Teatr = gra. Teatr snów = śmiertelna rozgrywka.
Ruda, kobieta o włosach koloru płomienia, aktorka na scenie sennych koszmarów. Ale co zrobić kiedy senne mary mieszają się z rzeczywistością? Kiedy przenikają do codzienności, zamieszkują w niej i prześladują swoją ofiarę? Śmiertelna rozgrywka rozpoczęta! Pan Cairo zrobi wszystko, by dopaść Rudą, którą oskarżył o czary. Gdy pierwsze podejście kończy się fiaskiem, za kobietą podążają zakapturzone szkielety, a cel jest jeden : unicestwić czarownicę raz na zawsze! Ruda tak łatwo się nie podda, ale wysłannicy pana Cairo będą podążać za Rudą do wielu światów. Czy w końcu ją dopadną?
Zaskoczenie. To słowo najlepiej opisuje moje emocje i wrażenia po przeczytaniu debiutu (!) Iwony Anny Dylewicz. W zasadzie po zapoznaniu się z opisem tej powieści nie wiedziałam czego mogę się spodziewać. Skoro wędrówka między światami to może fantasy? A może skoro gra w życie - śmierć to może coś bardziej w kierunku psychologicznym? Po przeczytaniu kilku rozdziałów przez chwilę przemknęło mi nawet przez myśl, że to może romans, bo Ruda w każdym świecie miała swojego adoratora. A może to po prostu była miłość? Wszystko okazało się zupełnie inne. Moim zdaniem Teatr snów nie wpisuje się schematycznie w żaden gatunek. To coś zupełnie innego, wręcz innowacyjnego, co pochłonęło mnie bez reszty. Najzwyczajniej w świecie chciałam, by ten spektakl trwał wiecznie...
Przyznaję, że na początku byłam przekona, że trafiłam w sam środek... chaosu. Ruda śniła. W tym śnie stała przed obliczem pana Cairo, który pragnął, by kobieta została spalona na stosie. I chociaż zapadł wyrok, Rudej udało się wyrwać ze szpon śmierci. A może ona była już martwa?
Jednocześnie wydawało mi się, że przebywam w innej rzeczywistości, w której Ruda jest zwykłą kobietą. Inne wcielenie?
Po chwili już nie wiedziałam, co jest snem, a co jawą. Jednak najważniejszym pytaniem było to, kim właściwie jest Ruda? Mną? Tobą? Sobą? Ile ma żyć? I jeszcze ten czarny kot...
- Kim ty jesteś, Ruda? - Mężczyzna był wyraźnie zdezorientowany. Widział kobietę, dotykał zwierzę. - Wydawało mi się, że cię znam!
- Jestem nią i jestem nim, a jednak nie istnieję. Śnisz mnie - rzekła i dodała enigmatycznie: - Tylko zegar stanął już. Przestał bić...
Z czasem zdałam sobie sprawę, że ten pozorny bałagan to tak naprawdę określony ład. Czytało mi się lepiej, lżej. Nie wiem czy to kwestia wczucia się w historię Rudej, czy może autorka postanowiła trochę ułatwić mi wspólną podróż u boku miedzianowłosej? Jedno jest pewne : to była ekscytująca podróż u boku bohaterki Iwony Anny Dylewicz.
Urzekły mnie też ilustracje zawarte w książce (autorstwa Iwony Anny Dylewicz), które idealnie obrazowały aktualną sytuację bohaterki. Momentami były mroczne, chwilami przerażające, zawsze fascynujące! Brawo!
Wiecie, dlaczego będę każdemu polecać tę książkę? Bo jesteśmy bardzo podobni do Rudej. Też jesteśmy aktorami na własnej scenie życia. Postępujemy dokładnie jak ona. I kiedy wydaje się, że docieramy do ostatniego aktu naszej historii zdajemy sobie sprawę, że to dopiero początek...
/Ania.
"Teatr snów"
Iwona Anna Dylewicz
Wydawnictwo Dygresje
Za egzemplarz recenzencki dziękuję :
Śliczne zdjęcia. Mam osobistą prośbę, opublikuj posta w którym dasz nam kilka rad jak zrobić takie świetne zdjęcia. Nie oczywiście profesjonalnych porad, chodzi mi raczej o ujęcie tematu z Twojego punktu widzenia.:)
OdpowiedzUsuńMówi się, żeby w życiu spodziewać się niespodziewanego, ale nawet nie przypuszczam, że komuś mogą się podobać zdjęcia mojego autorstwa 😉 Agnieszko, dziękuję 😘😘😘
UsuńO książce nie słyszałam, ale muszę przyznać, że brzmi ciekawie. ;)
OdpowiedzUsuńWww.blogger.com takim razie zachęcam Cię do jej przeczytania. Naprawdę warto 😉
UsuńNie słyszałam o tej książce i nie jestem do niej do końca przekonana :)
OdpowiedzUsuńNie do końca nie oznacza, że wcale, więc mam nadzieję, że w przyszłości trafi ona w Twoje ręce i Cię zaskoczy ☺
UsuńNie było o tej książce chyba zbyt głośno, a szkoda bo wydaje się naprawdę warta uwagi. Myślę, że kiedyś po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Iza
Niech książki będą z Tobą!
Myślę, że o tej książce dopiero zrobi się głośno 😉
UsuńNiestety, książka mnie nie zainteresowała, ale pierwszy raz spotykam się z tym wydawnictwem!
OdpowiedzUsuńNie słyszałam ani książce ani o autorce ale raczej ta pozycja to nie moje klimaty ;)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tej książce i raczej z racji wiecznego braku czasu prędko po nią nie sięgnę :(
OdpowiedzUsuńWątpię bym po tą powieść sięgnęła, ale przyznaję ilustracje są naprawdę dobre :)
OdpowiedzUsuńHmmmm, interesująca recenzja. Kolejna pozycja, z która nie wiem, co zrobić :) czy czytać, czy nie :)
OdpowiedzUsuńCiekawe, nie powiem, że nie, ale pewnie po nią nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńPierwszy raz słyszę o tej książce i mogę stwierdzić, że mnie zaintrygowała :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :P
Brzmi ciekawie, aczkolwiek zastanawia mnie czy rude włosy to nowy trend w książkach, bo ostatnio cały czas o nich słyszę/czytam.
OdpowiedzUsuń