeszkód. Najgorzej jest jednak, kiedy nie domyślę się, że przecież na obiad trzeci dzień z rzędu miała być pomidorówka z ryżem, a ja niedobra zrobiłam spaghetti. Ech, bycie rodzicem bywa trudne.
A każdy rodzic doskonale wie, że tak samo jak dziecko szybko zaczyna się czymś interesować, tak samo szybko zaczyna mu się to nudzić. Podejrzewam, że tak samo będzie u nas z graniem. Aczkolwiek nie do tego zmierzam.
Gdy człowiek słyszy codziennie sto razy pytanie, co to jest Minecraft, bo wszyscy o tym rozmawiają w szkole, a człowiek przecież czarna masa nie wie o tym kompletnie nic, z pomocą przychodzi niezawodny wujek Google i YouTube. A dziecko się przygląda i też chce spróbować. Chociaż zbudować domek, chociaż zagrodę dla zwierząt.
I najlepsza mama na świecie wreszcie się zgadza, bo kocha swoje dziecko najmocniej na świecie i nie chce mu ciągle wszystkiego zabraniać. Ale ta dobra mama szybko przeistacza się z powrotem w najgorszą matkę na świecie, bo umówiony czas tak szybko minął. I telefon trzeba odłączyć. I dziecko jest złe na swoją rodzicielkę, która z kolei wie, że tylko tak utrzyma nad wszystkim kontrolę.
Kiedy usłyszałam kilka dni temu, że największym marzeniem mojego syna jest nagranie filmiku i wrzucenie go na YT, najpierw pomyślałam, że oto nastał najprawdziwszy koniec świata! Później uświadomiłam sobie jednak, że chociaż tego nie popieram (przynajmniej nie teraz, kiedy mam jeszcze cokolwiek do powiedzenia), w gruncie rzeczy to jego konkretne marzenie może się spełnić.
Nie jestem bowiem w stanie wykupić młodemu lotu na księżyc, mimo że są już tam ślady stóp człowieka. Nie mogę zapisać syna na prawo jazdy, chociaż tak bardzo chce on już prowadzić samochód wyścigowy. Nie mogę puścić go w podróż dookoła świata z psem u boku, chociaż doskonale wiem, że on już potrafi sam zrobić sobie kanapkę, więc z głodu by nie umarł. Ale kanał mogę założyć.
Już dawno nie widziałam na twarzy mojego jedynka takiej ekscytacji. To coś niesamowitego, że coś tak małego, może młodemu człowiekowi sprawić tak wiele radości. A że to zakazane? Zakazy są po to, żeby je łamać, prawda?
Bo czasami to, co z pozoru jest złe, przynosi dobry skutek. Zwłaszcza, jeżeli po trzech próbach nagrania jednego filmiku dochodzi się do wniosku, że to "niesamowicie ciężka praca i chyba będzie trzeba pomyśleć o jakiejś innej ścieżce życiowej, chociaż zdecydowanie wygodniej jest chodzić po asfalcie, albo chodniku" 😂
Może i zrobiłam coś złego (chociaż patrząc na młodego ta fascynacja i tak szybko się skończy), ale widok radości niemalże w błyszczących ze wzruszenia oczach mojego syna był jednym z najpiękniejszych widoków, jakie dane było mi ujrzeć w życiu. A młody już wie, że w życiu nie ma rzeczy niemożliwych, i marzenia można spełniać. Może nie zawsze w takiej formie, w jakiej pragniemy, ale jednak.
A teraz już uciekam, bo przed nami kolejne marzenia do spełnienia i trzeba się do nich przygotować. Najbliższe? Spotkanie twarzą w twarz z dinozaurami. A to już jutro (28.04.2019) Myślicie, że to abstrakcja? Jeżeli do końca maja zajrzyjcie do centrum Warszawy przekonacie się, że prehistoryczne gady już tam na Was czekają 😱😱😱
Trzymajcie się cieplutko i pamiętajcie - marzenia same się nie spełnią 🍀