Daję słowo - przedziwna to książ(ecz)ka.
W zasadzie nie wiem, od czego zacząć, więc najlepiej będzie, jak zacznę od początku.
Kiedy zobaczyłam "Schemat naprawy (Ś)fiata" w zapowiedziach Wydawnictwa WasPos, przyznaję się bez bicia, nie poświęciłam tej propozycji zbyt wiele czasu. Ba! Bądźmy ze sobą szczerzy - w ogóle go nie poświęciłam. Nie przemawiał do mnie ani tytuł, ani okładka. Kiedy jednak dostałam propozycję zrecenzowania tej książki, przyjrzałam się jej bliżej. Opis mnie zainteresował, więc postanowiłam zaryzykować, przeczytać i podzielić się z Wami moją opinią.
Kiedy dotarła już do mnie książka autorstwa Grzegorza Parowicza doznałam małego szoku, ale o tym trochę później.
A co zaskoczyło mnie w trakcie lektury?
Przede wszystkim brak... fabuły!
Wychowanie w dysfunkcyjnej rodzinie, hazard, śmierć, czy chociażby zmieniający się ustrój, to tylko część ze zbioru okoliczności, które wpływają na życie Krzyśka – głównego bohatera tej opowieści.
Krzysiek, bezskutecznie próbując układać sobie życie w zgodzie z powszechnie przyjętymi doktrynami, w końcu pociąga za właściwe sznurki i powoli odnajduje siebie.
Zabawna i momentami mocno napisana książka, mająca za zadanie zwrócić uwagę czytelnika na to, jakimi schematami posługujemy się w życiu, tracąc czas i energie na drodze do szczęścia.
Taki opis znajdziemy na czwartej stronie okładki tej książki. Zarys fabuły jest, elementy składowe są, wszystko, co miało być - jest. Ale czytając tę "powieść" miałam wrażenie, że to raczej spowiedź głównego bohatera, który przekazuje nam poglądy autora. To, w moim odczuciu, raczej taka rozprawka na temat świata. Rozliczenie się z przeszłością ; podsumowanie tego, co było. Nieśmiałe zasugerowanie, co może się stać, kiedy wreszcie nasze myślenie wkroczy na właściwe tory.
Miejscami naprawdę bardzo celna, miejscami może nawet trochę zbyt mocna (nie ze wszystkimi porównaniami się zgadzałam). Niestety brakowało mi jakiegoś punktu kulminacyjnego, który wgniótłby mnie w fotel. To znaczy, takie momenty były, bo sam Krzysiek - narrator - dokładnie je wskazuje, jednak dla mnie czegoś tam brakowało. Takiej małej iskierki.
Wcześniej wspomniałam Wam, że kiedy ta książ(ecz)ka do mnie dotarła, doznałam szoku. Dlaczego? Z powodu jej formatu i czcionki.
Fakt, autor w swojej książce napisał
"Czy książka musi mieć dwieście stron, klasyczne formatowanie tekstu i być pisana małą czcionką - by być w ogóle książką? "
Nie. Oczywiście, że nie. I tu pan Grzegorz ma oczywiście rację i święte prawo do tego, aby efekt końcowy był jaki jest, ale obawiam się, że ktoś, kto wyda na tę książkę swoje ciężko zarobione pieniądze, może poczuć się rozczarowany. Książka ma wraz z podziękowaniami 134 strony (ogólnie 144), ale szczerze mówiąc gdyby zastosować tam normalną czcionkę, tekst zostałby zredukowany pewnie co najmniej o połowę, a dodając to, że format jest nietypowy i kilka stron jest po prostu pustych liczba stron uległaby jeszcze zmniejszeniu.
Gdyby przyszło mnie, jako czytelnikowi, zapłacić za tę książkę cenę okładkową (29,99), nie byłabym zadowolona z tego, co dostałam. Pewnie w tej chwili wiele osób zarzuci mi, że jestem straszną materialistką i w ogóle okropna ze mnie baba, która zwraca uwagę na koszt, a nie na to, co najważniejsze czyli treść, ale ja po prostu znam realia i doskonale zdaję sobie sprawę, że cena w porównaniu do gabarytu odgrywa czasami kluczową rolę.
Jeżeli chodzi o mnie, o ile może przez internet zdecydowałabym się na jej zakup, o tyle, jeżeli trafiłabym na nią w księgarni stacjonarnej, niestety bym po nią nie sięgnęła.
Przejrzałam oferty w internecie, i fakt, tam ceny są dużo niższe od ceny okładkowej (zestawienie poniżej), bo są nawet obniżone o połowę. Ja jednak odnoszę się do tej okładkowej, bo... tak wypada.
Na koniec, żeby zobrazować Wam to, o co mi chodzi dodam, że przeczytałam tę książkę, i to całą, w trakcie suszenia włosów! To dopiero była gimnastyka, bo co chwilę musiałam przekręcać strony.
Pragnę jednak zaznaczyć, że absolutnie nie chcę Was odciągać na siłę od tej propozycji. Dodam więcej - nie twierdzę, że nie warto po nią sięgnąć. Wręcz przeciwnie, ona jest pełna naprawdę celnych spojrzeń i ciekawych myśli. Grzegorz Parowicz bez skrupułów mówi głośno o tym, o czym my nie chcemy, a może nawet czasami boimy się mówić właśnie głośno.
Przyznaję też, ta książka ma niesłychanie zaskakującą formę (to, że nie spodobała się mnie, nie znaczy wcale, że nie spodoba się Wam). Zaznaczyłam masę cytatów i nie żałuję, że spędziłam z nią te pół godziny z haczykiem.
Żałuję tylko tego, że za chwilę odłożę ją na półkę i już wkrótce, mimo całej mądrości w niej zawartej, po prostu o niej zapomnę...
/Ania.
"Schemat naprawy (Ś)fiata"
Grzegorz Parowicz
Wydawnictwo WasPos
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu WasPos.
Zupełnie nie mam ochoty na tę książkę. 😊
OdpowiedzUsuń