Czy książka przeczytana przez jeden dzień może być zła?
Z reguły szybko czytamy te książki, które wciągają nas już od pierwszych stron swoją wartką akcją, interesującą fabułą i (zazwyczaj) skomplikowanymi, aczkolwiek intrygującymi bohaterami.
W przypadku "Oszukanej" nie było inaczej. Czy jednak fakt, że przeczytałam ją przez jeden dzień świadczy o tym, że była perfekcyjna?
Lena ma 23 lata. Wraz z dużo starszym chłopakiem i psem mieszka w ogromnej willi nad jeziorem otoczonej lasem. Nie ma znajomych, nigdzie nie pracuje i do perfekcji opanowała grę aktorską. Tak, tak, bo chociaż nasza tytułowa "Oszukana" została wprowadzona w błąd (jego wagę i konsekwencje będziecie musieli ocenić sami), sama też nie gra fair. Tylko czy w jej sytuacji można mieć jej to za złe?
Na początku zadałam pytanie : czy książka przeczytana przez jeden dzień może być zła? Kto mnie czyta, ten wie, że najwyższe noty dostają ode mnie właśnie te książki, od których nie mogę się oderwać. Od tej też nie mogłam, a jednak nie jest ona perfekcyjna...
Przez pierwsze 100 stron miałam wrażenie, że czytałam ją na jednym wdechu. Panował tam tak idealny, dopracowany pod każdym względem chaos, że w ogóle nie wiedziałam, o co chodzi. I absolutnie nie jest to wadą tej powieści, bo czułam, że tak właśnie miało być. I cel autorki został zrealizowany - historia absolutnie mnie pochłonęła.
Potem chwilowo, i też jestem absolutnie pewna, że celowo, zostałam wprowadzona w błąd. I już myślałam, że wszystko wiem, a tu BACH! Autorka znów znów mnie zaskoczyła. I niestety tu lista zaskoczeń się kończy.
Ta historia, przynajmniej dla mnie, za wcześnie się wyjaśniła. Nie chcę Was oszukać, ale gdzieś po 2/3 powieści wszystko w zasadzie było już jasne. Co, gdzie, jak i dlaczego. Ma to niby swoje plusy, bo ja często w swoich opiniach zaznaczam, a raczej narzekam, że powieści za szybko się kończą i po rozwiązaniu zagadki nie ma już nic, to jednak tutaj troszkę było tego za dużo.
Kto już czytał tę książkę ten wie, że nie skończyła się ona ani wyraźnym happy endem, ani dramatem (a może jeden trup więcej byłby tu jak najbardziej na miejscu). Ale dla mnie brakowało jakiegoś wybuchu, i wcale nie mam tu na myśli materiałów łatwopalnych. I o ile przez, powiedzmy, połowę książki czytałam ją z wypiekami na twarzy, tak druga część nie zrobiła na mnie większego wrażenia.
Nie zmienia to jednak faktu, że ta powieść jest dobra,bo jest w niej wszystko, co w dobrym thrillerze powinno się znaleźć :
- dobrze wymyślona fabuła poprowadzona w fajnym kierunku,
- skrajni bohaterowie, z których żaden nie jest krystalicznie czysty,
- akcja budująca napięcie (szkoda, że zabrakło jej na samym końcu),
- zagadka. I to jaka!
W ogólnym rozrachunku jestem jak najbardziej na TAK i daję tej książce łapkę w górę 👍. O! Może teraz tak będę oceniać powieści? Jak jest warta uwagi to 👍, a jak nie, to 👎. Co Wy na to?
Pamiętajcie jednak, że ZAWSZE warto wyrobić sobie zdanie o danym tytule samemu, bo każdy jest inny i oczekuje od lektury zupełnie czegoś innego. Moje oczekiwania wobec "Oszukanej" Magdy Stachuli zostały zaspokojone w... 85%, więc uważam, że to całkiem przyzwoity wynik. A Wy? Uważacie, że to wystarczająco?